[14]"Wcale tak."

1.8K 130 212
                                    


Rose

Piąte porwanie było niesamowicie szybką akcją. Miało miejsce w czwartek. Zniknął uczeń, który musiał być wyjątkowo łatwym celem. Gregory Crabbe nie miał wielu znajomych, uchodził raczej za samotnika – rano jako pierwszy opuszczał dormitorium, a wieczorem również pierwszy do niego wracał. Często widywałam, jak przechadzał się po błoniach, a raz czy dwa nawet spostrzegłam, że poczęstował Paplusia jakąś przekąską. Wydawał się zadowolony z braku towarzystwa.

Niestety, był to jeden z czynników, które go zgubiły. Nikt nie zauważył, że go nie ma, aż do momentu, kiedy w piątek rano nie pojawił się na zajęciach. Oczywiście, tak jak zapowiadała McGonagall, natychmiast podniesiono alarm. Początkowo wszyscy myśleli, że musiał zaspać, ale jego koledzy z dormitorium zameldowali, że kiedy się obudzili, nie było go w pokoju. Po kilku dokładniejszych pytaniach wyszło na jaw, że jeden z nich obudził się w nocy w celu skorzystania z toalety i wtedy również nie widział Crabbe'a w sypialni.

„Pięć" musiało być jakąś magiczną liczbą, ponieważ przy pięciu ofiarach sprawa nagle zaczęła być traktowana tak poważnie, jak powinna być od początku. Wujek Harry oficjalnie przejął dowodzenie nad śledztwem.

Za wiele informacji nie udało mu się zebrać, ponieważ już piątek wieczorem zguba się znalazła. Albo została znaleziona. Przeze mnie. Znowu.

Nie spodziewałam się, że ze wszystkich ludzi w Hogwarcie, to ja będę przez to postrzegana w wątpliwym świetle.

– Jeszcze raz, Rosie – westchnął Szef Biura Aurorów, Zbawca Świata Czarodziejów, Wyzwoliciel z Okowów, Honorowy Doradca Ministra Magii, Chłopiec, Który Przeżył, Mój Wujek Harry.

Wydawał się wykończony.

– Nie – żachnęłam się. – Powiedziałam już wszystko. Jeśli naprawdę ktoś z tu obecnych wierzy, że byłabym na tyle głupia, żeby kogoś porwać, a później udawać, że sama go znalazłam, to...

– Rosie, serniczku – odezwał się tata, klękając przy moim krześle. – Oczywiście, że nikt z nas nie uważa, że miałaś z tym coś wspólnego.

– Po prostu nie mamy nic innego – mruknął Harry. – A ty jesteś jedyną osobą, która, być może, widziała prawdziwego sprawcę. Musimy się po prostu upewnić, że nie można w żaden sposób obarczyć cię winą i to udokumentować. Poza tym, twoja wersja wydarzeń musi być całkowicie bez zarzutu, jeśli ktoś by próbował znaleźć w niej luki i zrobić z siebie podejrzaną.

– Dlaczego ktoś miałby próbować?! – warknęłam bezradnie. Dwie godziny przesłuchań to zdecydowanie mój limit. Byłam głodna i nadal nie zdążyłam się przebrać. Wciąż miałam na sobie ciuchy upaprane błotem, w którym znalazłam Crabbe'a. – Jaki sens miałoby podejrzewanie mnie o takie rzeczy?

– Całkiem spory, Rose – powiedziała poważnie mama, opierając się dłońmi o biurko za którym siedział Harry. – Twoi rodzice spędzili kilka lat na walcę z dyskryminacją mugolaków. Twoja matka była torturowana ze względu na swoją „nieczystą" krew, a na przedramieniu wydrapano jej nożem słowo „Szlama". Zemsta może być bardzo przekonującym motywem.

Wujek przyglądał mi się przez chwilę, czekając cierpliwie aż mój wyraz twarzy złagodnieje. Kilka głębokich wdechów pomogło mi się uspokoić. Dopiero wtedy się odezwał.

– A zatem jeszcze raz Rose. Powoli i ze szczegółami.

Poprawiłam się na krześle.

– Około godziny osiemnastej wybrałam się na błonia z moim kotem – zaczęłam po raz trzeci. – Kiedy byłam Blisko Wierzby Bijącej zauważyłam, że ktoś leży na ziemi...

Ciekawość to nie grzechOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz