24

574 42 0
                                    

- Czyli na pewno nie masz nic przeciwko? - zapytałam po raz kolejny.

Opowiedziałam Oscarowi wszystko o wyjeździe, łącznie z telefonem od Luke'a. I pomimo że chłopak dał mi do zrozumienia, że nie przeszkadza mu, że jadę i nawet kazał mi wysyłać dużo zdjęć z Londynu, ja i tak po raz kolejny musiałam zapytać.

- Melanie, jakim językiem mam mówić, żebyś mnie zrozumiała? Nie mam nic przeciwko, to twoja decyzja, twój wyjazd i cieszę się, że możesz tam polecieć.

- Na pewno? Chciałam znać twoją opinię bo... - przerwałam nie wiedząc do końca co chciałam powiedzieć. - Jesteśmy blisko. Jak bardzo blisko to nie wiem. - spojrzałam na niego nerwowo obracając telefon w dłoni. - Jejku, to głupie. Jeśli chodzi o związek, to po tym wszystkim co dzisiaj usłyszałam mam mieszane uczucia.

- Spokojnie, nie musimy o tym rozmawiać jeśli nie chcesz. - powiedział przysuwając się do mnie i pozwalając położyć głowę na swoim ramieniu. - Nawet nie musisz o tym myśleć.

I po tych słowach odetchnęłam. Spojrzałam na godzinę z ekranu blokady mojego telefonu, a następnie odblokowałam urządzenie. Moim oczom od razu ukazało się zdjęcie Luke'a i Reny, gdyż ostatnio zapomniałam wyjść z aplikacji. Przyglądałam się im przez chwilę, a następnie schowałam telefon do kieszeni i wyprostowałam się spoglądając na Oscara.

- Mogę cię pocałować?

- Chodzi o to zdjęcie? Melanie, nie zrozum mnie źle, ale nie chcę w tym uczestniczyć. Całując mnie nie poczujesz się lepiej. Myślisz, że mu utrzesz nosa czy jak?

- Nie chodzi o zdjęcie.

- Czyżby? Nigdy nie pytałaś czy możesz mnie pocałować, to chyba był dość naturalny gest, co nie? A teraz?

- Czuję się beznadziejnie. - przyznałam opierając głowę o ścianę. - Przepraszam, Oscar. - po tych słowach zakryłam twarz dłońmi nie mogąc uwierzyć w to, co zrobiłam. - Możemy cofnąć czas o dwie minuty?

- W porządku. - powiedział spokojnie, a mi zrobiło się jeszcze gorzej. Oscar był wspaniałym człowiekiem i nie zasługiwał na takie traktowanie. - Melanie. - wymówił moje imię i złapał moją dłoń. Nie splótł jej razem ze swoją, po prostu ją trzymał. Otworzyłam oczy i spojrzałam na niego, a on zaczął mówić. - Po prostu pojedź tam, baw się dobrze i obiecaj mi, że dowiesz się, czego chcesz. Albo kogo. Myślę, że możesz to tam znaleźć.

- Przepraszam...

- Nie przepraszaj mnie. Obiecaj.

- Obiecuję, Oscar.

Spędziliśmy jeszcze razem dwie godziny. Lubiłam towarzystwo Oscara, był śmieszną osobą, ale też godnym zaufania przyjacielem. Czasem naprawdę się zastanawiałam, czemu lubił moje towarzystwo. Mój sposób bycia był odpychający i nie przyznałabym tego na głos, ale w duchu cieszyłam się, że chłopak ze mną wytrzymywał. Więc zgodnie z moją obietnicą, którą mu złożyłam, w końcu zamierzałam się ogarnąć i dowiedzieć się, czego chciałam.

Wróciłam do pokoju, umyłam się i już w mojej piżamie składającej się z puchatych, czarnych dresów i ze zwykłej czerwonej koszulki od taty ze spranym nadrukiem jakieś drużyny futbolowej, położyłam się do łóżka.

- O której wstajemy? - spytałam Taylor trzymając w dłoni telefon, żeby móc nastawić budziki.

- A ja wiem? O której wstaniemy, to o tej wstaniemy. - wzruszyła ramionami kładąc się na boku w moją stronę i przytuliła się do poduszki.

- Na przykład o piętnastej?

- Bez przesady, nie prześpimy aż tyle.

- Nigdy nie możesz być pewna.

Hetemmo 2 |l.hOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz