Dzień dobry, ten rozdzialik zawiera w sobie kontent, tak zwany, hehe, dla dorosłych. Meaning, the sexytimes. Nie mnie decydować, kto tu jest dorosły, w końcu wiek to tylko liczba :D Ale ostrzegałam! A jeśli ktoś nie chce, nie może lub po prostu nie lubi, sądzę, że wyczujecie moment, w którym należy spuścić zasłonę miłosierdzia na resztę sceny i przeskoczyć do kilkunastu ostatnich linijek dialogu.
Specjalne podziękowania dla _Mece_, która sprawdziła fachowym okiem kwestie prawnicze i dopilnowała, żebym nie napisała w tym temacie żadnych głupot. A za inne głupoty, przyjmuję pełną odpowiedzialność.
*
Rose
Profesor McGonagall marszczyła brwi. Patrzyła na nas w taki sposób, jakby oczekiwała, że po prostu zmienimy zdanie.
– Wszyscy jesteśmy pełnoletni – powiedziała Alice, niezbyt pomocnie. – Chcemy wziąć udział w procesie.
Kobieta zacisnęła usta w jeszcze cieńszą linię. Jeśli to w ogóle było możliwe.
– Rozumiem to, oczywiście – powiedziała spokojnie. – Nie mogę wam zabronić udać się do Ministerstwa Magii. Wolno mi jednak wyrazić opinię na ten temat i muszę wam powiedzieć, że jest ona wysoce niepochlebna.
Scorpius uniósł pytająco brew.
Było tu zaskakująco dużo Ślizgonów. Nie powinno nas to dziwić, skoro porwania były z nimi najmocniej powiązane. Nikt nie mógł być zaskoczony, że Ellie, Gill, Byron, Crabbe i Gregor chcieli być świadkami procesu, który mógł zadecydować o całej ich przyszłości.
Może nie o przyszłości Gregora, skoro i tak chciał zostać modelem.
– Pani dyrektor, nasi rodzice za nas poręczyli – powiedział Albus. – Otrzymaliśmy informacje, że wolno nam udać się do ministerstwa i być świadkami procesu. To nasz... – urwał, przygryzając wargę z konsternacją. Spojrzał na mnie, poszukując pomocy, ale byłam w stanie jedynie wzruszyć ramionami. – Wszyscy znaliśmy Conrada – powiedział w końcu. – Chcemy wiedzieć, jaki los go czeka. Niektórzy z nas stracili magię – dodał, wskazując na Gregora, który stał najbliżej. – Wszystko zależy od tego procesu.
Najgorsza była niepewność.
Nic nie zostało postanowione. Conrad nie podpisał ugody, dzięki której miał oddać magię w zamian za łagodniejszy wyrok. Zwrócenie magii również mogło zawierać się w wyroku, ale nikt nie mógł go zmusić, żeby rzeczywiście go wykonał. Tylko on mógł otworzyć Furantur.
Nie mieliśmy pojęcia czego spodziewać się po procesie. Ślizgoni wyczekiwali tego dnia ze wstrzymanym oddechem.
McGonagall westchnęła ze zmęczeniem i zaczęła masować sobie skronie.
– Uważam po prostu, że żadne z was dobrze tego nie zniesie – powiedziała. – Wasza obecność na sali sądowej nie jest potrzebna. Moglibyście zostać w zamku i czekać na informacje.
To też nie była prawda. Niektórzy z nas musieli zeznawać. Byliśmy pewni, że profesor McGonagall jest tego świadoma i mówi dla samego mówienia, dlatego żadne z nas się nie odezwało.
Bez słowa wskazała nam kominek, a my po kolei sięgaliśmy po garść proszku Fiuu i przenosiliśmy się do ministerstwa.
Wyszłam z płomieni, ogarniając wzrokiem przestronne atrium. Albus, Roxanne i Alice, którzy byli w kolejce przede mną, czekali cierpliwie.
– Myślicie, że jak długo będziemy tu siedzieć? – zagadnął Albus.
Cady wygramoliła się z kominka, otrzepując elegancką szatę, którą, jak mnie poinformowała, uszyła specjalnie na tę okazję. Była w kolorze zielonym, tym najbardziej ślizgońskim odcieniu. Kolorze zwycięstwa, jak twierdziła Cady.
CZYTASZ
Ciekawość to nie grzech
FanfictionMyślałby kto, że skoro Harry Potter dawno skończył szkołę i pokonał Voldemorta, to w całym czarodziejskim świecie będzie panował spokój. Tymczasem do Hogwartu znów zawitał mrok... no, może nie do końca mrok, przynajmniej nie na początku. Jedynie tro...