Rose
– Dzisiaj przyszły wyniki badań Scorpa – wydyszał Zabini, podczas gdy Joe zamykał za nim kratę. – Przyszedłem, jak tylko jego ojciec mi powiedział.
– Och! – Podniosłam się z materaca, a wszystkie kości w moim ciele zaskrzypiały. – I co? Miał we krwi truciznę?
– Nie truciznę, ale coś tam jednak było – przyznał Gregor, opadając na krzesło, które zostawił u mnie pan Connolly. – Wykryto spore ilości Wywaru Żywej Śmierci.
– O mój Boże! – Wytrzeszczyłam oczy. – Złodupiec równie dobrze mógł się pod tym podpisać!
– Wiem! – Zabini wyszczerzył zęby.
– I co teraz? – Przysiadłam na biurku. – Ile eliksiru dostał Scorpius? Wystarczająco, żeby nigdy się nie obudzić? – spytałam z lękiem.
– Nie. – Gregor potrząsnął głową. – Mówię ci, ten ktoś wcale nie chciał go zabić, może tylko uciszyć. Badania wykazują, że eliksir był podawany w małych ilościach, ale regularnie. Prawdopodobnie dwa razy dziennie, odkąd Scorpius jest w śpiączce.
– Oczywiście zrobili coś, żeby go oczyścić, prawda? – zapytałam groźnie. Każdy uczeń w tej szkole zdawał sobie sprawę, że z zarządzaniem i podejmowaniem decyzji w Hogwarcie zawsze było coś nie tak, szczególnie jeśli życie ucznia akurat było w niebezpieczeństwie.
– Pomfrey umieściła go w prywatnej salce. Jest całkowity zakaz odwiedzin, nawet dla jego rodziców, bo nie wiadomo, kto mu to podawał. W ciągu kilku dni jego organizm powinien się oczyścić.
– To znaczy... że się obudzi? – upewniłam się. Ciężko mi było uwierzyć, że w końcu otrzymałam jakieś dobre wieści.
– Zgadza się. – Uśmiechnął się szeroko. – Czyli, przy odrobinie szczęścia, jego zeznanie lada moment cię stąd wyciągnie.
Napięcie stopniowo zaczęło spływać z moich ramion.
Obudzi się. Nic mu nie będzie.
*
– Gdzie byłaś tej nocy?
– Na boisku do quidditcha.
– Czy ktoś może to potwierdzić?
– Tak. Na przykład...
– Czy pierwszego września zostałaś w Wielkiej Sali do samego końca uczty powitalnej?
– Nie. Ja i Scorpius Malfoy zostaliśmy wezwani do gabinetu profesor McGonagall, bo...
– Nie uprzedzaj pytań.
– Oczywiście.
– Jaki był cel spotkania w gabinecie pani dyrektor?
– Omówienie spraw prefektów naczelnych.
– Czy pan Malfoy odprowadził cię do wieży Gryffindoru po zakończonym spotkaniu?
– Nie.
– Czyli wróciłaś sama?
– Tak.
– Prosto do dormitorium?
– Tak.
– Czy ktoś może to potwierdzić?
– Nie.
– Rozumiem. Przejdźmy teraz do porwania i ataku na Gregory'ego Crabbe'a...
Wszystkie przesłuchania, które udało mi się przetrwać w ciągu ostatnich trzech dni, wyglądały bardzo podobnie. Auror Carneige wiercił mi dziurę w brzuchu, a ja odpowiadałam zgodnie z prawdą, kładąc nacisk na szczegóły, które omówiłam wcześniej z panem Connollym. W życiu nie przydarzyło mi się nic bardziej stresującego niż te długie godziny spędzone ze starszym aurorem naprzeciwko mnie i chłodnym prawnikiem u mojego boku.
CZYTASZ
Ciekawość to nie grzech
FanfictionMyślałby kto, że skoro Harry Potter dawno skończył szkołę i pokonał Voldemorta, to w całym czarodziejskim świecie będzie panował spokój. Tymczasem do Hogwartu znów zawitał mrok... no, może nie do końca mrok, przynajmniej nie na początku. Jedynie tro...