Księżniczka

410 20 0
                                    

Olenna
- Margaery, musisz odpocząć kochanie, jesteś wykończona
- Za chwilę - odpowiada. Mimo zmęczenia i bólu, który przeżyła podczas nocy wydając na świat dziecko, ciągle trzyma je w ramionach i wpatruje się w nie jak w największy cud świata. Ma podkrążone oczy i co jakiś czas ziewa, jednak nie odwraca wzroku od Księżniczki. Lyanna ma na główce włosy, czarne jak noc i gęste jak na noworodka, jej oczy zapewne przybiorą barwę granatu, dziewczynka wdała się w Baratheonów, lecz wbrew temu jest podobna do Margaery, tak samo jak ona jest cicha i spokojna. Moja kochana wnuczka wpatruje się w nią jak każdy, w nią gdy się urodziła te 18 lat temu... pamiętam to, w końcu nie byłam aż tak stara gdy się urodziła, ten przygłup zwany moim synem miał 20 lat, a ja 39...
- Margaery
- Już Babciu - odpowiada z uśmiechem podchodząc do łóżeczka, delikatnie wkłada ją do kołyski i zapewne przykrywa kocykiem z jej dzieciństwa, przez tą pieprzoną burzę jest zimno... - Co o niej sądzisz babciu?
- Oprócz niej raz widziałam takie dziecko
- A nie 3 razy? Co z tatą i Lorasem?
- Twój ojciec nie wiadomo dlaczego darł się i ciągle był cały czerwony od tego darcia się, twój brat, podobnie jak wasz przygłupawy ojciec był cały czerwony od płaczu, jakże to było wkurwiające
- Babciu - mówi ze śmiechem
- A ty jak i moja wspaniała prawnuczka ciche i spokojne maleństwa
- Zrobiłabym dla niej wszystko - mówi schylając się aby odgarnąć jej kosmyk czarnych włosów z czoła
- Miejmy nadzieję, że nie będzie krnąbrną nastolatką...
- Nie jestem i nje byłam przecież krnąbrna
- Nie, ale musisz pamiętać moja droga, że oprócz krwi Tyrellów ma w sobie również krew Baratheonów i Lannisterów, a ci potrafią dać do wiwatu

Sansa
- To była dobra decyzja - mówi Arya znów przykładając swoją dłoń do uwypuklenia
- Zaczęła się ruszać gdy miałam to wypić, ma wyczucie czasu... - mówię wzdychając
- Skąd wiesz, że to ona?
- Nie wiem i tak nie kocham tego dziecka Arya, to Bolton...
- Sansa, nie wiesz jakie to dziecko będzie, to że będzie Boltonem nic nie znaczy
- To jego dziecko... - odpowiadam, tak, jego dziecko...
- I twoje Sansa, ty je w sobie nosisz, nie on, ty czujesz jego ruchy a nie on. Ty jesteś matką tego dziecka, pokochasz je od razu gdy je zobaczysz
- Nie chce żeby on je skrzywdził...
- Sansa, postawmy sprawę jasno, kochasz to dziecko, zamknij usta, dobrze wiesz, że mam rację, gdy tylko je zobaczysz, pokochasz je całą sobą, a on go nie skrzywdzi, ile razy ci już mówiłam, że wystarczy jedno słowo i on zniknie? - kładę dłoń na uwypukleniu, rusza się... - To nie jest Ramsay, nawet jeśli będzie do niego podobne to co z tego? To dziecko ma w sobie krew Starków, twoją krew, cząstkę ciebie, więc skończ pieprzyć głupoty

Cersei
- Dziewczynka? -pytam zaglądając do łóżeczka, dziecko nie płacze... Gdy Joff Myrcella i Tommen byli niemowlętami, ciągle byli cali czerwoni od płaczu, a to dziecko? Jest blade i spokojne. Leży pod kocykiem, zielonym z powyszywanymi złotą nicią różami, oprócz tego do łóżeczka są przymocowane sztuczne złote róże, wszędzie te pieprzone kwiaty... - Jak ma na imię?
- Lyanna - odpowiada Margaery. Dziecko ma czarne włosy, gęste czarne włosy, cechy Baratheonów, wygląda na to, że Tommen jest synem Roberta... Dziewczynka ma kształt oczu jak jego matka... otwiera powoli oczy, granatowe, Robert miał taki kolor oczu...
- Niepodobne do Tommena
- Masz z tym problem? Czy coś ci nie odpowiada w mojej prawnuczce? Córce twojego syna? - pyta Królowa Cierni tnąc mnie swymi spojrzeniami
- Właśnie, prawnuczka, nie prawnuk, a patrząc na to jak Margaery ledwo co wydała na świat to dziecko, następny poród będzie dla niej wyrokiem śmierci - odpowiadam odwracając wzrok od dziecka
- Nie było cię przy tym, skąd możesz wiedzieć jak to wyglądało? - pyta Margaery odwracając wzrok od dziecka
- Lady Lannister, Król kazał cię znaleźć

Ramsay
To jest popieprzone, zakochałem się w kobiecie, którą skrzywdziłem, w kobiecie która mnie nienawidzi. Drzwi od sali narad się zamykają, w moją stronę zmierza Arya Stark
- O co chodzi? - pytam patrząc na drobną dziewczynę
- Sansa - odpowiada siadając na krześle i kładąc nogi na stole - Wiem co jej zrobiłeś - mówi bawiąc się sztyletem, który trzyma w dłoni - Jak sądzisz ile będziesz się dławił krwią gdy poderżnę ci gardło? Albo może cię potorturuję na krzyżu? Nie mogę się zdecydować
- Arya...
- Dlaczego jej to zrobiłeś? Zrobiła ci coś? Zniszczyła ci twoją ulubioną zabawkę?
- Ale zmieniłem się, ona nosi nasze dziecko
- Wiesz co Sansa sądzi o tym dziecku? Twierdzi, że go nie kocha, co nie jest prawdą, ale to nie jest istotne. Twierdzi, że nosi w sobie dziecko potwora, boi się, że je skrzywdzisz tak samo jak ją - mówi wstając i podchodząc do mnie - Wiesz, mam pewną listę, na samej górze był Jofffrey, lista jest praktycznie pusta, ale teraz to ty znajdujesz się na samej górze - mówi przykładanąc sztylet do mojej szyi - Spróbuj się ruszyć, to skończysz z poderżniętm gardłem, zdenerwuj mnie, a skończysz tak samo
- Zakochałem się w niej - Arya patrzy mi z zaskoczeniem w oczy - Nawet nie wiesz, jak żałuję tego co zrobiłem...
- Wiesz, nie znam się na miłości, le gdybyś ją kochał nie zrobiłbyś jej...
- Nawet nie wiesz jak chciałbym ją przytulić, czy pocałować, chciałbym ją za to wszystki przeprosić...
-Zrób to, idź do niej, jeśli nie udowodnisz swojegi uczucia do niej do końca tego roku, w piereszym dniu, nowego roku cię zabiję

Tommen
- Przeszkadza ci, że nie jest do ciebie podobna?
- Skąd ta myśl? - pytam całując Margaery w czubek głowy - Jest idealna
- Cersei robiła mi dziś wyrzuty o to, że dziecko nie jest do ciebie podobne i że nie urodziłam chłopca i powiedziała, że szansa na to, że urodzę ci syna są znikome, przez ten poród....
- Byłaś dzielna - mówię odwracając ją do siebie przodem - Nie przeżyłaś go źle, po prostu porody są bolesne, a to, że urodziłaś mi córkę nie jest złe, Margaery - mówię sadzając ją na moich kolanach - Kocham cię, a Lyanna, jest idealna i podobna do ciebie
- Ty też tak sądzisz?
- Rozmawiałem z twoją Babcią - odpowiadam z lekkim uśmiechem. Przybliżam się do niej i delikatnie całuję ją w policzek - Jesteś najwspanialszą kobietą, do tego urodziłaś mi wspaniałe dziecko, nie masz się czym martwić - Margaery przybliża się do mnie i zaczyna pocałunek...

Sansa
- Nawet nie wiesz jak tego żałuję, zakochałem się w tobie - mówił do mnie, przez dłuższy moment na temat tego, jak żałuje tego co mi zrobił - Kocham Cię

Ramsay
Wybucha niepohamowanym śmiechem, po chwili przerywa i ciągle rozbawiona patrzy mi w oczy
- Jesteś żałosny, sądzisz, że po tym wszystkim... - przybliżam się do niej i rozpoczynam pocałunek, Sansa odwzajemnia go delikatnie, kładę dłoń na jej biodrze... w tym momencie Sansa odpycha mnie od siebie i uderza z całej siły w twarz... - Nie dotykaj mnie
- Sansa...
- Wyjdź - wychodzę i zamykam za sobą drzwi
- Nie żebym się przemądrzała, ale to chyba nie idzie w dobrym kierunku, moja siostra chyba nie zareagowała pozytywnie

Bad WolvesOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz