Rose
– Rozetko! – zawołał znajomy głos, a ja zaskoczona odwróciłam się w jego kierunku.
– Travis? – uniosłam brwi. – Co ty tu robisz? Właśnie idę na śniadanie.
– Tak, miałem nadzieję, że cię tu jeszcze złapię – powiedział, szybko łapiąc powietrze. Chyba tu przybiegł. – Nie jest bezpiecznie, Rose. Dwa dni temu zostałaś zaatakowana. Uważam, że nie powinnaś chodzić po zamku sama. Odprowadzę cię do Wielkiej Sali, a potem pomogę ci dotrzeć bezpiecznie na zajęcia – zdecydował.
– Och – mruknęłam. Czy już było za późno, aby odwrócić się z powrotem do portretu Grubej Damy i zwiać do dormitorium? Bo jakoś odechciało mi się jeść. – Cóż, to bardzo miłe z twojej strony, ale...
– Siemasz, Rosie – przywitał się Zabini, wyłaniając się nagle zza zakrętu. – Gotowa na śniadanko? Co tu robi ten robak? – dodał, wskazując na Travisa ruchem głowy, ale ani razu na niego nie patrząc.
– Emm... – mruknęłam, rozglądając się w panice za jakimś wyjściem awaryjnym, które wyprowadziłoby mnie z tej rozmowy. – Powiedział, że mnie odprowadzi. Bo zostałam zaatakowana.
Zabini zmierzył Travisa znudzonym spojrzeniem.
– Zabawne, bo miałem dokładnie ten sam pomysł – mruknął. – Tyle że moje towarzystwo jest przyjemne, więc chyba wybór jest oczywisty. Spływaj – powiedział władczo, po czym położył mi rękę na plecach i spróbował oddalić nas oboje od mojego wkurzonego byłego.
– Zabini – warknął Travis. – Przypominam, że to ja jestem tu aurorem, więc...
– Nie jesteś aurorem. – Gregor przewrócił oczami, ale łaskawie znów odwrócił się do Travisa.
– Jestem w trakcie szkolenia.
– Co tu się dzieje? – odezwał się nowy głos, a ja nie miałam już ochoty na nic innego, niż położenie się z powrotem do łóżka. – Wszystko w porządku, Weasley?
Scorpius stanął po drugiej stronie Travisa. Obie dłonie miał zaciśnięte defensywnie na pasku od torby. Aparat fotograficzny wisiał mu na szyi.
Na widok Malfoya jak zwykle coś zatrzepotało mi tęsknie w piersi, ale nie dałam nic po sobie poznać.
– W porządku – westchnęłam ze zmęczeniem.
– Nie mów mi, Scorp, że ty też postanowiłeś dzisiaj odprowadzić Weasley na śniadanie. – Zabini, cały czas mówiąc z teatralnym niedowierzaniem, z jakiegoś powodu zaczął wachlować się dłonią.
Scorpius zacisnął wargi w cienką linię i rzucił Gregorowi bardzo zirytowane spojrzenie.
– Może – mruknął.
– Cóż za zbieg okoliczności!
Co prawda umawialiśmy się ze Scorpiusem, że nasze pilnowanie siebie nawzajem zacznie się, kiedy spotkamy się w Wielkiej Sali, aczkolwiek nie zamierzałam narzekać, że przylazł po mnie na siódme piętro.
– W takim razie świetnie się składa, że ja tutaj jestem, dzięki czemu żaden z was nie jest potrzebny – prychnął Travis, po czym spróbował złapać mnie za rękę. Odskoczyłam gwałtownie, zwalczając nerwowy chichot.
– No popatrz, a mnie się wydaje, że jest zupełnie odwrotnie – wtrącił wesoło Zabini.
– Travis, dziękuję ci za troskę, ale niepotrzebnie się fatygowałeś – powiedziałam spokojnie, mając nadzieję, że zbytnio go tym nie urażę. – Jako że zarówno Malfoy, jak i ja byliśmy ostatnio zaatakowani, postanowiliśmy, że będziemy się nawzajem pilnować. Nie będę zajmować ci czasu.
CZYTASZ
Ciekawość to nie grzech
FanfictionMyślałby kto, że skoro Harry Potter dawno skończył szkołę i pokonał Voldemorta, to w całym czarodziejskim świecie będzie panował spokój. Tymczasem do Hogwartu znów zawitał mrok... no, może nie do końca mrok, przynajmniej nie na początku. Jedynie tro...