[9]"Przyłapana."

1.6K 121 151
                                    


Rose

– Nie pamiętam zbyt wiele – mówiła Gill, kręcąc w dłoniach pudełko Fasolek Wszystkich Smaków. Odkąd przebywała w skrzydle szpitalnym, na jej szafce znalazło się całkiem sporo słodyczy, które nieustannie podjadała, mimo protestów pani Pomfrey. Ja sama przyniosłam jej chyba ze cztery zestawy czekoladowych żab, a w ciągu tych kilku dni odwiedziłam ją zaledwie dwa razy. – Ale nie jest to też całkiem czarna plama. Po prostu przebłyski. Jakby ktoś usuwał mi pamięć, ale nie robił tego zbyt umiejętnie. Nieprecyzyjnie. Wiecie, co mam na myśli?

Pokiwaliśmy zgodnie głowami. Wszyscy siedzieliśmy jak na szpilkach, w obawie, że zaraz wpadnie tu Pomfrey i nas wygoni – zezwalała tylko na odwiedziny sześciu osób naraz, a nas było aż dziewięcioro. Staraliśmy się być cierpliwi i nie naciskać, ale kiedy dzięki Albusowi dotarła do nas wieść, że Gill jest gotowa porozmawiać o tym, co jej się stało, nie mogliśmy się powstrzymać i zwaliliśmy się tu całą bandą.

To oczywiste, że Gregor, Malfoy, Albus i Cady przyszli, bo wszyscy przyjaźnili się z Gill. Początkowo nie chciałam wciskać to swojego wścibskiego nosa, bo przecież ja, Roxanne, Tim, Alice i Conrad nie mieliśmy z tym nic wspólnego. Ale Albus powiedział mi, że Gill chce, żebym była przy tej rozmowie. Możliwe, że podobnie jak ja, czuła jakbyśmy były teraz w jakiś sposób związane. Przez to, że ją znalazłam.

– Nie zapamiętałaś niczego, co pomogłoby tego kogoś zidentyfikować? – zapytałam, marszcząc brwi. – Chociażby płci?

Gill przygryzła wargę i pokręciła głową.

– Nie. Ale wydaje mi się, że coś zobaczyłam i dlatego właśnie próbował usunąć mi pamięć. To by dużo wyjaśniało, bo przecież Ellie przebywała tam o wiele krócej, a wszystko pamięta. – Ellie Nott nie wróciła jeszcze do szkoły, ale Ślizgonom w końcu udało się nawiązać z nią kontakt listownie. Teraz już nie musiała niczego ukrywać. – Nie pamiętam jego twarzy... ale pamiętam, że ją widziałam. – Przełknęła ślinę.

– Magia tworzy czasem dziwne paradoksy – mruknął ponuro Conrad. – Myślisz, że to dlatego nie było cię tak długo, dłużej niż Nottów? Bo modyfikował ci pamięć i nie wiedział, jak to dobrze zrobić?

– Chyba tak.

– Pamiętasz, jak zabierał ci magię? – szepnął Scorpius.

Samo to wyrażenie w ustach czarodzieja brzmiało niedorzecznie, dobór słów wydawał się prymitywny. Próbowaliśmy różnych wariantów: „odbierać moce magiczne", „wysysać czarodziejstwo"(prawdopodobnie najgłupszy), ale te z kolei wydawały się zbyt złożone i ostatecznie w rozmowach zawsze wracaliśmy do „zabrać magię". Wydźwiękiem trochę przypominało „zabrać wodę" czy „zabrać tlen". Albo jakieś inne, krótkie słowo, inna rzecz, bez której nie potrafiliśmy żyć. Może dlatego brzmiało najbardziej akuratnie.

– Trochę. – Wzdrygnęła się. – Opierałam się. Proces był... bolesny, ale nie mocno. Trochę jak długotrwały ból brzucha, który po paru godzinach strasznie cię męczy.

Sprawa była powoli nagłaśniana w mediach. O dziwo, dość trafnie. Nie spotkałam w Proroku żadnej informacji, która ewidentnie mijałaby się z prawdą, choć niektóre spekulacje były dość naciągane.

Ludzie byli niespokojni, a rodzice, rzecz jasna, już zaczynali panikować. Nie sądzę, żeby ktoś się temu dziwił. Dopóki sprawa dotyczyła tylko Nottów, a do tego nie było do końca wiadomo, co się z nimi stało, nikt się tak nie martwił. Teraz jednak, kiedy magi pozbawiono dwie niespokrewnione uczennice, nagłówki mogły z czystym sumieniem krzyczeć o porwaniach uczniów Hogwartu. I Teodora Notta, który nijak nie pasował do tej układanki.

Ciekawość to nie grzechOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz