Myśli

315 15 0
                                    

Ramsay
- Nazwała mnie bękartem - mówię odwzajemniając spojrzenie Aryi - Zdenerwowałem się...
- I dlatego doprowadziłeś ją do takiego stanu? Wiesz jaka jest teraz podatna na to wszystko? Może stracić dziecko, na ciebie mam wyjebane, ale moja siostra nie wybaczy sobie, że nie donosiła dziecka - ma taki sam wyraz twarzy jak Sansa gdy jest wściekła - Masz jej nie denerwować, jeszcze raz zobaczę, dowiem się lub usłyszę, że coś zrobiłeś jej, Sansie Stark, zamorduję cię
- Pójdę do niej...
- Nie -mówi stanowczo - Już dość zrobiłeś, zastanów się nad tym jak zamierzasz to naprawić, ja do niej pójdę

Sansa
Trzymam dłoń na wypukłym brzuchu, dziecko przestaje się ruszać i zapewne zasypia
- Powinnaś spać i odpoczywać - mówi Arya z uśmiechem stawiając krzesło obok łóżka i siadając na nim - Sansa,nie martw się nim
- Nie nim, dziecko - mówię kładąc dłoń na wypukłym brzuchu - Zostało tak mało czasu...

Margaery
Maleńka ze śmiechem łapie trzyma moją dłoń, jest taka radosna i szczęśliwa. Tommen całuje mnie w policzek
- Nasza córeczka będzie wspaniałą pięknością - mówię schylając się i całując Lyannę w czoło, z dnia na dzień jest coraz piękniejsza
- Oczywiście, że będzie, po Mamusi - w odpowiedzi odwracam się w jego stronę ze śmiechem rozpoczynając pocałunek

18 czerwiec

Arya
- Oddychaj głęboko, spokojnie...
- Wiem co mam robić! - odkrzykuje Sansa, po czym wdech, wydech, te położne będą miały problem, aby ją uspokoić... Sansa jest czerwona na twarzy, nie jestem pewna, czy to przez wściekłość czy przez co innego. Sansa oddycha głęboko i zamyka oczy zaciskając zęby - Na siedmiu - mówi zaciskając swoją dłoń na mojej
- Jestem z tobą - mówię obserwując twarz mojej siostry, nie jestem pewna, czy moje słowa do niej docierają,ma zamknięte oczy, a na jej czole zagościł pot. Odgarniam jej włosy z twarzy

Sansa
Gdy byłam bita w stolicy przez Meryna Tranta, sądziłam, że to ból. Gdy pewnego dnia dostałam płazem miecza po udach sądziłam, że nic nie zaboli mnie bardziej. Jednak jest to niczym w porównaniu z bólem porodowym. Czuję mocne skurcze, dziecko się zbliża

Ramsay
Wchodzę do komnaty i siadam na krześle obok łóżka, na którym leży Sansa. Zaciska zęby i zamyka oczy
- Przyj - odzywa się jedna z położnych- Przyj Lady Stark
- Doskonale wiem co mam robić! - odkrzykuje głęboko oddychając - Wyjdź - spojrzenie jej jasnych oczu pada na mnie - Wyjdź - powtarza ponownie. Nie ruszam się. Twarz Sansy wykrzywia się w grymasie bólu
- Nie zwracaj na niego uwagi San, przyj, z krzykiem będzie ci łatwiej - Sansa głęboko oddycha

Arya
Wydaje z siebie pierwszy krzyk, obfity w ból, zaciska swoją dłoń na mojej z całej siły. Pościel pod jej nogami jest zaczerwieniona... krew. Sansa bierze głęboki oddech i ponownie wydaje z siebie bolesny krzyk. Ramsay siedzi z drugiej strony czekając, aż Sansa złapie i zaciśnie swą dłoń na jego, ona jednak najwyraźniej woli zaciskać dłoń na prześcieradle. Znów wydaje z siebie głośny krzyk. Dużo będzie krzyczeć w ciągu dzisiejszego dnia...
- Nie dam rady - mówi Sansa cichym głosem - Nie dam rady - powtarza, a z jej oczu lecą łzy
- Sansa, pomyśl o tym dziecku - mówię wycierając jej pot z czoła - Będziesz mogła je wziąć w ramiona, pocałować, przytulić, co tylko zechcesz, wydaj je na ten świat - Sansa bierze głęboki oddech i wydaje z siebie kolejny bolesny krzyk, łzy wypływają spod jej zamkniętych powiek
- Lady Stark, proszę przeć mocniej - Sansa oddycha ciężko. Bierze kolejny głęboki oddech wydając z siebie krzyk, bolesny krzyk

Sansa
Dziecko. Myśl o dziecku. Muszę je wypchnąć na ten świat. Czuję jak toruje sobie drogę, czuję je. Biorę kolejny głęboki oddech

Ramsay
Wydaje z siebie kolejny krzyk zaciskając swoją dłoń na mojej. Oddycha głęboko. Pod jej nogami jest mnóstwo krwi, jej pięty są w niej skąpane, Sansa wbija je w materac próbując skupić się na czymś innym niż na bólu. Zmęczenie jest wypisane na jej twarzy
- San, oddychaj przez usta kochana - za poleceniem siostry, Sansa oddycha przez usta zamykając oczy z bólu. Poród ją wykańcza...

Sansa
Już dziś będzie w moich ramionach. Będę mogła je przytulić, pocałować w czoło, zobaczę nareszcie co nosiłam w sobie przez cały ten czas

Arya
Od napływu krwi, pościel pod stopami Sansy przybrała bordową barwę. Widze po niej, że jest wykończona
- Nie poddawaj się - mówię trzymając jej dłoń - Dasz radę - Sansa zaciska swoją dłoń z całej siły na mojej ponownie wydając z siebie ten sam głośny pełen bólu krzyk, krzyk towarzyszy jej od samego początku porodu. Przez koszulę nocną Sansy widać jak dziecko się rusza próbując wyjść na ten świat
- Lady Stark jeszcze trochę - Sansa głęboko oddycha przez usta. Zamyka oczu i zaczyna przeć wydając z siebie kolejny głośny i pełen bólu krzyk. Jeszcze trochę i dziecko tu będzie. Ponownie wycieram jej pot z czoła. Nigdy wcześniej nie widziałam żadnej kobiety w takim stanie. Policzki Sansy są czerwone, zawsze się rumieni gdy jest wściekła, zawstydzona czy też gdy wykonuje wielki wysiłek fizyczny. Za każdym razem gdy prze, Sansa zamyka oczy i zaciska zęby, jednak w trakcie krzyku, otwiera usta, a jej głośny ból atakuje całe pomieszczene. Krzyki ponoć pomagają przy porodach, rodzącym na pewno, gorzej z tymi, którzy są obok nich. Pięty Sansy są czerwone, zanużone we krwi. Ból, który wkłada w wydanie na świat dziecka jest ogromny. Widać jej ból i zmęczenie, dłonie jej się lekko trzęsą, jednak się nie poddaje, dalej walczy o to, aby to dziecko, które nosiła pod sercem pojawiło się na tym świecie. Ponownie zaciska zęby i zamyka oczy, zapomni o tym bólu. Po narodzinach dziecka, to ono będzie jej światem, jak i oczkiem w głowie - Lady Stark trochę mocniej
- Nie mogę - mówi ciężko oddychając
- Możesz - mówię - Jestem tu, wspieram cię i choćby nie wiem co, zrobis to, dasz radę San - Sansa spogląda na mnie, uśmiecham się do niej, Sansa próbuje odwzajemnić uśmiech, jednak jej twarz wykrzywia się w bólu. Kolejny raz krzyczy, jest ti najdłuższy krzyk, ze wszystkich, które z siebie wydała. Opada zmęczona na poduszki, a w komnacie rozlega się płacz, płacz dziecka.

Godzinę później

Sansa
Arya jest wraz ze mną w komnacie. Syn. Nie urodziłam córki, tak jak się spodziewałam. To syn. Podobny do niego, jednak ma kasztanowe włosy, a nie czarne. Trzymam je w ramionach i się w nie wpatruję. Nie ważny jest jego ojciec. To mój kochany syn. Z uśmiechem całuję je w czoło
- Bastian - mówię z uśmiechem wpatrując się w dziecko - Mój kochany Bastian

Bad WolvesOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz