Rozdział 45 "Liczymy na twoje towarzystwo jeśli chcesz go jeszcze zobaczyć"

290 12 14
                                    

*
Obudziłem się w ciemnym pomieszczeniu. Nie pamiętałem niczego co się stało od przewiezienia mnie do sali. Próbując wstać zdałem sobie sprawę z tego, że jestem przywiązany do krzesła.

- Gdzie ja jestem do cholery?!

Po chwili usłyszałem dźwięk skrzypiących drzwi. Światło się oświeciło i do środka weszło dwóch mężczyzn z czarnymi kominiarkami na twarzy.

- O widzę, że śpiąca księżniczka się obudziła.

- Czego chcecie? Kim jesteście?!

- Nie poznajesz swoich przyjaciół? Najlepszych przyjaciół się nie zapomina, stary.

Momentalnie wszystko do mnie wróciło. Tworzyliśmy w sześciu z Jankiem, Radkiem, Marcinem, Dominikiem i Pawłem najlepszą paczkę przyjaciół w szkole. Później nasze drogi zeszły na bardziej zły tor bo wdaliśmy się w interesy z mafią i załatwialiśmy dragi. Postanowiłem z tym skończyć i zerwałem z nimi znajomość.

- Czego chcecie? - Pytam zirytowany kolejny raz po czym głośno wypuszczam powietrze.

- Kupę lat chłopie się nie widzieliśmy. Powiem ci że masz całkiem niezłą niunię. - Jak wypowiedział ostatnie zdanie zacisnąłem zęby i poruszyłem się nerwowo. - Spokojnie 'chudy' się nią odpowiednio zajmie. Dzieciaka nie chcemy bo tylko zawadza. - Mówiąc to podszedł bliżej mnie i spojrzał mi prosto w oczy.

- Przyjaciół się nie zostawia, nie ważne co się dzieje, zapamiętaj. Oni są na dobre i na złe i nigdy nie zapominają. - Kiedy dotarł do mnie sens jego wypowiedzianych słów, uderzył mnie w twarz.

- Zostawcie ją. Macie mnie to jej nic nie róbcie.

- Nie ma tak łatwo skarbie, Paweł zajmij się nim ja idę zobaczyć jak bawi się "chudy".

Janek opuścił pomieszczenie a ja oberwałem kolejny raz czując jak strużką leci krew z mojego nosa. Paweł wziął kij bejsbolowy i zadał mi kolejny cios tym razem w brzuch. Chciał mi połamać nos ale nie trafił i podbił mi oko. Zadał jeszcze kilka ciosów, więcej nie wytrzymałem i zacząłem krzyczeć.

- Stary pojebało cię?! Oni ci zrobili wodę z mózgu.

- Zamknij się. 

Powinienem być cicho od początku. Wiedziałem, że to się źle dla mnie skończy i tak było też tym razem.

*

Rano obudził mnie płacz Mikołaja. Zaspana wstałam, zrobiłam mu mleko i po wypiciu ponownie maluch zasnął. W czasie kiedy młody spał wykonałam poranne czynności. Po kilku godzinach znów usłyszałam jego płacz. Poszłam do sypialni wzięłam go na ręce i wróciłam do salonu. Bawiąc się z synem usłyszałam jak ktoś do mnie dzwoni. Zostawiłam małego na chwilę wzięłam telefon i wróciłam. Numer nieznany . Nacisnęłam zieloną słuchawkę i przez chwilę była głucha cisza. Za nim się odezwałam trochę minęło.

- Halo? Kto mówi? - Spytałam udając, że
nie jestem przerażona.

- Mamy twojego chłoptasia. Liczymy na twoje towarzystwo jeśli chcesz go jeszcze zobaczyć żywego. No chyba, że wolisz aby twoje dziecko wychowywało się bez tatusia. Wybór należy do ciebie. Przyjdź jutro na stary szpital ulica Klonowa 24 przypominam jakbyś zapomniała adresu, kochanie. Czekamy na ciebie o 23.30 bądź sama, buziaki.

- Co do cholery..

Nie zdążyłam nic więcej powiedzieć bo usłyszałam przerywane połączenie, świetnie. Muszę tam pójść bo inaczej go zabiją. Trzymając Mikołaja w ramionach myślałam jak rozwikłać tą sytuację.

*

Stoję przed starym szpitalem. Spoglądam na zegarek, który dostałam od Piotrka. Wskazówki wskazują na 23.27. Odpalam papierosa trzęsącymi rękoma. Zaciągam się nim i od razu łapie mnie kaszel (tak to jest jak się nie pali..). O całej sytuacji powiedziałam tylko Wiktorowi a on mimo moich sprzeciwów powiadomił odpowiednie służby, które pojawią się tutaj w odpowiednim momencie. Przed szpitalem świeci tylko jedna lampa, która rzuca na mnie swoje światło. Słyszę kroki i szepty. Zza rogu szpitala wychodzi dwóch mężczyzn w czarnych kominiarkach. Od razu mnie zauważyli i podeszli do mnie. Zgasiłam papierosa.

-  O jednak jesteś. To super, będzie świetna zabawa. Zobaczysz nie pożałujesz. - Mężczyzna cały czas patrzy na mnie od góry do dołu a później spogląda w moje oczy.

- Jasne, przyszłam tylko po to żeby się rozerwać.

- Mrr kocica, lubię takie. Chodź.

Niepewna swojej decyzji weszłam z nimi do środka budynku.

Martyna i Piotrek ~ To Tylko MiłośćOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz