Wróciłam do akademiku trochę później, gdyż uznałam, że pójdę na piechotę. Po prostu chciałam się przewietrzyć. Koło 18 stanęłam przed drzwiami aby znaleźć klucz w torebce. Weszłam do pomieszczenia, a pierwszą rzeczą jaką przyciągnęło moją uwagę była krzątanina na łóżku Cindy. Spojrzałam na brunetkę, która właśnie oddalała kołdrę z twarzy i zaczęła błądzić ręką po łóżku, aby znaleźć telefon.
- Hejka. - przywitałam się niepewnie.
- Hej. - odpowiedziała cicho mając utkwiony wzrok w telefonie, ale wcale nie wyglądała, jakby z niego korzystała.
- Wszystko w porządku? - spytałam, na co od razu kiwnęła głową. Jakoś nie byłam przekonana do tej odpowiedzi, dlatego podeszłam do jej łóżka pozwalając sobie usiąść na jego części.
Dziewczyna zacisnęła wargi i usta spuszczając głowę. Spojrzałam na nią zmartwiona, kiedy brunetka zaczęła łkać.
- Nie jest w porządku. - powiedziała płaczliwie, podnosząc wzrok i pokazując swoje zarówno zaczerwienione, jak i zaszklone oczy. - Ani trochę.
- Co się stało? - zadałam pytanie kładąc rękę na jej kolanie, które ocieplała pod kołdrą, kiedy dziewczyna syknęła cicho.
- Przepraszam, ale strasznie mnie bolą. - wytłumaczyła na co od razu pokiwałam głową odsuwając rękę.
- Nie wiedziałam, upadłaś gdzieś?
Po moim pytaniu dziewczyna miała wzrok utkwiony w swoje ręce .Ściskała wszystkie palce po kolei, jakby to jej pomagało. Spoglądałam na nią oczekując odpowiedzi, ale może nie chciała o tym rozmawiać?
- Jeśli ktoś ci to zrobił to...
- Nie. - mruknęła siedząc chwilę w ciszy, kiedy zdecydowała się wyjąć nogi. Była w szortach, które odsłaniały jej kolana. Całe za siniaczone, w niektórych miejscach zadrapane sprawiły, że naprawdę zaczęłam się martwić.
- Cindy, jejku, kto ci to zrobił?
- Nikt mi tego nie zrobił. - siorbnęła nosem zaczynając bawić się skrawkiem pościeli. - Wiesz, gdy mi coś nie idzie to... złoszczę się. Na samą siebie. W końcu każdy wymaga ode mnie czegoś, a ja nawet nie potrafię tego zrobić. Wszystkich zawodzę, a kiedy to robię to... muszę się wyżyć. Dać sobie motywację, aby więcej nie popełniać tych samych błędów. - powiedziała, a ja słyszałam jak na końcu złamał się jej głos. Spojrzała na mnie kontrolnie, jakby upewnić się, że chcę nadal słuchać. I owszem, chciałam, ale była we mnie część, która bała się słów brunetki. - Te siniaki to moja sprawka. - powiedziała cicho, niepewna czy powinnam to usłyszeć. - Tak jest lepiej.
- Nie jest lepiej, przecież nie możesz się krzywdzić Cindy. Każdemu coś nie wychodzi ale nie powinniśmy się aż tak obwiniać. W końcu są rzeczy na które nie mamy wpływu, tak?
- Ale czego nie próbuję zrobić, zawsze jest źle. - odparła zagryzając wargę kiedy kilka łez popłynęło po jej policzkach.
- To nie ty sprawiasz, że jest gorzej. - powiedziałam przysuwając się do niej. - No chodź. - uniosłam lekko kąciki ust pozwalając dziewczynie wtulić się we mnie. - Nikt nie zasługuje na siniaki ani zadrapania. Jeśli coś ci nie wychodzi to nic złego, w końcu jesteś człowiekiem i masz prawo do popełniania błędów. I na tyle ile cię znam mogę stwierdzić, że jesteś dobrą osobą i nie zasługujesz na jakiekolwiek cierpienie, Cindy.
Byłam słaba w pocieszaniu ludzi a zwłaszcza, jeśli chodziło o nową dla mnie sytuację. Wyznanie brunetki było szokujące, ale też i poruszające. Nie miałam pojęcia, że dziewczyna potrafiła robić sobie krzywdę, w jakiś sposób karząc się za błędy. I naprawdę nie chciałam w to wierzyć, bo było to dla mnie po prostu zbyt bolesne.
CZYTASZ
Hetemmo 2 |l.h
RandomHetemmo: heyyy Melnon: hej? Hetemmo: nie mogę zasnąć Melnon: ja mogę. dobranoc 2 część opowiadania "Hetemmo"