Rose
– Wolniej, Scamander, jesteś całkiem obok rytmu – oznajmił Malfoy, wymownie wznosząc oczy do nieba.
– Naprawdę zaskakujące, skoro nie ma muzyki – odparował Natychmiast Lorcan, przerywając taniec, więc ja także znieruchomiałam.
– Zgadza się, dlatego Weasley od piętnastu minut liczy na głos, żebyś się nie pogubił – brzmiała natychmiastowa odpowiedź Scorpiusa. – Na Salazara, jakbym wiedział, że jesteś tak nieudolny, nie pozwoliłbym Sinistrze obsadzić cię w głównej roli.
– Wydaje mi się, że nie miałeś w tej kwestii nic do gadania – wypaliłam, zanim zdołałam się powstrzymać.
Malfoy zmierzył mnie wzrokiem, który mógłby spokojnie zmienić kogoś w kamień.
– A szkoda – warknął
Wokół nas usłyszałam kilka pomruków, prawdopodobnie od ludzi, którzy chętnie zgodziliby się z Malfoyem, ale nie mieli dość śmiałości, żeby powiedzieć to na głos. Ja sama, choć bardzo chciałam, nie potrafiłam zaprzeczyć jego słowom. W ciągu tych kilku prób wszyscy mieliśmy okazję zobaczyć, co potrafi Lorcan i niestety, nie pokazał nam niczego imponującego.
Dlaczego Sinistra i reszta komisji obdarowała go główną rolą? Tego nikt nie wiedział. Musieli zobaczyć w nim coś, czego my nie dostrzegamy.
– Dobra, dajmy sobie spokój z tą sceną – westchnął w końcu Malfoy, przeczesując włosy palcami. – Zróbmy oświadczyny pana Collinsa, dobrze? Scamander, spadaj, Finnegan, zapraszam na scenę.
Timothy, wyszczerzony od ucha do ucha, zgarnął jedno z krzeseł stojących pod ścianą i przytargał je na środek sali. Usiadłam, poprawiając moją prowizoryczną „sukienkę". Kostiumy oczywiście nie były jeszcze gotowe, ale przed każdą próbą Cady przewiązywała mi pod piersiami długi do kostek materiał, abym mogła przyzwyczaić się do poruszania w sukni z epoki.
– Dawaj, obrażaj mnie – rzuciłam do Timothy'ego.
– Moment – zakomenderował Malfoy. – Dłonie i pozycja.
Przewróciłam oczami, ale wykonałam to, o co prosił. Póki co, na każdej próbie musiał mi przypominać, jak należy elegancko i skromnie ułożyć dłonie – zarówno w pozycji stojącej i siedzącej – oraz że nie wolno mi opierać się o oparcie krzesła, tylko siedzieć wyprostowana, zostawiając centymetr odstępu.
– I przestań kręcić na mnie tymi oczami – oburzył się. – Takie szczegóły są istotne. Jeśli podczas spektaklu nie będziesz wyglądać jak ułożona panienka z dobrego, dziewiętnastowiecznego domu, nikt nie uwierzy w całą resztę.
Ugryzłam się w język, zanim zdążyłam cokolwiek dodać, po czym zaczęliśmy scenę.
Timothy'ego nie trzeba było upominać w kwestii detali. Wyglądało na to, że całą osobę pana Collinsa miał już doskonale obcykaną. Jak tylko Malfoy dawał nam sygnał, całe ciało Puchona przybierało śliską, pompatyczną manierę. Kiedy się odzywał, brzmiał jak ktoś, kto bardzo chciał zwracać się do ludzi z wyższością, ale nie do końca wiedział, jak to robić. Zmienił nawet akcent, choć nie wiedziałam do końca, jakim się inspirował. Ale skoro Malfoy nie zgłaszał żadnych obiekcji, Tim trzymał się karykaturalnego przeciągania samogłosek. Stworzył Collinsa, z którego wszyscy mieliśmy ochotę się śmiać, ale tego właśnie chciał.
– Dobra – podsumował Malfoy. – Myślę, że tę scenę naprawdę macie już wstępnie dopracowaną. Możemy ją zatwierdzić i na kolejnej próbie wymienimy ją na coś innego – dodał, zerkając na scenariusz ze zmarszczonymi brwiami. – Na dzisiaj koniec, jesteście wolni.
CZYTASZ
Ciekawość to nie grzech
FanfictionMyślałby kto, że skoro Harry Potter dawno skończył szkołę i pokonał Voldemorta, to w całym czarodziejskim świecie będzie panował spokój. Tymczasem do Hogwartu znów zawitał mrok... no, może nie do końca mrok, przynajmniej nie na początku. Jedynie tro...