Spotkanie po latach

598 23 0
                                    

Sansa
Wychodzę na dziedziniec. Jego spojrzenie od razu pada na mnie. Moja wściekłość nie ma teraz granic, nienawidzę go, nienawidzę. Rozmawia z Ramsayem, jednak nie odwraca wzroku ode mnie. Staję obok niego
- Lady Sanso - mówi lekko się kłaniając
- Littlefinger - odpowiadam głosem pełnym pogardy
- Lordzie Baelish, może dokończymy rozmowę w zamku? - mówi Ramsay zimnym tonem, on zapewne również nie jest adoratorem Littlefingera...

Ramsay
- Oczywiście, ale najpierw, Lady Sanso, mam dla ciebie...
- Nic od ciebie nie chcę - mówi lodowatym tonem, po czym odwraca się i odchodzi
- Co sprowadza cię do Winterfell?
- Mam informacje, które mogą Lorda interesować, oprócz tego mam dar dla Lady Sansy
- Dar? -  pytam z zaciekawieniem
- Dawna bliska jej osoba, mam nadzieję, że może zostać w Winterfell?
- Tak, tak - odpowiadam od razu - Jakie masz informacje?

Sansa
Zapalam świecę obok posągu Taty. Nie chciałam aby to się tak wtedy potoczyło. Nie spodziewałam się tego, nikt się tego nie spodziewał. Nikt nie wie jak bardzo chciałabym aby tu teraz był, aby mi doradził... powiedział cokolwiek, ale go tu nie ma, nigdy tu nie  wróci. Nigdy mnie nie przytuli i nie powie, że mam się nie martwić. Wzdycham głęboko przyglądając się posągowi, który przedstawia Neda Starka. Czy Fetor miał rację? Byłam pewna, że Joffrey dotrzyma słowa i oszczędzi Tatę, zrobił to co miał zrobić, a Joffrey mimo to, kazał go ściąć.  W tle słyszę kroki, które stają się coraz głośniejsze
- Lordzie Baelish, czy nie wyraziłam się wystarczająco jasno? - pytam  lodowatym tonem. Kroki jednak nie ustają,  Littlefinger się pakuje w tarapaty - Zostaw mnie w spokoju Littlefinger...
- Nie jestem nim -  Powoli odwracam się w stronę właścicielki głosu, nie wierzę w to... radość, którą teraz odczuwam jest nie do opisania. Tak dawno jej nie widziałam. Podbiega do mnie wtulając się we mnie. Odwzajemniam uścisk i z ciepłym uśmiechem  opieram się brodą o jej ramię, nareszcie ktoś komu mogę ufać

Tommen
Otwieram drzwi od naszych królewskich komnat i wchodzę do środka
- Już po wszystkim? - pyta Margaery patrząc przez okno
- Tak - odpowiadqm podchodząc do niej - Wielki Wróbel i jego wyznawcy zostali ścięci,  nie masz się czym martwić - mówię całując ją w czoło
- Obudziło się - mówi z uśmiechem kładąc dłoń na brzuchu - Zawsze kiedy coś mówisz, to się zaczyna wiercić - dodaje ze śmiechem, który odwzajemniam - Jeszcze tylko kilka tygodni...

                           Wieczór
Sansa
- Jak to się stało?
- Co takiego? - pytam rozczesując włosy
- Ty, z nim - odpowiada zjadając kolejne ciastko z owocami leśnymi
- Tak się życie potoczyło - odpowiadam wzdychając
- Bardzo go nienawidzisz?
- Nawet nie wiesz jak bardzo - odpowiadam  ziewając
- Jest już późno, idź spać - mówi Arya wstając i przytulając mnie na pożegnanie, odwzajemniam uścisk - Dobranoc
- Dobranoc - odpowiadam z uśmiechem. Dobranoc... kiedy ostatnio miałam taką noc? Arya wychodzi z komnaty, ruszam w stronę łóżka małżeńskiego i kładę się przykrywając się futrem, kolejna okropna noc przede mną...

Margaery
- Proszę, zaśnij - mówię kładąc dłoń na wypukłym brzuszku, jednak dziecko dalej się wierci. Wzdycham głęboko - Tatuś zaraz przyjdzie - mówię wstając i rozpoczynając rutynowy spacer po komnacie... Tommen ma raz w tygodniu zebranie rady królewskiej, pojawia się na nim, jako odpowiedzialny i dobry król. Jest lepszym królem niż Robert Baratheon, o Joffreyu nie wspominając... 
- Nie możesz zasnąć? - pyta Tommen zamykając za sobą drzwi
- Wierci się
- Tak bardzo chcesz już tu być? - pyta Tommen kładąc dłoń na brzuszku i całując mnie w czoło - Jesteś pełne energii - mówi całując brzuszek - A ty jak się czujesz Margaery? Wszystko dobrze?
- Tak - odpowiadam ze śmiechem - Czuję się bardzo dobrze, dziecko również - dodaje z jeszcze szerszym uśmiechem - Myślałeś nad imieniem?
- Bardzo podoba mi się imie Lyanna, a według ciebie?
- Eddard - odpowiadam z delikatnym uśmiechem - Podoba mi się Eddard, ale Lyanna również brzmi ładnie, nie myślałeś nad imieniem dla chłopca?
- Jakoś od razu pomyślałem o imieniu Lyanna, dobrze przecież wiesz, że zawsze chciałem mieć córkę
- Tak, wiem

Sansa
- Co ty robisz? - Ramsay od dłuższej chwili spaceruje po komnacie
- W tym tygodniu pójdziesz do Maestera
- Słucham? - pytam wstając z łóżka i podchodząc do niego - Na jakiej podstawie?
- Jesteś moją żoną i będziesz robiła to czego chcę
- Nie - mówię patrząc mu w oczy z nienawiścią - Nie jestem jakąś kurwą, z którą możesz robić wszystko
- Będziesz wykonywała polecenia - mówi z lekkim zdenerwowaniem
- Pomyliłeś mnie chyba ze sługą
- Pójdziesz i koniec dyskusji - rozwścieczona prycham i kładę się do łóżka przykrywając się szczelnie futrem i zamykają oczy, jeśli on choć spróbuje mnie dziś dotknąć, skończy gorzej niż Fetor...

Daenerys
- Zasnął? - Jon w odpowiedzi kiwa głową z uśmiechem, podchodzi do okna wyglądając  na dziedziniec
- Był zmęczony - mówi z lekkim uśmiechem - Szykuje się podobno wojna
- Jaka wojna? - pytam siadając na łóżku - Kto?
-  Nie wiem czy na pewno będzie wojna, ale podobno Yara Greyjoy szuka sojuszników
- Greyjoyowie przecież nie są przywiązani do lądu, są przywiązani bardziej do morza, po co Yara Greyjoy miałaby atakować Westeros?

Fetor
Wszyscy sądzą, że postradałem rozum. To po części prawda. Fetor nie jest Theonem Greyjoyem, który chciał uciec. Fetor jest posłuszny Lordowi Boltonowi. Fetorowi odpowiada mieszkanie i spanie w psiarni. Fetor pamięta gdy Lady Sansa zobaczyła go po raz pierwszy, gdy przybyła do Winterfell. Nie była wtedy taka jaka jest teraz. Tamta Lady Sansa nie chciała nikogo skrzywdzić. Teraz Lady Sansa jest bardziej podobna do Lorda Boltona, tak samo jak Lord Bolton zaczęła przykuwać Fetora do krzyża. Lord Ramsay robił wszystko sam, sam przykuwał Fetora, sam ciął Fetora i sam rozmawiał z Fetorem. Lady Sansa mówi, a Mary i Anne robią to czego chce Lady Sansa. Lady Sansa wypomina Fetorowi co złego zrobił Theon Greyjoy, ale Fetor nie jest Theonem Greyjoyem. Theon Greyjoy nie żyje, jest tylko Fetor

Arya
Littlefinger twierdził, że w Winterfell jest tak jak gdy je opuszczałam. Kłamał. Gdy opuszczałam Winterfell panowała tu ciepła domowa atmosfera, teraz jednak jedyne co panuje w Winterfell to chłód, wbrew temu, że w Westeros panuje lato. Sansa nie jest szczęśliwa, jest obojętna. Zawsze przecież marzyła o małżeństwie, jednak w jej marzeniach, małżeństwo wyglądało inaczej. Nie jest ono przepełnionym uczuciem związkiem dwóch ludzi, którzy zrobiliby dla siebie wszystko, prędzej jest to zimny i chłodny obowiązek, który jest zmuszona wykonać. Nie jest to ta sama dziewczyna, którą widziałam cztery lata temu, jednak nie wiem czy jej zmiana jest zła, czy też dobra

Ramsay
Spaceruję po komnacie, nie mogę zasnąć. Yara Greyjoy szuka sojuszników, w całym Westeros. Raczej nie będzie atakowała Winterfell, jedyne co może ją interesować w Winterfell to Fetor... nie będę nic robił Sansie, póki się nie dowiem czy jest przy nadziei... światło księżyca oświetla jej spokojną idealnie bladą twarz, z resztą Sansa cała jest idealnie blada. Jedt otulona szczelnie futrem, a włosy pozostawiła rozpuszczone. Pierwszy raz od naszej nocy poślubnej śpi spokojnie... muszę iść się przewietrzyć. Wychodzę  z komnaty i ruszam w stronę pustego Bożego Gaju. Ostrożnie wchodzę do środka i spaceruję. Dlaczego Yara Greyjoy miałaby atakować? Oni wolą to  pieprzone morze od lądu, więc dlaczego atakuje Westeros?
- Boisz się - mówi cichy głos - Czego się boisz? - właściciel głosu zmienił położenie
- Pokaż się - mówię stanowczym tonem
- Boisz się, że Lordowie Północy cię zdradzą - głos się bardzo szybko przemieszcza, jednak nie słyszę żadnych kroków - Że odwrócą się od ciebie wszyscy i cię zniszczą
- Pokaż się - mówię bardziej stanowczym i twardszym tonem
- I znów staniesz się  tylko zwykłym bękartem...

Bad WolvesOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz