[29]"Czy ktoś jest nagi?"

1.5K 109 160
                                    


Rose

– Cześć – rzuciłam, wpadając do biblioteki i zamykając za sobą drzwi. – Już czas... – urwałam, kiedy mój wzrok padł na Scorpiusa.

Drzemał na naszej kanapie, ubrany w czarny, idealnie skrojony garnitur. Marynarki użył jako kocyka. Wyglądał tak uroczo, że prawie nie chciałam go budzić.

– Scorpius – powiedziałam, potrząsając go za ramiona.

Otworzył leniwie oczy, a następnie zamrugał szybko, prawie wachlując mnie tymi swoimi rzęsami.

– Rose – mruknął. – Musiałem przysnąć.

– Nie gadaj. – Uśmiechnęłam się. – Nie wyspałeś się w nocy?

– Rozmyślałem o tym, że mamy w tym zamku kryminalistę na wolności i że musimy dziś wystawić to durne przedstawienie. – Podniósł się do pozycji siedzącej. – Ile mamy czasu?

– Za piętnaście minut powinniśmy być na dole – wyjaśniłam, uśmiechając się przepraszająco. – Musimy rozpocząć nasz fantastyczny plan.

Spektakl miał się rozpocząć za godzinę i piętnaście minut. Ja wiedziałam, że będę musiała przebrać się w kostium, więc miałam na sobie to samo, co nosiłam przez cały dzień, ale Scorpius musiał już być wystrojony. Rozprostowałam zagniecenia, które pojawiły się na jego białej koszuli.

– Chociaż nie wiem, czy jest jeszcze jakiś sens, żeby się tego trzymać – dodałam. – Twój tata nie domyślił się niczego po tym, jak złapałeś mnie za rękę i wywlokłeś mnie z Wielkiej Sali?

– Nie – powiedział, uśmiechając się szeroko. – Powiedziałem, że jesteś blisko z Barbarą, więc zanim się pojawił, już ustaliliśmy, że pójdziemy do skrzydła razem.

– Trzymając się za ręce?

– Jak sama powiedziałaś, wywlokłem cię z Wielkiej Sali. Wątpię, aby to zaliczało się do romantycznych spacerów.

Wygładziłam poły jego marynarki i poprawiłam krawat.

– Wyglądasz bardzo apetycznie w tym opakowaniu – przyznałam, zadzierając głowę, żeby spojrzeć w jego zmrużone w uśmiechu oczy.

– Założę się, że nie możesz się doczekać, aż będzie po wszystkim, żeby mnie odpakować – powiedział, szczerząc zęby w uśmiechu.

Przewróciłam oczami, wplatając palce w jego miękkie włosy u nasady szyi.

– Może troszkę – przyznałam. – Twój tata naprawdę niczego się nie domyślił?

– Nic a nic. Tylko miał strasznie głupią minę, kiedy później z nim rozmawiałem.

– To akurat może być spowodowane tym, że zbeształeś go przy ludziach, jakby był małym dzieckiem.

– Zachowywał się idiotycznie, a ja byłem zdenerwowany. – Wzniósł oczy do nieba. – Nawet rozważałem, czy go za to nie przeprosić. – Powiedział to tak dumnym tonem, jakby rozważanie zrobienia czegokolwiek, było stawiane na równi z rzeczywistym wykonaniem danej czynności.

– To dobrze wróży na przyszłość – powiedziałam zamyślona, układając policzek na jego klatce piersiowej. – Będziesz trzymał dyscyplinę, kiedy będzie chodziło o nasze dzieci.

Dziesięć najbliższych sekund upłynęło nam w ciszy, zanim zorientowałam się, co właśnie powiedziałam. Zamarłam w ramionach Scorpiusa, a po chwili odsunęłam się na bezpieczną odległość.

Ciekawość to nie grzechOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz