18 marca
Tommen
Maleńka urosła od dnia narodzin, jednak nadal jest tak samo delikatna. Margaery spędza z nią jak najwięcej czasu, uśmiechając się czy całując ją w czoło. Lyanna z dnia na dzień rozkwita jak piękny kwiat róży
- To minęło tak szybko... - mówię kładąc dłonie na jej talii
- Zanim się obrócisz będzie nastolatką... - mówi opierając się o mnie plecami
- Suknia na uroczystość jest gotowa, spodoba ci się
- Jaka ona jest? - pyta odwracając się w moją stronę, patrzy mi w oczy spojrzeniem pełnym zaciekawienia
- Ciemnozielona, z powyszywanymi złotymi różami i czarnym ukoronowany jeleniem - na twarzy Margaery pojawia się uśmiech. Przybliża się do mnie i opierając się dłońmi o moje ramiona delikatnie rozpoczyna jakże słodki pocałunek...Ramsay
Mimo, że jedziemy w karocy od dłuższego czasu ona dalej milczy i nic nie mówi. Jej dłoń ponownie wędruje na wypukły brzuch, dziecko zapewne się rusza. Stan Sansy jest wyraźnie widoczny, jednak dalej na jej twarzy gości jedynie brak uczuć, zero emocji. Jedyne co pojawiło się na jej twarzy to cień uśmiechu, gdy poczuła ruchy dziecka, jednak nie wiem czy to cień smutku czy radości. Siedzi naprzeciw mnie, jednak teraz zasnęła, zapewne jest jej zimno, od kilku dni w stolicy trwają burze. Przybliżam się do niej z kocem, siadam obok niej i ją przykrywam, ciągle walczę o to, aby zobaczyła jak bardzo żałuję i jak bardzo ją kocham...Wieczór
Margaery
- Sanso - mówię z uśmiehem przytulając moją przyjaciółkę, najlepszą przyjaciółkę. Sansa ze śmiechem odwzajemnia uścisk
- Tęskniłam
- Ja też - odpowiadam - Chodź ze mną, jak się czujesz?
- Z czym dokładnie? - pyta wchodząc zaraz za mną do komnaty
- Dziecko - odpowiadam kładąc dłonie na jej wypukłym brzuchu - Ruchliwe
- Tak - odpowiada bez jakiejkolwiek emocjiSansa
- Chodzi o niego, prawda? - pyta poważniejąc - Sansa, jeśli chcesz aby ktoś ci pomógł, cokolwiek
- Dam znać - odpowiadam przerywając z lekkim uśmiechem
- Jestem tu dla ciebie
- Wiem - odpowiadam patrząc jej w oczy - To Księżniczka?
- Lyanna - odpowiada zaglądając z uśmiechem do łóżeczka, podchodzę i staję obok niej, dziecko jest śliczne, na główce ma gęste czarne włosy i właśnie się budzi - Wiesz Sansa, to naprawdę wspaniałe uczucie, gdy po tak długim czasie widzisz to wspaniałe dziecko, które nosiłaś pod sercem przez cały ten czas - Margaery wpatruje się w dziecko jak w największy cud świata, na jej twarzy ciągle gości ten sam delikatny uśmiech - Gdy wzięłam ją pierwszy raz w ramiona, wiedziałam, że cały ten ból, który czułam wydając ją na świat był tego wart - mówi odwracając wzrok od dziecka - Poczujesz to samo - mówi z uśmiechem
- Wątpię...
- Sansa, zmienisz zdanie - mówi patrząc mi w oczy - Gdy tylko weźmiesz to maleństwo, które masz teraz pod sercem w ramiona, pokochasz je - mówi z delikatnym uśmiechem - Zobaczysz, że pokochasz to maleństwo, chcę abyś była szczęśliwa Sanso...
- Wiem Margaery - odpowiadam z lekkim uśmiechem - Kiedy ostatnio tu byłam, jedyną osobą której mogłam ufać byłaś ty, wiem, że to nie uległo zmianie
- I nie ulegnie - mówi Margaery odwracając się do Księżniczki, która się obudziła. Schyla się i bierze maleńką Lyannę w swoje ramiona - Wiele się zmieniło od tamtego czasu
- Jesteś Królową, Cersei nikim, a ja Namiestniczką północy...
- Cersei - nienawiść w głosie Marg jest niewyobrażalna - Robiła mi wyrzuty, o krzyk w trakcie porodu, o to, że wyglądam jak chłopka zamiast zachować powagę, gdy wydawałam na świat Lyannę - mówi całując z uśmiechem Maleńką w czoło - O to, że urodziłam córeczkę i dodała, że następny poród będzie moim wyrokiem śmierci, wspaniała kobieta...
- Nie przejmuj się nią Marg, robiła ci wyrzuty bo nie ma nic lepszego do roboty, a Lyanna jest pięknym dzieckiem, napewno będzie wspaniałą pięknością
- Chcesz ją potrzymać?
- Marg, zbyt się boję...
- Nie bój się, swoje dziecko też będziesz się bała trzymać w ramionach? - pyta ze śmiechem podchodząc do mnie z dzieckiem - Nie bój się, staraj się ją trzymać tak jak ja teraz - mówi podając mi dziecko, ostrożnie i bardzo delikatnie biorę Maleńką w moje ramiona, dziewczynka patrzy mi w oczy. Ma granatowe oczy, Król Robert takie miał - Nie jest to aż tak skomplikowane, prawda?
- Jest taka spokojna - mówię z delikatnym uśmiechem, Marg nachyla się i odgarnia jej kosmyk włosów z czoła
- Źle się czujesz? Jesteś bledsza niż zazwyczaj
- Strasznie mnie boli głowa, nic takiego, nie wiem dlaczego...
- To przez dziecko - mówi Marg przerywając mi - Też tak miałam, gdy nosiłam w sobie to maleństwo, zaprowadzę cię do komnaty - próbuję podać jej w ramiona Księżniczkę, ta jednak patrzy na mnie z zaskoczeniem wymalowanym na twarzy - Możesz ją nieść, co w tym złego?
- Boję się, że...
- Skończ pieprzyć - mówi Marg otwierając drzwi - Ufam ci, tak samo jak ona
- Jeśli ją upuszczę...
- Przestań wątpić w siebie Kochanie, to potrafi spieprzyć życie, po prostu uwierz, że będzie dobrze - ta sama dawna i kochana Margaery - Loras ma opory co do swych oświadczyn
- Oświadczyn? - pamiętam jak byłam zakochana w Lorasie, był 2 lata starszy ode mnie, wysoki wysportowany, przystojny...
- Tak - mówi Marg przerywając moje przemyślenia - Jako przyszłość rodu Tyrell musi mieć żonę, czas najwyższy, ma się oświadczyć Lyannie Mormont
- Wojowniczą będzie miał żonę, ale jest młoda, ładna...
- Poważna? - uśmiecham się lekko widząc jak Księżniczka łapie mój warkocz
- Wiesz, tak naprawdę ma 15 lat i ma na głowie Niedźwiedzią wyspę - odpowiadam odwracając wzrok od dziecka - Ale radzi sobie z tym bardzo odpowiedzialnie, osobiście jej nie znam, na pewno jest inteligentniejsza ode mnie w jej wieku...
- Wydoroślałaś Sanso, tu jest wasza komnata - podaję jej maleńką Lyannę, a ona bierze je z uśmiechem patrząc na nią z miłością - Na uroczystości będziesz miała miejsce obok mnie, nie będziesz sama
- Dziękuję za wszystko Marg
- Nie masz za co Kochanie, zapewniam
Godzinę później
CZYTASZ
Bad Wolves
Fiksi Penggemar🐺 Lud sądził, że on ją zniszczy, że wraz z jej małżeństwem z nim straci wszystko. Nikt nie wiedział jednak, że Sansa Stark zanim została żoną Ramsaya Boltona, wyuczyła się sztuki przetrwania🐺 🗡 Znany jako bękart, sadysta, morderca. jednak kto, ta...