Odwiedziny

311 14 0
                                    

Sansa
- On jest taki mały
- Jak każde niemowle Aegon - odpowiadam z uśmiechem - Też kiedyś byłeś taki mały
- Ciociu, wszystko dobrze? - chłopiec ma ciemne oczy jak Jon, jednak włosy ma po Dany, patrzy mi w oczy i kładzie swoją maleńką rączkę na mojej dłoni
- Tak Aegon - odpowiadam całując go w policzek
- Jesteś szczęśliwa Ciociu? - Szczęście, jedynym co sprawia, że jestem szczęśliwa jest  Bastian. Bez niego w dalszym ciągu byłabym pozbawiona emocji czy uśmiechu
- Tak, czemu tak cię to wszystko ciekawi? - pytam unosząc brwi, jak na małe dziecko jest inteligentny, widzi rzeczy, których nawet dorośli nie dostrzegają
- Słyszałem, że ludzie nie zawsze gdy się uśmiechają są szczęśliwi, że czasem udają, martwię się o ciebie Ciociu
- Nie musisz się niczym martwić Kochany - mówię z uśmiechem patrząc w oczy Starka - Chodźmy na dół - mówię wstając z Bastianem w ramionach i z Aegonem u boku schodzę na dół. Bastian nie śpi, przygląda się moim  rudym włosom, które go ciekawią. Aegon otwiera drzwi i przepuszcza mnie przed sobą z delikatnym uśmiechem wchodzę do komnaty. Lordowie powoli się zjeżdżają aby uczcić przyjście na świat Bastiana Boltona, do uroczystości ma dojść za tydzień, 15 sierpnia
- Bastian - mówi z uśmiechem patrząc na niemowle w moich ramionach - Ma twoje oczy
- Wiem - odpowiadam z lekkim uśmiechem - Dziedzic Winterfell, przyszły Namiestnik Północy - Jon z uśmiechem patrzy jak Bastian ziewa- Ktoś tu jest śpiący - mówię delikatnie całując dziecko w czoło
- Stracono podejrzanych, sojuszników Yary Greyjoy - mówi Jon z poważnym wyrazem twarzy
- Skąd pewność, że to oni? - pyta Dany  patrząc na Jona
- Rozpoznał ich jeden z zamachowców, Yara Greyjoy nie ma sojuszników
- Jesteś pewien? Według informacji, które mam, Yara Greyjoy nie należy do uległych kobiet - mówi Ramsay odstawiając kielich po winie na stół

Yara
- Jakie to uczucie wuju? - Euron Greyjoy  jest przykuty łańcuchem do ściany, z której spływają na niego powoli zimne krople wody. Nie jadł od co najmniej tygodnia, nie pił, a krople wody powoli doprowadzają go do obłędu, do szaleństwa - Pokonany przez zwykłą  głupią dziewczynę - zbliżam się do niego, nic nie mówi, milczy. Głód i pragnienie to dopiero początek jego cierpienia - To jest dopiero początek, jak to szło wuju? Mówiłeś, że jesteś sztormem? - pytam unosząc brwi ku górze - Sztorm - mówię z rozbawieniem łapiąc go za gardło - Jesteś nikim wuju - moja dłoń zaciska się na jego gardle- Nawet pustelnicy na Żelaznych Wyspach, wiedzą, że jesteś wart mniej niż choć ziarno piasku, sztormem nie jesteś. Pozwolę ci jeszcze żyć - zabieram dłoń z jego gardła, Euron głęboko oddycha walcząc o każdy oddech - Sztorm cię niedługo pochłonie

         Parę dni później, południe

Garść soli wcieram w twarz Eurona
- Morska sól - mówię biorąc kolejną garść soli - Morze jest ponoć twoim żywiołem -  kolejny raz wcieram sól w jego twarz - Zanim dam ci umrzeć, pocierpisz wuju, zasługujesz na to
- Sądzisz... - zaczyna Euron podnosząc swój wzrok na mnie - Będziesz rządziła, a co potem? Ród Greyjoy przepadnie, mordując mnie....
- Zapewnie spokoj, umrzesz krzycząc, jeszcze będziesz błagał o litość

Margaery
- Jest uroczy - mówię z uśmiechem patrząc na Bastiana, który leży w łóżeczku
- Tak- mówi Sansa patrząc na niego z uśmiechem. Patrzy na niego takim spojrzeniem jak ja na Lyannę, czysta miłość w spojrzeniu - Kochany synek - mówi patrząc z uśmiechem jak Bastian zaciska swoją rączkę na jej dłoni - Jak się czujesz Marg?
- Bardzo dobrze - odpowiadam z uśmiechem - A jak u ciebie San? Odnajdujesz się w roli Mamy?
- Tak - odpowiada z uśmiechem - Zrobiłabym dla niego wszystko - mówi odgarniając Bastianowi włosy z czoła - Myślałam, że go znienawidzę
- Sansa, nie znienawidziłabyś go, to twoje dziecko, kochasz je i to się nie zmieni kochana

Cersei
Władzę sprawuje Tyrion. Królewski Namiestnik.... mam ochotę zwymiotować gdy to słyszę. Karzeł Namiestnikiem... kurwa. Wino jest jedynym co jest w stanie mi pomóc. Zawsze wiedziałam, że ci, których masz za przyjaciół cię zostawią. Nikigo nie dopuszczałam do siebie, blisko byłam jedynie z moim bratem, rycerz z Gwardii Królewskiej... ale to, że on mnie zdradził i zostawił? Człowiek, któremu ufałam najbardziej? Po prostu kurwa odszedł, nagle uznał, że będzie rycerzem w tej pieprzonej lśniącej zbroi, ciekawe jak długo zajmie zanim jego blask zniknie....

                            Wieczór

- Czego chcesz? - pytam patrząc na tego cholernego karła
- Po co ta nienawiść w głosie?
- Jesteś zakałą rodu Lannisterów - mówię mrożąc go wzrokiem - Najgorszym co istnieje
- Tak tak siostro, a ty jesteś idealnym przykładem Lannistera...

Ramsay
- Zaczekaj - mówi Tommen kładąc mi dłoń na ramieniu. Sądziłem, że wszedł do komnaty z Margaery - Mam propozycję Bolton
- Tak, Wasza Wysokość?
- Bez tego tytułu - mówi unosząc brwi ku górze - dla ciebie Tommen, posłuchaj, chcę zrobić coś czego nie zdążył, ja mam córkę ty masz syna, połączymy nasze rody
- Dlaczego? - pytam z zaskoczeniem - To wielki zaszczyt, ale...
- Sansa i Margaery się przyjaźnią, założeniem mojego ojca było założenie paktu, łączącego Północ i Południe, zacznijmy ten pakt od połączenia mojej córki i twojego syna
- Zaczniemy?
- Zobaczymy czy będzie ciąg dalszy tego paktu, w zależności od tego co przyniesie przyszłość - mówi po czym kładzie mi dłoń na ramieniu - Widać w tobie zmianę, dobranoc - mówi i po raz pierwszy się uśmiecha. Król odwraca się i rusza w stronę swej komnaty

Tommen
Z uśmiechem całuję Lyannę w policzek a ta odpowiada śmiechem
- Rozmawiałeś z nim?
- Nie masz się o co martwić Marg - mówię kładąc Lyannę na łóżku - Pakt Północy z Południem zostanie doprowadzony do skutku - mówię całując ją w czoło, Marg uśmiecha się delikatnie i stając na palcach całuje mnie delikatnie w usta, po czym się we mnie wtula - Zrobiłbym dla ciebie wszystko
- Wiem Tommen

Ramsay
- Bolton... - mówi zsuwając moje dłonie ze swojej talii
- Przyznaj to - moje dłonie ponownie wędrują na jej talię
- Bolton...-  próbuje ponownie zsunąć moje dłonie ze swojej talii, nie pozwalam na to - Przestań
- Przyznaj to
- BOLTON! - Wściekła się, uderza mnie  pięścią w klatkę  piersiową
- Przyznaj to
- CO? CO MAM CI PRZYZNAĆ?! - jest wściekła, jej twarz się zaczerwieniła od tego. Dziewczyna uderza mnie w twarz - CO? CO MAM CI PRZYZNAĆ!?
- Dlaczego nie chcesz być szczęśliwa?
- O CO CI CHODZI?! - nigdy nie widziałem jej tak wściekłej. Delikatnie rozpoczynam pocałunek, Sansa odsuwa mnie od siebie - NIENAWIDZĘ CIĘ - mówi uderzając mnie w twarz -NIENAWIDZĘ
- Sansa... - mówię łapiąc jej dłonie- Nie chcę cię skrzywdzić
- Sądzisz, że ci uwierzę? - jej głos nie wyraża żadnych emocji - Po tym wszystkim?

Sansa
- Sansa... - nie mogę go uderzyć, nie mam jak - Proszę - zwalnia uścisk uwalniając moje dłonie - Daj mi szansę, proszę
- Nie - czuję jego dłoń na mojej talii - Nie
- Nie chcę cię skrzywdzić
- Bolton... - Ramsay podnosi mnie i sadza na stole, jestem z nim równa wzrostem, patrzy mi głęboko w oczy
- Stark - mówi, jest tuż przede mną - Sansa Stark - przybliża się i ponownie rozpoczyna pocałunek, jest delikatny, jak nigdy wcześniej - Nigdy cię nie skrzywdzę

Ramsay
Sansa odwzajemnia pocałunek, jest namiętna i jednocześnie delikatna. Swoje dłonie opiera na moich ramionach. Moje dłonie wędrują po jej figurze, Sansa nie zaprzecza, jedynie odwzajemnia pocałunek i jest coraz bliżej. Podgryza moją dolną wargę, w dalszym ciągu jesteśmy razem, w namiętnym pocałunku, który jest początkiem czegoś nowego

Bad WolvesOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz