- Po prostu mi powiedz gdzie jedziemy. - od dobrych piętnastu minut męczyłam wysokiego blondyna pytaniem o cel naszej podróży. Ale oczywiście wolał być tajemniczy dobrze wiedząc, że takie rzeczy mnie denerwowały. Raz nawet odpięłam pasy nie żartując, że za chwilę sama wyjdę z tego samochodu, ale on upewnił się, że drzwi od mojej strony są zablokowane, a następnie zlustrował mnie tak charakterystycznym, mocnym spojrzeniem, że zapięłam pasy ponownie zanim on by to zrobił. - Luke. - powtórzyłam, kiedy chłopak po raz kolejny mnie zignorował. Za każdym razem chłopak uśmiechał się, a następnie układał usta w dzióbek, próbując powstrzymać się od szerszego uśmiechu.
Westchnęłam spoglądając na niego ostatni raz, a następnie wyjęłam telefon z kieszeni i kiedy chciałam już wejść w pierwsze lepsze powiadomienie, urządzenie zniknęło mi z dłoni.
- Za co? - zapytałam z wyrzutem, patrząc w stronę blondyna, który dosłownie wyrwał mi moją własność z ręki.
- Zero telefonów, psujesz sobie oczy. - odparł, a następnie widziałam jak chowa mój telefon do kieszeni swojej kurtki, niestety do tej wewnętrznej.
- Luke, ja naprawdę nic ci nie zrobiłam. Czemu mnie męczysz?
- Męczę cię? - zapytał odwracając się w moją stronę na tyle ile mógł, a jego ręka oparła się o podłokietnik. Na moje nieszczęście staliśmy na czerwonym świetle i ciężko było mi uciec od jego spojrzenia, które uważnie mnie obserwowało.
- Nadal nie wiem, co robimy. Możesz być psychopatą i-nie wiem, po prostu chcę wiedzieć dokąd jedziemy. - odparłam spuszczając wzrok na swoje palce, a raczej na pierścionki, którymi zaczęłam się głupio bawić.
- Mówisz tak, jakbyś mnie nie znała. - powiedział, a ja poczułam, że ruszamy z miejsca. Nie miałam odwagi na niego ponownie spojrzeć, w jego głosie usłyszałam nutę zawiedzenia i poczułam się żałośnie. Czy ja znowu musiałam coś psuć?
Luke po dziesięciu minutach oznajmił, że jesteśmy, jednak byłam zbyt przejęta moimi pierścionkami aby skupić się na tym, co mijamy, dlatego po ujrzeniu zwykłego parkingu nie byłam w stanie za wiele wywnioskować z tego, gdzie się znajdowaliśmy. Wyszliśmy z samochodu, a następnie pozwoliłam aby blondyn mnie poprowadził. Musieliśmy przejść na przód budynku, gdzie znajdowało się główne wejście, a w mojej głowie zaczęło coś świtać. Zobaczyłam wielki, ledowy napis z nazwą salonu gier, a po chwili znalazłam się w jego środku.
Oczywiście podłoga była wyłożona kolorowym dywanem, który zlewał się z również kolorowymi maszynami do gier. I patrząc na to wszystko, w końcu przypomniało mi się o dzieciństwie, które spędzałam na wspólnych grach czy to z Jimmym, czy z Ryanem, w tym budynku. Chociaż częściej przychodziłam tutaj ze starszym bratem - znał dosłownie każdą grę i oczywiście w każdej był lepszy, ale zawsze znalazł sposób abym wygrywała. Uśmiechnęłam się do siebie na to wspomnienie bo okej, nie sądziłam, że kiedykolwiek je odkopię, że kiedykolwiek się tu ponownie zjawię.
- Wiem, że nie lubisz niespodzianek, ale wątpię, żebyś chciała przyjść tu z własnej woli. Mam wrażenie, że już niczego nie chcesz ze mną robić. - usłyszałam obok siebie i szybko spoważniałam. Luke nie wyglądał na smutnego, a jednak coś mi mówiło, że tak mógł się poczuć.
- To wcale nie tak, że nie chcę z tobą nic robić. - powiedziałam, jednak szybko się zatrzymałam, zastanawiając się nad moimi dalszymi słowami. Co mu mogłam powiedzieć? Że istnieje szansa, że mi się podoba? Pomimo że ma dziewczynę to ja wolałabym być na jej miejscu? Że kompletnie nie wiem co ze sobą zrobić? Każda wersja brzmiała okropnie, jego wyczekujące spojrzenie na mnie sprawiało, że czułam się jeszcze gorzej.
CZYTASZ
Hetemmo 2 |l.h
AcakHetemmo: heyyy Melnon: hej? Hetemmo: nie mogę zasnąć Melnon: ja mogę. dobranoc 2 część opowiadania "Hetemmo"