Wyszliśmy na obiad do jakiejś meksykańskiej restauracji, bo chłopcy, to znaczy Oscar i Harry uparli się aby tam iść. Budynek do którego zmierzaliśmy znajdował się jakieś 15 minut metrem, więc właśnie po tym czasie i zorientowaniu się gdzie jesteśmy w końcu dotarliśmy na miejsce.
Weszliśmy, gdzie od razu dotarł nas zapach charakterystycznego zapachu meksykańskich dań.
W meksykańskiej restauracji, kto by się spodziewał?
W każdym razie w środku było naprawdę ładnie. Dominowała tutaj głównie czerwień i pomarańcz, która sprawiała, że było tutaj cieplej a dodatkowo dawała miłego klimatu. Miranda z Harrym zdecydowali gdzie usiądziemy i jeśli chodziło o tą dwójkę, to między nimi było w porządku. Nawet powiedziałabym, że bardziej. Przyjaźnili się i zostawili przeszłość za sobą, czego im zazdrościłam. Oni potrafili to zrobić, w przeciwieństwie do mnie.
Zajęliśmy stolik prawie przy kuchni, gdyż to on wydawał się największy. No i nawet jeśli taki był, to i tak byliśmy zmuszeni dostawić trzy krzesła, gdyż było nas za dużo. Kiedy już cała nasza jedenastka ulokowała się wygodnie na siedzeniach, dostaliśmy menu. Znaczna większość wybrała zapiekanki albo tortille, kiedy ja zostałam przy burritos. A no i jeszcze Oscar wziął jakieś Chili sin carne, gdyż był wegetarianinem.
W oczekiwaniu na jedzenie rozmawialiśmy o dzisiejszym festiwalu i o studiach. Okazało się, że Miranda z Alice widziały już budynek i nie odznaczał się niczym nadzwyczajnym, po prostu był ładny. Mówiły, że jest tam kilkanaście sal i na początku miały problem z odnalezieniem się, ale cytując dziewczyny „mamy dużo czasu na ogarnięcie sal".
Zjedliśmy i wyszliśmy z restauracji aby w końcu udać się na festiwal. Bilety mieliśmy już kupione kilka miesięcy temu, zwłaszcza, że schodziły one dość szybko ze względu na popularność wydarzenia.
Weszliśmy na teren imprezy i usiedliśmy w miejscu, gdzie było nam najwygodniej. Wszystkiego rodzaju budki były prawie, że na wyciągnięcie reki, pomimo że scena była trochę dalej. Nie zależało nam głównie na oglądaniu występujących, a raczej dobrej zabawie. Poza tym przy samej scenie nie słyszelibyśmy siebie, dlatego zostaliśmy na naszym miejscu.
Harry, Niall oraz Rose zapalili papierosa w tym samym momencie kiedy Alice wstała. Pewnym krokiem odeszła od nas nie mówiąc nic, choć blondynka nie musiała. Była przewrażliwiona na punkcie papierosów, z tego co wiem jej tata zmarł rok temu na raka płuc i jakby to powiedzieć, dziewczyna wolała się trzymać od tego jak najdalej. Tłumaczyła, że nie będzie starać się zmieniać naszych nałogów, zwłaszcza, że to my ponosimy za nie odpowiedzialność. Dlatego za każdym razem kiedy taka sytuacja się zdarzała, blondynka była zmuszona odejść i przeczekać.
- Pójdę do niej. - poinformowała Miranda szybko wstając i podchodząc do przyjaciółki.
- Za bardzo dramatyzuje. - westchnął Niall zaciągając się i wypuszczając dym.
- Nawet jeśli? Myślę, że ma konkretny powód. - mruknęłam bawiąc się obudową telefonu w rękach.
- Ta, bo jej tata umarł to z nią na pewno będzie tak samo.
- Tu już nie chodzi o to, że umrze. Alice przeżywała bardzo śmierć taty i myślę, że nie chciałaby aby komukolwiek z nas to się przytrafiło. Ale tak jak mówiła, to nasza decyzja, po prostu nie chce przy tym być. Jej wybór, powinniśmy go zaakceptować i ją wspierać, bo życie bez któregokolwiek z rodziców nie zawsze jest proste. - powiedziałam rzucając krótkie spojrzenie Niallowi, który tylko prychnął nie kontynuując tej rozmowy.
Festiwal się zaczął a wraz z nim pojawiło się coraz więcej ludzi. Gdzieś mignęła mi nawet Sage, jednak to była dosłownie sekunda kiedy ponownie zniknęła w tłumie. Wiedziałam, że dziewczyny tu były, dlatego miałam nadzieję, że będą się bawić jak najlepiej.
CZYTASZ
Hetemmo 2 |l.h
RandomHetemmo: heyyy Melnon: hej? Hetemmo: nie mogę zasnąć Melnon: ja mogę. dobranoc 2 część opowiadania "Hetemmo"