Rose
– Jesteś pewna? – syknęłam, wysuwając głowę przez drzwi.
– Tak, Rosie, nie ma go – potwierdziła Roxanne.
– Sprawdź jeszcze raz.
– Rose, jego włosy przypominają światło latarni morskiej. Sądzę, że bym go nie przeoczyła – warknęła. – A teraz skończ tę błazenadę, bo jestem głodna.
Posłusznie podreptałam za nią do Wielkiej Sali, rozglądając się nerwowo. Miała rację, jakby Scorpius tu był, zauważyłybyśmy go natychmiast.
– Długo zamierzasz jeszcze to ciągnąć? – zapytała Roxanne, kiedy zajęłyśmy miejsca przy stole Gryfonów. – Bo minęły cztery dni, a mnie zaczyna męczyć chodzenie na śniadanie na ostatnią chwilę, żeby nie zostawiać cię samej.
Wzruszyłam bezradnie ramionami.
– Nie uważasz, że mamy w tym momencie poważniejsze problemy? Jak na przykład to, że nasz najlepszy przyjaciel okazał się podłym kryminalistą?
Póki co, Conrad nadal przebywał w areszcie, a daty procesu jeszcze nie ustalono. Nikomu nie wolno go było odwiedzać. Nie to, żeby któreś z nas próbowało.
– No właśnie – mruknęła Roxanne, nakładając sobie odrobinę owsianki. – W obliczu takich okropności, fajnie by było, gdyby coś, dla odmiany, układało się dobrze, prawda? Na przykład twoje życie uczuciowe.
Przewróciłam oczami i sięgnęłam po dżem.
– Priorytety, Roxanne.
– Tak tylko mówię.
– Kiedy chciałam iść z nim do łóżka, to prawie zabarykadowałaś mnie w wieży, a teraz nagle zrobiła się z ciebie wojowniczka w imię miłości?
– Podkreślam po raz kolejny, że nigdy nie twierdziłam, że powinniście się rozstać – przypomniała mi. – A już na pewno nie z powodu czegoś tak głupiego.
– Nie rozstaliśmy się – odparłam niepewnie. – Chyba. Robimy sobie przerwę. Po prostu... nie wiem, Roxanne, to trudne.
– Wiesz, co było trudne? – spytała. – Kiedy Scorpius stanął pomiędzy tobą, a Conradem, nazwał kilka rzeczy po imieniu i być może uratował nam życie. Założę się, że to musiało być dla niego odrobinę trudne.
Przygryzłam wargę z zakłopotaniem. Człowiek chce zjeść w spokoju śniadanie, a zamiast tego musi słuchać oskarżeń.
– Nie było łatwo na to patrzeć – wyjaśniłam. – Conrad...
– Conrad zasłużył sobie na wszystko, co dostanie – wtrąciła gorzko. – Równie dobrze można zacząć od paru ostrych słów z ust poszkodowanego Ślizgona.
– Wiem, ale...
– Nic takiego strasznego nie powiedział.
– Conrad nie mógł znieść słuchania o tym, że zabił brata, przypominania mu tego...
– To może trzeba było nie zabijać brata!
– I tak ciężko mu będzie żyć z takim poczuciem winy...
– Rose, nie próbuj go bronić – warknęła.
– Nie próbuję – odparłam skruszona. – Ale to chyba normalne, że szukamy jakichś małych usprawiedliwień i że nie chciałam patrzeć jak cierpi? Przyjaźniliśmy się z nim od dziecka.
– Nie usprawiedliwiaj go kosztem kogoś innego – zaoponowała. – Scorpius zrobił to, co musiało być zrobione.
– Wiem. – Skinęłam głową. – Jestem świadoma, że nie mogę być na niego zła. Ale, cóż, skoro zobaczyłam go od tej strony, to... chyba wolno mi zastanowić się, czy chcę być z kimś takim w związku, prawda?
CZYTASZ
Ciekawość to nie grzech
FanfictionMyślałby kto, że skoro Harry Potter dawno skończył szkołę i pokonał Voldemorta, to w całym czarodziejskim świecie będzie panował spokój. Tymczasem do Hogwartu znów zawitał mrok... no, może nie do końca mrok, przynajmniej nie na początku. Jedynie tro...