[26]"Przyzwoitość to nasza domena."

1.4K 102 193
                                    


Rose

Conrad wrócił do szkoły po trzech tygodniach.

Któregoś dnia, kiedy my zastanawialiśmy się, jak sobie radzi i co się dzieje u niego w domu, on po prostu pojawił się na lekcji. Skinął nam głową na powitanie, usiadł w ławce i jak gdyby nigdy nic, zaczął robić notatki.

– Nie mamy pojęcia, jak do niego podejść – powiedziałam, bawiąc się kosmykami blond włosów, które opadły na czoło Scorpiusa. Jego głowa leżała na moich kolanach. – No wiesz, żeby go nie spłoszyć.

W tę sobotę zorganizowano w końcu wypad do Hogsmeade. Była to jednak wycieczka, która znacznie różniła się od tych, w których przez lata uczestniczyliśmy. Aurorzy twierdzili, że wyjście do wioski nie jest bezpieczne, ale uczniowie strasznie marudzili, że muszą zrobić zakupy. Z tego powodu zgodzili się wyprowadzić uczniów z zamku otoczeni obstawą stworzoną z aurorów zapożyczonych z innych śledztw. Mieli zaprowadzić ich prawie że za rękę do kilku najpopularniejszych sklepów i generalnie towarzyszyć im przez cały czas.

– Nie możesz go nagabywać Rose – upomniał mnie Malfoy, przyglądając mi się intensywnie. Srebrne tęczówki błyszczały dzisiaj wesoło. Może dlatego, że w końcu udało mu się zaciągnąć mnie do swojej sypialni. – Musisz dać mu czas na przejście przez żałobę. To tak jak z Gregorem. Sam się odezwie, jeśli będzie chciał.

Po krótkim uzgodnieniu, ze żadne z nas nie ma nic do kupienia w Hogsmeade, postanowiliśmy zostać w zamku i skorzystać z faktu, że mamy trochę wolnego czasu. Oczywiście nie powinnam przebywać w dormitoriach Ślizgonów, ale ciężko było nie skorzystać z okazji, kiedy zamek był prawie pusty. Kilku aurorów, w tym James, zostało w Hogwarcie, aby całkowicie nie zlikwidować tutaj środków ostrożności. Ze względów bezpieczeństwa, powiedziałam mu szczerze, że Scorpius planuje przemycić mnie do swojego pokoju. Dobrze, żeby wiedział, gdzie jestem, w przypadku kolejnego nieszczęśliwego wydarzenia.

Ku mojemu zaskoczeniu, Jamie nie zaserwował mi wykładu o brataniu się ze Ślizgonami ani o zachowaniach nieprzyzwoitych, do jakich niewątpliwie zaliczało się organizowanie wycieczki do sypialni chłopaka. Zamiast tego wzruszył ramionami i powiedział, że docenia moją prawdomówność.

– O ile będziesz z Malfoyem, nie będę się martwił – dodał.

– Poważnie? – Uniosłam ze zdziwieniem brew. – Bo spodziewałabym się, że będzie całkiem odwrotnie. Jeszcze niedawno próbowałeś mnie przestrzec przed widywaniem się ze Ślizgonami.

– Tak, ale to było, zanim zobaczyłem, jak Malfoy łazi za tobą po szkole. Wygląda jak twój przerośnięty pies obronny.

– Pilnujemy się nawzajem! – zawołałam oburzona, że Scorpius zbiera wszystkie zasługi.

– Tak, Rosie, ale chłopak, który ma prawie metr dziewięćdziesiąt wzrostu, jest nieco bardziej onieśmielający, niż ochroniarz w spódnicy i o rozmiarach krasnala ogrodowego.

– Nie jestem niska. – Przewróciłam oczami.

– Jesteś, jeśli stajesz obok Malfoya.

Postanowiłam się z nim nie sprzeczać, ponieważ potrzebowałam od niego jeszcze jednej przysługi.

– Hej, Jamie – zagadnęłam znowu, konwersacyjnym tonem. – Jakbyś mógł, na przykład, nie wspominać o tym planie Alice...

James wzniósł oczy do nieba.

Tak właśnie skończyliśmy z Malfoyem w jego dormitorium, ze mną siedzącą w poprzek jego łóżka, opierając się o ścianę i z jego głową na moich udach.

Ciekawość to nie grzechOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz