Minął ponad tydzień odkąd nie pisałam z Luke'iem. Już od początku nie wiedziałam o co chodziło w naszej relacji - po moim przyjeździe do Sydney pocałowaliśmy się, później uznaliśmy, że lepiej będzie o tym zapomnieć, potem on powiedział, że możemy umawiać się z innymi i tak do teraz umawiał się z Reną, a ja się gubiłam w towarzystwie Donnela, jakiegoś obcego chłopaka z klubu i Oscara. Czułam się żałośnie za każdym razem jak myślałam o tamtych chwilach, które nie powinny mieć miejsca, które tylko mi pokazały jak beznadziejna jestem i może wcale żadna osoba nie powinna marnować na mnie czasu.
Był prawie niedzielny wieczór, kiedy leżałam na łóżku. Taylor powiedziała, że idzie do galerii i kiedy zapytałam z kim, powiedziała, że ze znajomą i że się śpieszy, co było bardzo dziwnym zachowaniem i prawdopodobnie "znajomą" był Ashton. Wiedziałam, że pisali, czasem mi czytała jakieś ich wspólne wiadomości, które ją rozśmieszyły, dlatego dziwne było dla mnie to, że nie powiedziała mi, że to z nim wychodzi.
Cindy wraz z Niną, swoją siostrą pojechały do rodziny, natomiast Sage poszła do pracy, którą niedawno rozpoczęła w pobliskiej pizzerii.
Nie narzekałam na samotność i na to, że marnowałam czas w pokoju słuchając muzyki i wpatrując się w sufit. Pierwszy raz od dawna poczułam, że czas spowolnił i byłam wdzięczna za to, że byłam sama. Ale nie na długo, bo po chwili The Weeknd w moich słuchawkach został stłumiony przez melodię dzwonka. Niechętnie podniosłam telefon przybliżając go do swojej twarzy, a kiedy zobaczyłam nazwę kontaktu "salamandra" zdziwiłam się. Ryan rzadko do mnie dzwonił.
- Halo? - odparłam kładąc komórkę obok siebie i przymknęłam oczy.
- Melanie, dobrze cię słyszeć. Cześć córciu, z tatą niedługo idziemy na imprezę firmową, ale zanim wyjdziemy, chcielibyśmy się z tobą spotkać i napić herbaty. Przyjdziesz?
Po usłyszeniu jej głosu od razu otworzyłam oczy i wyprostowałam się do pozycji siedzącej. Co jest?
- Mama? Czemu używasz telefonu Ryana?
- Złotko, nie oszukujmy się, ode mnie byś nie odebrała. - powiedziała, a ja nic nie mówiłam, bo to była prawda. - To co, wpadniesz do nas? Później mogłabyś spędzić trochę czasu z Ryanem. Naprawdę potrzebuje towarzystwa, za chwilę złączy się z tym komputerem w całość.
- Wow, szybko zauważyłaś, że się uzależnił. Dobrze, że masz kogoś kto naprawi problem za ciebie.
- Nie tym tonem, z grzeczności proponuję ci spotkanie i jako moja córka, jako nasza rodzina, moja, taty i Ryana oczekuję, że się zjawisz. - zapanowała cisza, a po chwili usłyszałam jej westchnięcie. - Melanie, nie kłóćmy się. Proszę, przyjdź.
Nadal siedziałam na swoim łóżku patrząc na przeciwko siebie, czyli na drzwi. Nie potrafiłam jej na to odpowiedzieć, byłam zła, że zadzwoniła tak nagle i jak zwykle oczekuje, że nie mam nic do robienia i od razu zjawie się w jej drzwiach. Owszem, nie miałam nic do roboty i nic nie planowałam ale... ale nie chciałam być na jej każde zawołanie. Odwróciłam głowę w lewo, gdzie leżał mój telefon i się rozłączyłam, a następnie opadłam plecami na łóżko.
Po dwudziestu minutach wyszłam z akademiku w zwykłych czarnych spodniach i w szarej koszulce, na którą nałożyłam dżinsówkę i podwinęłam rękawy do łokci. Na piechotę przeszłam połowę drogi a drugą postanowiłam przejechać tramwajem, nie mając pojęcia ile mam czasu zanim moi rodzice wyjdą na wspomnianą "imprezę firmową". W zasadzie, nawet nie wiedziałam, że chodzili na takie.
Chwilę przed dziewiętnastą znalazłam się przed drzwiami domku, silnie wahając się czy powinnam wejść. Nie miałam najmniejszej ochoty spędzać czasu z moją mamą, z którą każde spotkanie kończyło się uszczypliwą uwagą z jej strony ani z moim tatą, który tylko się temu przyglądał, lecz nigdy nic nie mówił. Jedyny powód, który mnie zmotywował do zadzwonienia w dzwonek był Ryan, którego coraz bardziej pochłaniał świat gier.
CZYTASZ
Hetemmo 2 |l.h
De TodoHetemmo: heyyy Melnon: hej? Hetemmo: nie mogę zasnąć Melnon: ja mogę. dobranoc 2 część opowiadania "Hetemmo"