Na początek trochę prywaty:
Jest taka jedna brzydka choroba genetyczna, zwana rdzeniowym zanikiem mięśni (SMA). Jest też całkiem przydatny lek, który zwie się Spiranza. Niestety, chorzy nie mają do niego dostępu, ponieważ lek ten nie jest w Polsce refundowany.
Nie mamy centralnego rejestru chorych, ale szacuje się, że w Polsce choruje od 400 do 800 osób, a wśród nich mój wspaniały tata, stad moje osobiste powiązanie ze sprawą i prośba do was.
A mianowicie: jest taka jedna fajna petycja, którą można podpisać! Jeśli chcemy, aby lek był refundowany, trzeba wejść w link, który dołączyłam. Pod rozdziałem trzeba kliknąć w "link zewnętrzny". Jeśli chcielibyście podpisać, a coś by nie działało, to śmiało piszcie.
Przy składaniu podpisu podajemy maila, na którego potem przychodzi link aktywacyjny – dopiero po kliknięciu go nasz podpis jest ważny! Bardzo was zachęcam do wsparcia :)
*
Rose
Trzy dni. Nottowie wracali po tylu, ale Gill nie było znacznie dłużej. Można było albo mieć nadzieję, że Byron lada dzień się odnajdzie, albo nastawiać się na znacznie gorszą opcję.
Rozmyślanie nad tym, skąd porywacz wiedział, której nocy dormitorium będzie puste, zajmowało zdecydowanie zbyt wiele mojego czau. Niestety nie potrafiłam powstrzymać się przed analizowaniem opcji, rzucaniem podejrzeń na niewinnych ludzi i zadawaniem dziwnych pytań.
– Rose? – zdenerwował się Lorcan. – Rose, czy ty mnie w ogóle słuchasz?
Często zdarzało mi się również odpływać myślami.
– Przepraszam – powiedziałam szczerze. – Trochę odleciałam. Co mówiłeś?
Chłopak przewrócił oczami, uśmiechając się przy tym lekko.
– Och, nic takiego. Tylko wyrecytowałem cały akapit pana Darcy'ego, kiedy oświadcza się Lizzie. Miło wiedzieć, że dziewczyna mnie słucha, kiedy wyznaję jej miłość.
Moja głowa opadła bezwładnie na biurko, chowając się w ramiona. Miałam na sobie ulubiony, ciemnozielony sweter, za duży o dwa rozmiary i wciąż pachnący szałwią, którą ostatnio Alice z zamiłowaniem paliła w naszym pokoju.
– Naprawdę mi przykro – mruknęłam znowu. – Nie mogę się skupić.
Obiecałam Lorcanowi, że dzisiaj przerobimy połowę naszych wspólnych scen, a przynajmniej ich zarys. Nic z tego nie wychodziło, a ja czułam się okropnie.
– Lepiej powiedz mi, gdzie pobłądziłaś myślami – zachęcił mnie łagodnie. – Może będę umiał pomóc.
Zastanowiłam się chwilkę. Chciałam dowiedzieć się czegoś o Anthonym, a on i Lorcan byli w tym samym domu. Nie wiedziałam jednak, czy darzą się sympatią, więc musiałam delikatnie wybadać grunt. Nie chciałam ryzykować, że urażę Lorcana.
– Anthony Reid – powiedziałam niepewnie. – Jest Krukonem, prawda?
Wydawał się szczerze zaskoczony wyborem tematu. Zmarszczył brwi, a w jego oczach błysnęło coś, czego nie potrafiłam nazwać.
– Tak – odparł krótko. – A co?
– Dobrze się znacie? – Nadal starałam się zachować obojętny ton. – Na którym on właściwie jest roku?
– Na szóstym, chociaż jest w naszym wieku. Oblał trzy przedmioty w czwartej klasie.
Uniosłam brwi, nie mogąc powstrzymać zaskoczenia. W Hogwarcie trzeba było mocno starać się o najlepsze stopnie, ale chyba równie wielki wysiłek był potrzebny, żeby oblać jakiś przedmiot. Zdarzało się to bardzo rzadko, więc dziwiłam się, że nie zapamiętałam, aby ktoś z naszego roku nie przeszedł.
CZYTASZ
Ciekawość to nie grzech
FanfictionMyślałby kto, że skoro Harry Potter dawno skończył szkołę i pokonał Voldemorta, to w całym czarodziejskim świecie będzie panował spokój. Tymczasem do Hogwartu znów zawitał mrok... no, może nie do końca mrok, przynajmniej nie na początku. Jedynie tro...