Respekt

170 8 1
                                    


Mary
- Tak? - odpowiadam pytaniem na pukanie do drzwi, które w tym momencie delikatnie się uchylają. Do środka wchodzi  zestresowany chłopak, a dokładnien Bolton, Bastian Bolton
- Możemy porozmawiać?
- Tak - odpowiadam siegając po kielich. Chłopak zamyka za sobą drzwi i powolnym krokiem do mnie podchodzi. Nie widziałam go nigdy w takim stanie, tak przerażonego
- Jak się czujesz? - pyta patrząc na kielich
- Fatalnie - odpowiadam stawiając kielich na stole - Mój ojciec wyrzucił mnie z domu i powiedział, że nie ma dla mnie miejsca pod jego dachem, jestem brzemienna, noszę w sobie bękarta - mówię wzdychając - Jestem po prostu zagubiona w tym wszystkim
- Mary, przepraszam cię,  ja - Bastian bierze głęboki oddech - Ja też  w tym jestem Mary, zrobię wszystko, o cokolwiek mnie poprosisz
- Co mam ci powiedzieć Bastian? Nie miałam żadnej szansy na wyjście za mąż, za kogoś kogo bym kochała, a teraz? Nikt nie będzie chciał ożenić się z matką bękarta, jednak może i tak jest lepiej - wzdychając siadam na krześle
- Mary, nie załamuj się, dobrze? Wiem, że możesz sądzić, że dla mnie to jest nic, jednak sam też nie jestem w dobrej sytuacji - po twarzy Bastiana widać, że ma za sobą nieprzespaną noc, chłopak jest wykończony - Dwa bękarty, Molly również nosi w sobie dziecko, jak mam to wyjaśnić Lyannie Baratheon? Jak stawia mnie to w oczach jej rodziców? Króla i Królowej?
- Wytłumaczysz jej to Bastian, jeśli ją kochasz to zobaczy, że dla ciebie to były tylko pomyłki
- Nie jesteś nią dla mnie, mam tu na myśli pomylke, nie jestes nia...
- Prosze nie mow tego, przyjaźnimy się a to jest po prostu przypadek - Bastian spuszcza ze smutkiem głowę- Nie masz jakiegoś wyjazdu?
-Tak, Geralt z wujem Jonem czekają na mnie na dziedzińcu, jedziemy do Dreadfort, Mary,ja naprawdę przepraszam cię za to wszystko...
- Bastian, nie rozmawiajmy o tym, dobrze?
- Bastian!!
- Chyba woła cię Geralt - mówię patrząc w jasnoniebieskie oczy Boltona - Porozmawiamy jak wrócisz

Arya
- Geralt, ale uważaj na siebie tak? Nie bij się bez przymusu dobrze?
- Tak mamo - moja siostra zamyka Geralta w swoim uścisku, już widzę jak Ger się nie bije...
-  I pilnuj swojego starszego brata
- Nie spuszczę go z oka - Sansa z uśmiechem całuje Geralta w policzek i podchodzi do Bastiana
- Uważaj na siebie - mówi przytulając Bastiana, który tak samo jak Geralt odwzajemnia ciepły uścisk mojej siostry
- Do zobaczenia Jon - Stark przytula mnie delikatnie
- Do zobaczenia Malcu - odpowiada, po czym z uśmiechem podchodzi do San przytulając ją na pożegnanie. Rudowłosa odwzajemnia uścisk, po czym Bash wraz Gerem i Jonem ruszają ku Dreadfort. San odwraca wzrok od zamykającej się bramy i rusza  ku mnie
  
                    Chwilę później

- Nie martw się tym San
- Arya - mówi wywracając oczami - Dwa bękarty, a nie jest nawet po ślubie z Lyanną, co ja powiem Margaery? Jak jej spojrze w oczy?
- To nie twoja wina Sansa, to on spieprzyła a nie ty - moja siostra sięga po kolejne ciasteczko cytrynowe - Wyżyłaś się na Ramsayu? - pytam obserwując jak moja siostra nalewa sobie wina do kielicha
- Co masz na myśli? - pyta unosząc brwi ku górze
- Doskonale wiesz o czym mówię - odpowiadam z delikatnym uśmiechem
- Mój syn, a twój siostrzeniec będzie ojcem, a ty się martwisz Ramsayem?- pyta upijając do końca wino z kielicha
- Dogadałaś się przecież z tą od kowala, nie kłóciła się chyba z tobą, prawda?
- Ona jest spokojna i cicha, nie to co ta druga... na szczęście jutro zostanie odwieziona do stolicy
- Co ci w liście napisała Marg? - pytam patrząc jak moja siostra po raz kolejny nalewa sobie kielich wina...
- Że z chęcią przyjmie nową damę, a kwestia zaręczyn jest niezmienna
- Co o tym sądzisz?  Ty się zaraz upijesz - mówię obserwując jak moja siostra znów sobie nalewa wina...
- Sądzę, że  wspójczuje Lyannie - odpowiada wzdychając - To będzie dla niej trudne, jest taka młoda...
- Poradzi sobie, to córka Margaery. Zostaw to wino...

Catelyn
Jaka ona jest niewinna. Ona jest taka idealna, niewinna i spokojna, czy to dziewcze posiada jakąkolwiek wadę? A jak zachowywać się może ktoś w mojej sytuacji? Większość, choćby i bękartów ma kogoś kto się nim zajmuje,opiekuje, troszczy się. Kogo mam ja? Littlefinger, człowiek który tak naprawdę jest podejrzany,  w jakim celu miałby być dla mnie tqk miłym człowiekiem? Jaki miałoby to mieć sens? Z jednej strony jest on ponoć człowiekiem, który zna mnie jak nikt inny, jednak, czy tak naprawde wie o mnie cokolwiek? Wie tylko tyle ile chce aby wiedzial. Reszta pozostaje tajemnicza, jak wilk obserwujący swe ofiary w nocy...

Lyanna
- Dlaczego mam się na to godzić? Nie chce tego!
- Lyanna! - przerywa mi mama, nie jest to ton, którym zwykle do mnie przemawia, to ton Królowen. Ton, któremu nie można się sprzeciwić - Doskonale wiesz, że  musisz przekonać do siebie lud...
- Nic nie muszę robić, nie zmusisz mnie - Mama nie wydaje się  być przejęta moimi słowami. Nie wygląda teraz jednak naturalnie. Oczy nie wyrażają ciepłej miłości, a na ustsch nie gości czuły i delikatny uśmiech - Ja tego nie chcę - mówię siadając na łożu
- Twój brat...
- Jest idealnym synem, tak wiem, nie to co twoja córka
- Lyanna - mówi podchodząc do mnie, siada obok mnie - Nie robię tego ze względu na chęć twojej krzywdy...
- Dobrze pójdę tam - mówię wzdychając - I tak tego nienawidzę...

Yara
- Sojusz z lwem, lew ci pomoże, skryty i sprytny rozwiąże kwestie na które nie masz siły krakenie...

Bad WolvesOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz