[17]"Nie przeżyłbym, gdyby na moim pogrzebie pojawiły się tylko trzy osoby!"

1.5K 133 287
                                    


Rose

Przesuwałam jedzenie na talerzu, starając się nie zerkać w stronę stołu Ślizgonów.

– Po świętach był pogrzeb Avery'ego – odezwał się Timothy, śledząc palcem artykuł w „Proroku Codziennym".

– Tak to już zazwyczaj jest, że kiedy ktoś umiera, to urządza mu się pogrzeb – skomentował Albus, niewzruszony tą informacją.

– Nie o to chodzi. – Puchon potrząsnął głową. – Zgadnijcie, ile osób przyszło – rzucił, po czym nie dając nikomu szansy na odpowiedź, powiedział: – Trzy.

– Po co zarzucasz nas takimi smutnymi informacjami? – westchnęłam, wdzięczna, że ktoś podjął temat na tyle zajmujący, by odwrócić moją uwagę od stołu Ślizgonów. – Jakby życie w tej szkole nie było i bez tego wystarczająco stresujące.

Ale Timothy potrząsnął głową z niedowierzaniem, nadal wpatrując się w artykuł.

– Nie przeżyłbym, gdyby na moim pogrzebie pojawiły się tylko trzy osoby! – jęknął dramatycznie. – Obiecajcie mi coś!

Wszyscy wiedzieliśmy, do czego to zmierza.

– Obiecajcie mi, że niezależnie od tego, jak potoczą się nasze życia i jak rozejdą się nasze drogi...

– Timothy... – próbowała przerwać Roxanne, ale nic nie mogło wytrącić Tima z jego wzniosłego tonu.

– Obiecajcie mi – powtórzył z naciskiem. – Że wszyscy z nas, którzy będą pozostawać przy życiu, będą pojawiać się na pogrzebach pozostałych. Nawet jeśli będziecie mieć wtedy siedemdziesiąt lat, będziecie mieszkać w Kanadzie i nie będziemy się widzieć przez ostatnie pięćdziesiąt lat, kiedy moje dzieci wyślą wam sowę z informacją o mojej śmierci, macie stawić się na pogrzebie. A ja uczynię to samo dla was.

– Okej – wtrąciła Alice. – Zrobimy, co zechcesz, tylko przestań już o tym gadać.

– Świetnie – oznajmił, wyraźnie ukontentowany.

– A co jeśli, na przykład, wymordujesz mi rodzinę?– zagadnął Conrad, a my wydaliśmy z siebie sfrustrowane westchnienia. – Wtedy też mam przyjść na twój pogrzeb? Jeśli będę nadal żywił do ciebie urazę?

– Właśnie o to chodzi w tym pakcie – odpowiedział zniecierpliwiony Tim. – Masz pojawić się na moim pogrzebie, niezależnie od tego, jakie okropne rzeczy w życiu zrobię. A poza tym, jako dobry przyjaciel powinieneś zakładać, że skoro wymordowałem ci rodzinę, to musiałem mieć ku temu dobry powód.

– Hmm – zamruczałam. – A co jeśli zabijesz szczeniaczka? Albo małe kociątko?

Wszyscy wzdrygnęli się na moje słowa.

– Nawet wtedy – upierał się. – I pospieszcie się z tym żarciem, bo spóźnicie się na próbę.

Jakby to nie on ciągle nas rozpraszał i odciągał od jedzenia. Wstał od stołu, przerzucając sobie torbę przez ramię.

– Pójdę z tobą, już skończyłem – powiedział Conrad, idąc w jego ślady. – Alice, dziś też planujesz do nas dołączyć? Nic tak pozytywnie nie nastraja na weekend, jak oglądanie, kiedy ktoś podkopuje autorytet Malfoya.

Alice wzruszyła ramionami.

– Czemu nie? Nie mam nic do roboty, nie mam też innych znajomych, a Scorpius już dawno przestał chociażby próbować mnie stamtąd wyrzucić.

Jeśli ktoś w towarzystwie zauważył, że Alice nagle zaczęła nazywać go po imieniu, to nie dali tego po sobie poznać. W ciągu ostatniego tygodnia często wymykało im się jego imię, zamiast nazwiska, a powodem było moje ciągłe omawianie moich szczeniackich rozterek sercowych, z każdym z nich osobno.

Ciekawość to nie grzechOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz