Upływający czas

288 15 1
                                    

Rok później, końcówka sierpnia

Sansa
- To wspaniała wiadomość - mówi Arya z szerokim uśmiechem przytulając mnie, radosna Arya to naprawdę niecodzienny widok - Kiedy ma...
- Luty - odpowiadam z uśmiechem - Jesteś pierwszą osobą, która o tym wie - uśmiech gości na mojej twarzy odkąd się dowiedziałam, noszę w sobie dziecko

Yara
Tortury go wyniszczają, ale nie damu umrzeć, nie zasługuje na śmierć. Zasługuje na cierpienie, długie i bolesne...

Jaime
Kochana Lyanna, nie wiem nawet jak to możliwe, ale Maleńka z dnia na dzień jest coraz piękniejsza, stwierdzenie mówiący o tym, że rozkwita jak kwiat róży pasuje idealnie. Czarne jak noc włosy Baratheonki opadają na jej drobniutkie ramiona, jednak największym zaciekawieniem cieszą się oczy Księżniczki, z jednej strony są to oczy granatowe, jednak ich barwa jest na tyle mocna, że nie można pomylić jej z innym kolorem. Wyglądem Księżniczka wdała się w Królową Margaery, słodka i niewinna, pytanie brzmi, czy czas nie pokaże skrywanych kolców, pazurów czy też porywczości...

Ramsay
- Zasnął? - pyta Sansa kładąc się na łóżku obok mnie
- Tak - odpowiadam - Co Maester ci powiedział na temat mdłości i tych problemów ze snem? - pytam poważniejąc - Wszystko dobrze?
- Tak - odpowiada z lekkim uśmiechem- Nawet nie wiesz jak bardzo Bolton - uśmiech nie schodzi jej z twarzy
- Co ci powiedział Maester? - San nadal z twarzy nie schodzi radosny uśmiech, jest szczęśliwa - Stark...
- Catelyn - mówi Sansa z uśmiechem
- To imie, Maester podał ci imię?
- Jestem brzemienna - mówi z uśmiechem, radość jest słowem, które definiuje dokładnie wygląd Sansy, a mnie? - Bolton?

Sansa
Delikatnie przygryzam jego dolną wargę, dłoń Boltona zsuwa się na moje udo, przybliżam się do niego jeszcze bardziej. Jego pocałunki delikatnie schodzą na moją szyję, gdy z nim jestem czuję błogość i szczęścia, a czasem doprowadza mnie wręcz do bardzo, ale to bardzo szczęśliwego stanu...

Margaery
Lyanna powoli i ostrożnie stara się chodzić pod czujnym okiem Tommena
- Chodź do tatusia - Maleńka ostrożnym chwiejnym krokiem odchodzi ode mnie, powoli puszczam jej maleńkie rączki. Tommen jest od niej trochę oddalony, jednak jest zestresowany, widać to po nim, uśmiecha się szeroko - Chodź Maleńka

Tommen
Maleńka przygryza swoją dolną wargę
- Chodź kochanie - mówię z uśmiechem, Lyanna patrzy mi w oczy, po czym zarumieniona i z uśmiechem szybciej rusza w moją stronę, rozkładam ramiona, a Maleńka podchodzi do mnie i się we mnie wtula. Moje spojrzenie wędruje na Margaery, która z radosnym uśmiechem patrzy jak nasza kochana córeczka stawia pierwsze kroki w swoim życiu...

Ellaria
Krew mężczyzny wypływa z jego serca powoli naznaczając wzór na jego zielonej koszuli. Nie spodziewał się tego, śmierć nadeszła szybko, ruch był szybli, jego odejście było szybkie, jedyne co jest powolne to strużka krwi wypływająca z jego jeszcze do niedawna bijącego serca...

Sansa
- Jesteś szczęśliwa - mówi Arya z uśmiechem - Myślałaś nad imieniem?
- Córka będzie nosiła imie Catelyn, co do syna nie wiem - odpowiadam z delikatnym uśmiechem
- Geralt
- Słucham? - pytam unosząc brwi ku górze
- Geralt to oryginalne imię, nazwij go tak San - mówi z delikatnym uśmiechem - Będzie wojownikiem
- Geralt Bolton, skąd wzięłaś to imię Arya?
- Usłyszałam je kiedyś, to bardzo ładne imię San - mówi całując Bastiana w czoło, na co ten odpowiada uśmiechem

Koniec stycznia

Olenna
Margaery spodziewa się dziecka, jest przeszczęśliwa, wiadomość o nowym potomku wprowadziła nieopisaną radość w Królewskiej Przystanii, jednak nie jest to jedyna zmiana. Loras został Ojcem, 19 września na świat przyszedł Garlan Tyrell, kochany maleńki Garlan

Jaime
Król i Królowa wraz z maleńką Lyanną ruszyli na spacer za Królewską Przystanią w cichym i spokojnym miejscu. Ciemnozielona suknia Królowej przylega, jej stan jest widoczny. Bezpieczeństwo Królowej jest narażone, nosi w sobie dziecko. Maleńka Lyanna idzie dumnie stawiając nóżkę przed nóżką z dumnie uniesioną głową. Radość pary Królewskiej napawa tą cholerną stolicę czymś pozytywnym. Dwóch mężczyzn łapie Króla i odciąga go do tyłu. Wszyscy strażnicy od razu ruszają w stronę Króla, zostawili Królową. W stronę Królowej Margaery, zmierza mężczyzna z długim nożem

Margaery
- Nie ruszaj się kochanie - mówię stając przed Lyanną, która zestresowana łapie mnie za dłoń
- Wytnę je z ciebie - mężczyzna nie ma jednego oka, pozostał po nim oczodół
- Mamo - głos Lyanny drży, jest przerażona
- Nie bój się kochanie, nie pozwolę cię skrzywdzić

Tommen
Jeden z mężczyzn padł na ziemię, został jeszcze jeden, moje spojrzenie pada na Margaery. Lyanna, stojąca za nią jest przerażona, trzęsie się i mocno trzyma dłoń Margaery, która powoli cofa się do tyłu. W jej kierunku zmierza mężczyzna z długim nożem

Nożownik
Królowa nie okazuje strachu, próbuje zachować spokój, Król jest zajęty przez dwóch pozostałych, mnie zostało jedynie przebicie Królowej nożem. Przed Królową wskakuje rycerz w zbroi, jedna z jego dłoni jest złota
- Pierdolony Lannister - komentuję widząc jak wyciąga miecz lewą ręką - Nic ci to nie da - Lannister rozpoczyna atak, próbując wytrącić mi miecz z dłoni, zgrabnie unikam ataku lannisterskiego ostrza. Rycerz zbliża się coraz bardziej, ani razu nie przerwał ataku, ciągle usiłuje wytrącić mi broń. Bierze szeroki rozmach, klękam kopiąc jego nogę, w efekcie czego upada - Pierdolony Lannister - wymijam go i ruszam w stronę Królowej, odeszła, jednak wciąż jest zbyt blisko - Cholerny Lannister - ostrze Lannistera przecięło moje ścięgna, klękam, jak to cholernie boli, krew spływa po mpich nogach, od początku wiedziałem, że zgoda na ten pieprzony plan to błąd
- Jak już to Jaime pieprzony Lannister skurwielu - szept tuż obok mojego ucha, następnie zimne ostrze...

Wieczór

Jaime
- Słyszałam o tym co dziś zrobiłeś, to było odważne
- To nic takiego, robię to co muszę - Królowa Cierni pierwszy raz nie użyła sarkazmu w mojej obecności
- Nazywali cię Królobójcą, jednak to co dziś zrobiłeś, dowodzi, że jesteś człowiekiem honoru, prawdziwym człowiekiem honoru, bądź nim dalej Sir Jaime

Ramsay
- Zasnął tak? - pytam ze śmiechem widząc Bastiana, który leży przytulony do wypukłego brzucha Sansy, do porodu pozostało mało czasu
- Tak - odpowiada z uśmiechem odgarniając mu włosy z czoła
- To jus? - pyta otwierając oczy
- Nie - odpowiada Sansa z uśmiechem całując go w czoło - Dam ci znać, dobranoc Bash
- Doblanoc Mamo - mówi ziewając, podchodzę do niego i ostrożnie zanoszę go do łóżeczka, na szczęście się w nim mieści
- Jak się czujesz?
- Bardzo dobrze - odpowiada z uśmiechem. Zbliżam się i całuję brzuszek Sansy - Jeszcze trochę Bolton, jeszcze trochę

Bad WolvesOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz