Nigdy nie zastanawiałam się nad tym, jak wiele czerwonych rzeczy można zgromadzić w jednym miejscu, jednak po dzisiejszym przekroczeniu progu mojej uczelni, doszłam do jednego wniosku - dużo, bardzo dużo.
Dzisiaj były przez wielu oczekiwane Walentynki. Czerwone pudełko nadal stało na swoim miejscu, a pojedyncze osoby podchodziły do niego i tak szybko jak wrzuciły swoje karteczki, tak szybko znikały z tego miejsca. Na szczęście nie zostawiłam tego na ostatnią chwilę, wczoraj wrzuciłam dwie walentynki - dla Taylor i Oscara, nie czułam potrzeby drukowania więcej losowych wierszy.
Nauczyciele można powiedzieć, że popuścili nam trochę dzisiaj, może nie chcieli się w żaden sposób denerwować i psuć sobie humoru na ich późniejszy wieczór, który kto wie, zamierzali spędzić ze swoją drugą połówką. Okej, średnio interesowało mnie to, czy nasi wykładowcy mają życie miłosne.
O godzinie szesnastej wychodziłam ze szkoły w towarzystwie Oscara, z którym miałam ostatnie zajęcia. Ledwo opuściliśmy plac, a chłopak wyjął ze swojej kurtki opakowanie papierosów wystawiając je w moją stronę. Wyciągnęłam jednego przystając w miejscu, a kiedy chłopak mi go podpalił! ponownie ruszyłam.
- Idziemy na naleśniki? - propozycja Oscara była dość zaskakująca, co sam zauważył, gdyż nie odzywałam się przez dłuższą chwilę. - W sensie, po prostu na naleśniki. Posiedzieć, pojeść, porozmawiać. Jak przyjaciele. - dodał spoglądając na mnie.
Widziałam w jego spojrzeniu miłe intencje - czyste spotkanie dwójki przyjaciół. Trochę głupio było mi myśleć o tym, co między nami było, bo szczerze musiałam przyznać - wolałam Oscara jako przyjaciela, bycie w związku myślę, że dla dwóch stron było ciężkie i w jakiś sposób nas przytłaczało. Po prostu cieszę się, że jest tak, jak teraz jest.
Poszliśmy do jakieś naleśnikarni, do której Oscar wszedł pierwszy aby sprawdzić miejsca. Powiedział, że w środku jest tłoczno i lepiej byłoby wybrać miejsce na zewnątrz. Tak też zrobiliśmy, siadając na wygodnych fotelach w towarzystwie szklanego stołu i różnych roślin w około. Były tutaj jeszcze cztery podobne stoliki, ale tylko dwa z nich zajęte - jeden przez parę, natomiast przy drugim siedziała jedna osoba, jednak rzeczy zostawione na krzesłach jasno wskazywały, że druga osoba już tutaj była.
Menu już leżało na naszym stole, o czym poinformował mnie Oscar, kiedy wziął kartkę ze stołu i zaczął czytać zawartość. Poszłam w jego ślady, biorąc do ręki sporych rozmiarów, twardą kartkę z wyraźnie zaznaczonymi nazwami naleśników.
- Może najpierw zdecydujemy się na coś do picia? - zaproponował, na co pokiwałam głową.
Mój wzrok zjechał w dół kartki, gdzie widniały napoje i już po chwili zdecydowałam się na różaną lemoniadę. Oscar zamówił wodę z cytryną, a kiedy kelner przyjął nasze zamówienia i odszedł od stolika, usłyszałam swoje imię.
- Melanie.
Uniosłam głowę spoglądając na Oscara, który nadal trzymał menu w swoich dłoniach, jednak jego wzrok był skupiony na mnie.
- Tak?
- Nie przeszkadza ci to? W sensie, no wiesz, jedzenie. - powiedział, ale szybko kontynuował. - To głupio brzmi, przepraszam.
- Jedzenie przeszkadza mi niemal codziennie, ale dzisiaj powiedzmy, że jest wyjątek. - odparłam po chwili uśmiechając się lekko, a kiedy chłopak to odwzajemnił, uspokoiłam się trochę.
To co powiedziałam zawierało prawdę - jedzenie w jakiejkolwiek formie stanowiło dla mnie przeszkodę, pomimo że było naturalną potrzebę ja wcale jej nie chciałam, nie chciałam takiej potrzeby. Ale siedząc na przeciwko Oscara, który był na pewno w jakimś stopniu zawiedziony tym, że nadal nie pogadał z Jamesem o jego relacji z Rose i który sam nie ma drugiej połówki w ten dzień (a zdecydowanie powinien mieć, bo na to zasługiwał) nie chciałam mu sprawiać kolejnych kłopotów, bo wiem, że już je posiadał. Dlatego już nic nie mówiąc wróciłam wzrokiem do tych przeróżnych nazw naleśników, które od zawsze były moim ulubionym jedzeniem, w końcu zdecydowałam się na Fruity Classic, starając się zignorować fakt, że może pozwoliłam sobie na za dużo i że może jeszcze dzisiaj będę tego żałować.
CZYTASZ
Hetemmo 2 |l.h
RandomHetemmo: heyyy Melnon: hej? Hetemmo: nie mogę zasnąć Melnon: ja mogę. dobranoc 2 część opowiadania "Hetemmo"