~42~

270 7 9
                                    

/NIALL/

To była sekunda. Dziewczyna wstała, zrobiła kilka kroków i nagle zatrzymała się przy kanapie. Usłyszałem jak Lou się odzywa do niej, ale nic mu nie odpowiedziała. Złapała się za głowę, drugą rękę przyłożyła do nosa i chciała odejść gdy zemdlała.

-Jess! - krzyknąłem, podbiegając do niej. Zauważyłem, że z nosa leci jej krew. Byłem przerażony gdyż nie wiedziałem co się dzieje.

-Dzwońcie na pogotowie. - zwróciłem się do chłopaków i próbowałem ocucić moją dziewczynę. Łzy zaczęły napływać mi do oczu. Modliłem się aby to nie było nic poważnego, to nie mógł być koniec, nie taki.

*

Już od dobrych 3 godzin siedzimy na korytarzu szpitalnym i nikt nie chce do nas podejść i powiedzieć co się dzieje. Co chwile ktoś wychodzi lub wchodzi do sali, w której trzymają Jessice, ale nikt nic nam nie mówi. Zaczęło mnie to denerwować, zacząłem łazić w tą i z powrotem. Myślałem, że dzięki temu chociaż trochę się uspokoję, ale myliłem się. Byłem kłębkiem nerwów. Chłopcy siedzieli na krzesłach lub stali i cierpliwie czekali. Nie zostawili mnie. Cała ósemka była ze mną. I mój zespół i chłopcy z 5SOS. Byłem im za do ogromnie wdzięczny.

Nagle z sali wyszedł lekarz prowadzący chorobę mojej królewny.Podszedłem do niego, a on spojrzał na mnie smutny.

-Może pan wejść żeby się pożegnać ze swoją dziewczyną. -odparł.

-Co takiego? - zapytałem łamiącym się głosem.

-Zrobiliśmy ponownie badania, rak rozprzestrzenił się szybciej niż się spodziewaliśmy. Nic się już nie da zrobić, przykro mi.Zostały ostatnie chwile jej życia. - odparł i odszedł, a mnie wmurowało. To nie mogło być prawdą. Ona nie mogła umrzeć,zostawić mnie. To nie możliwe. Opanowałem się chcąc pokazać Jess, że jestem silny, chociaż wcale tak nie było i wszedłem do sali, w której leżała. Cała sina, słaba, do jej ciała była podłączona kroplówka i maszyna kontrolująca bicie jej serca.Usiadłem szybko przy jej łóżku na krześle i chwyciłem jej drobną dłoń w swoje. Otworzyła swoje oczy i spojrzała na mnie słabym wzrokiem.

-Niall.. - powiedziała słabo.

-Nic nie mów.

-Niall.. - powtórzyła moje imię. Domyśliłem się, że chce powiedzieć coś ważnego. - Ja umieram już na prawdę. Zostało mina prawdę mało czasu dlatego chcę, żebyś wiedział jak bardzo Cię kocham. Kocham Cię najmocniej na świecie i nigdy Cię nie zostawię, rozumiesz? Będę zawsze przy Tobie. Może nie ciałem, ale na pewno duszą. Będę Ci pomagać i wspierać w każdej chwili. W domu, na koncercie czy wywiadzie. - zaczęła, a do moich oczu zaczęły napływać łzy. Nie potrafiłem tego zahamować. A może nawet nie chciałem? - Będę Twoim aniołem stróżem. Proszę, nie poddawaj się, nie płacz po mnie, żyj dalej i ciesz się życiem.Znajdź sobie nowa dziewczynę, zakochaj się, ożeń się, miej dzieci i duży dom. Żyj tak, jakby mnie nie było. - dokończyła, aż jej oczu zaczęły spływać łzy.

-Co Ty pleciesz za głupoty. Nigdy w nikim się nie zakocham tak jak w Tobie. Jesteś jedyna, wyjątkowa. - mówiłem, płacząc. - Nie opuszczaj mnie. - wyszeptałem całując ją w dłoń. Wyciągnęła swoją prawą rękę i przeczesała mnie po włosach, a później dotknęła mojego policzka. Uśmiechnęła się do mnie co odwzajemniłem przez łzy.

-Taki jest kolej rzeczy. Jedni się rodzą, a drudzy umierają. Każdy w odpowiednim czasie. Każdy ma pisane inaczej. Jeden żyje długo, a drugi krótko i nic na to nie poradzimy. Chce abyś zapamiętał te wszystkie nasze wspólne chwile, które są dla mnie czymś wspaniałym. A także to, że Cię kocham.

-Też Cię kocham, bardzo mocno księżniczko. - odparłem i podniosłem się. Musnąłem jej usta swoimi, a ona to odwzajemniła.Całowaliśmy się przez dłuższą chwilę, był to pocałunek na pożegnanie i nie miałem już wątpliwości. Czułem to jak pragnie przekazać jak bardzo mnie kocha i jak chce abym żył dalej. Jednak ja wiedziałem, że życie bez niej, bez mojego anioła nie ma sensu.Po pocałunku odsunąłem się delikatnie od niej, żeby spojrzeć w jej oczy, ale tego nie zrobiłem. Nie zostało mi to już dane gdyż miała zamknięte oczy i wtedy do moich uszu doszedł głos maszyny,który oznaczał, że jej serce przestało bić.

-Jess? Jess.. proszę nie, Jess. Nie zostawiaj mnie, kochanie. Tak bardzo Cię kocham. - szlochałem, nadal trzymając ją za rękę. Do sali wbiegł lekarz z pielęgniarkami, a Louis z Lukiem mnie wyprowadzili. Oparłem się o ścianę, osuwając po mniej plecami i skuliłem się, chowając twarz w dłoniach. Zacząłem szlochać inie mogłem przestać. Tego było za wiele. W jednej chwili straciłem wszystko. Szczęście, powód do życia, moją kochaną dziewczynę i naszego dziecko. To było pewne, że dziecko nie przeżyło. W końcu nie było jeszcze na tyle duże, aby można je uratować. Po chwili usłyszałem jak z sali wychodzi lekarz i przekazuje chłopakom, że Jessica i jej dziecko nie żyją. Jeszcze bardziej się rozpłakałem na te słowa. Byłem słaby. Bez niej nie miałem po co żyć.

_______________________________________________

No i mamy ostatni rozdział kochani. Co o nim sądzicie? Piszcie swoje opinie w komentarzach. Za kilka dni dodam tutaj jeszcze epilog i pożegnamy się z tym opowiadaniem oraz jego bohaterami. Pozdrawiam C. ♥

KIK - You & I//N.H.Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz