Aby na pewno?

133 6 0
                                    

Lyanna
Alerie zasnęła. Śpi z rączkami zaciśniętymi w maleńkie  pięści otulona przez  kocyk. Jest niesamowicie spokojna. Nie słyszałam nawet aby choć raz zapłakała. Jednak i to może być jedynie zwykłym przeświadczeniem,które nie zaistnieje. Z tego co wiem to sama byłam  spokojnym i cichym  dzieckiem... potem jednak nauczyłam  się chodzić... mówić i cała opinia mówiąca o tym, że Księżniczka ma łagodną naturę zniknęła. Jednak co mogę na go poradzić. Nie ukrywam niczego  przed  bliskimi mi osobami, a lud zna opowieści,które do niego docierają. W całym życiu królewskim najgorsza jest polityka. Ta sztuczność. Sama nawet nie wiem kto wymyślił, że dwoje obcych sobie ludzicma reprezentować małżeństwo oparte na miłości. Z resztą  i tak nikt w to praktycznie  nie wierzy. Bo jak dwie kompletnie  obce sobie osoby mają się stać sobie bliskie w ognistym uczuciu miłości gdy go nie czują. Udawanie. O tak, udawanie to główna  cecha. Nawet córki czy synowie Lordow muszą udawać. Jednak największy ciężar jest na barkach rodziny królewskiej. Każdy jest nią zainteresowany, w pozytywnym  czy też negatywnym  sensie. Zawsze dziwiło mnie inne zachowanie na uroczystościach  czy też drodze do septu, czy nawet zwykłym  spacerze. Udawanie się do domów  dla sierot i interesowanie się ich losem owszem, współczuje im z całego serca, że straciły rodziny i są same, skazane na łaskę innych.  Jednak nie  myślę  o nich każdego dnia. Nie martwię się tym czy mają wszystko czego potrzebują. Nie myśle nad takimi kwestiami. Owszem, jako Księżniczka myślę  o dobru ogółu ludu Siedmiu  Królestw, jednak to rodzinę stawiam na pierwszym miejscu. Zawsze  tak  było jest i będzie. Alerie też na pewno będzie zdziwiona tymi wszystkimi normami dworskimi,których będzie musiała przestrzegać oraz normami politycznymi, które będzie musiała okazywać. Jednak może zareaguje tak jak Ned? Mój brat  nie zastanwiał się nad tym, po prostu gdy ma to zrobić to robi to wedle polecenia. Ukochany synek mamusi...
- Lyanna...
- Tak wiem Jaime, powinnam być na lekcji muzyki  - odpowiadam wzdychając. Wuj  wzdychając podchodzi  do mnie - Zamiast tego spędzam czas z siostrą - dodaję z uśmiechem patrząc na Alerie, która dalej śpi co jakiś czas ruszając  swoimi maleńkimi rączkami.
- Jesteś  po prostu  przykładem niezależnej Księżniczki Lya - mówi z uśmiechem - Nie daj jej się zmylić, też się wydawałas niewinna na początku
- Prosze mi tu bez takich - odpowiadam  ze śmiechem. Wuj Jaime zawsze się o nas troszczył i pozostaje to bez zmian do dziś.
- Lyanna, a jak z Bastianem? - pyta uważnie  obserwując  jak zareaguje. No tak, Mama wysłała  go na przeszpiegi... ewentualnie sam chce zrobić rozeznanie.
- Umowa została zawarta, Robert Baratheon chciał stałym sojuszem połączyć północ z południem, ja zostanę Lady Winterfell, a Catelyn Królową - spojrzenie oczu mojego wuja wyraża  w tym momencie troskę. Nie szokuje mnie to. Na pewno wie jak przeżyłam, a właściwie jak zareagowałam na wieść  i bękartach Bastiana - Nie mam zamiaru od niej odstąpić
- Jesteś w tym bardzo stanowcza, robisz  to dla dobra ogółu
- Mama też wyszła za Tatę z powodu przymusu. Mace Tyrell chciał aby została  Królową i po śmierci Joffreya zaręczył ją z Tommenem. Myślę, że nie jest to tak złe jak mogłoby się wydawać
- Widzisz Lyanna, twoi rodzice to przykład wyjątku. Bastian nie jest złym człowiekiem, poza tym gdyby cię źle traktował, to sama wiesz, że zginie w jakimś wypadku, może samobójstwo? - w tym momencie Jaime skupia centralnie na mnie swoje spojrzenie-Jeśli cię skrzywdzi, pamiętaj, po jego śmierci  Północ nadal będzie two...
- Koniec - mówię  przerywając  mu - Nie chcę o tym rozmawiać, nie chcę o tym myśleć. Bastian nie jest  tak paskudny jak mógłby się wydawać tyle w temacie - odwracam spojrzenie od Wuja i zwracam je na Alerie. Zazdroszczę jej tego spokoju i błogości...

Catelyn
- Jak tam? -pytam podchodząc do Bastiana.
- Dobrze - odpowiada  wzdychając  - Na szczęście  nie jest do mnie podobna
- Nie martw się, Mary i Luna będą  bezpieczne, a Ona nigdy się nie dowie, że jesteś jej ojcem
- Żałuje tego Cat - wzdychając siada na fotelu- Z jednej strony wiem, że Luna nie dowie się, że to ja jestem jej ojcem, ale z drugiej strony, wiem że zniszczyłem życie Mary - mówi wzdychając - Jej ojciec...
-Nie myśl o tym -mówię przerywając - One będą bezpieczne, a Mary będzie w bardzo  dobrej  sytuacji, będzie miała wszystko czego zapragnie, a mała Luna nigdy cię nie pozna. To jest straszne, jednak musisz się od nich odciąć Bastian, tak będzie najlepiej - kładę dłoń na jego ramieniu - Skupisz się wtedy na Lyannie, sam z resztą wiesz jak bardzo  ją zraniłeś
- Tak, wypomniała mi to
- Jesteś  moim bratem, jednak popieram to wypomnienie. Naprawdę  nie mogłeś...
- Catelyn -mówi przerywając- Dostałem już kilka wykładow na ten temat od naszej rodzicielki wystarczy - w odpowiedzi na to posyłam mu delikatny uśmiech.
-Wszystko będzie dobrze - przynajmniej powinno... mnie martwi jeden fakt. Ciągle gdzieś  z tyłu głowy  mam te myśl, czy Lord Baelish wróci? Czy znów będzie chciał skrzywdzić Starków czy Boltonów ? Czy wywoła wojnę? W dodatku teraz Bastian
Zgrabiony i w zamyśleniu na tym fotelu. Wie, że musi sie odciąć. Zostawic je za sobą i nigdy nie wrócić. Jednak nie jest to dla niego wcale takie proste. Cóż szczęście  rzadko  nas spotyka...

Lyanna
- Coś się stało? - pytam spoglądajac na brata. Wygląda na zmartwionego.
- Obiecałaś, że mi powiesz co dokładnie się między  wami dzieje - mówi siadając na krześle - Bronn dopiero przed chwilą dał mi spokój, teraz możemy spokojnie porozmawiać - zawsze to robił. Zawsze przychodzi  i męczy mnie dopóki  mu nie powiem tego co chce ode mnie usłyszeć. Wiele razy tłumaczyłam  mu, żeby  się nie martwił. Jednak jest moim bratem i tak samo jak Królowa Cierni oboje jesteśmy uparci...
- Idź odpocząc Ned - mówie posyłając  mu delikatny uśmiech.
- Jeśli z kimś o tym nie porozmawiasz to nie będziesz pewna co zrobić. Nie chowaj prawdy przede mną - kładzie swoją dłoń  na moim ramieniu - Może i jestem młodszy  od ciebie, ale ty potrzebujesz rozmowy
- Ned to jest -biorę głęboki oddech - To jest coś co sama najpierw muszę zrozumieć. Nie każda para zaręczonych jest jak ty i Cat - posyłam mu delikatny uśmiech - Zdaje się, że przypadliście sobie do gustu. Jesteście szczęśliwi, ciągle o niej myślisz i to jest piękne - mój wzrok jest skupiony  na jeg zaciekawionym spojrzeniu - Dzięki temu widać, że nie zawsze coś tka absurdalnego jak zaplanowane małżeństwo konczy  się przymusem i obowiązkiem. To wasza historia. Bastian... -odwracam do niego  na moment wzrok - Bastian chciał się zabawić. Burdele, kurwy, córki lordów... dwa bękarty w drodze - mój wzrok powraca na twarz mojego młodszego  brata - Większość  par poznaje się dopiero w dniu ślubu, my się poznaliśmy  wcześniej, jednak nie jestem pewna czy tego nie żałuję - twarz mojego brata jest pełna współczucia. Ned i Cat to czysta poezja - A teraz po rozmowach z nim, zapewnił mnie, że się zmienił, że liczę się dla niego tylko ja - przymykam delikatnie oczy - Jestem  nim zauroczona  na ten moment, jego zapewnienia, rozmowy z nim. Poznaliśmy  się trochę... wszystko wydaje się być w tym momencie czyste i prawdziwe
- W czym leży  w takim razie problem? - pyta delilatnie odgarniajac wlosy z twarzy.
- Skąd mam wiedzieć  czy nie kłamał? Posłucham jednak rady, która dostałam. Postaram sie zapomniec o przeszłości
- Lyanna...
- Nie martw się Ned - mówię kładąc mu dłoń na ramieniu - Póki co wszystko jest w jak najlepszym porządku
- Jesteś pewna? - pyta unosząc brwi ku górze, w odpowiedzi kiwam głową.
- A jak z Catelyn, teraz twoja kolej - mówię posyłając  mu dwuznaczny uśmiech.
- Martwi się, Baelish żyje i tak własciwie sam zastanawiam się czy czegos nie wymyśli... - wzdycham  głęboko.
- Niestety Ned, tacy ludzie jak on zawsze niszczą życia innych...

Bad WolvesOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz