*
- Wszystko okej? Blady jesteś.- C-co? Nie,nic mi nie jest.
- Może powinieneś się zwolnić do domu. - zatroskana Martyna dotknęła jego dłoni.
- Nie..Dam radę - wysilił się na lekki uśmiech i wyszedł z bazy.
Źle się dziś czuł. Bardzo źle. Przyszedł do pracy tylko po to żeby ją zobaczyć.
Poszedł w kierunku karetki. Zakręciło mu się w głowie i upadł. Zemdlał.*
- To do jutra - uśmiechnięta kobieta wyszła z bazy.- O Mój Boże...- szepnęła widząc w oddali,męża leżącego na ziemi. Podbiegła do niego.
- Piotruś...Piotrek obudź się. Proszę Cię!! Nie rób mi tego..- mówiła do niego przez łzy. Dotknęła policzka i przejechała dłonią na szyję.
- Wszystko będzie dobrze słyszysz? Wyjdziesz z tego - sprawdziła jego oddech.
Nie oddychał.
Kolejne porcje łez,napełniały jej oczy. Drżącymi rękoma zaczęła go reanimować,zapominając o wezwaniu pomocy.- Cholera,jasna! - pot spływał po jej czole,lecz on nadal nie oddychał.
- Martyna! Co się dzieje?! - z bazy wybiegł Wiktor,a za nim Lidka.
- Piotrek..on..ja już nie mogę... - spojrzała na niego,spuchniętymi od płaczu oczami,nie przestając reanimować ukochanego.
- Zmieniamy się na trzy - Wiktor kucnął naprzeciwko,Martyny.
-Raz..dwa,Trzy! - Martyna słysząc ostatnie słowo,odsunęła się i usiadła na ziemii oddychając głęboko.
Była tak zmęczona,że ledwo co widziała. Wszystko dookoła zaczęło wirować...
- Martyna,nie śpij. Słyszysz? - Lidka lekko ją potrząsnęła.
- Piotrek...Ja nie chciałam..T-to moja wina..Powinnam kazać mu iść do domu... - znów zaczęła płakać, kołysząc się w przód i tył.
- Cicho. To nie twoja wina. Wyjdzie z tego,jest silny.
Więcej nie usłyszała tylko poczuła jak upada.
**
- Co z nimi?- Wszystko będzie dobrze. Piotrka uratowali, Martyna tylko straciła przytomność z wycieńczenia.
- Czy oni kiedykolwiek razem będą szczęśliwi? - Zapytała Lidka stojąc parę kroków dalej od Adama i Wiktora.
- Tego nie wie nikt,nawet oni...
***
Otworzyłam oczy i poczułam przeszywający moje ciało ból. Wstając z łóżka złapałam się za głowę. Do pokoju weszły pielęgniarki z Wiktorem i Lidką.- Spokojnie Martyna. Boli Cię coś? - Wiktor przyłożył mi rękę do czoła.
- Głowa..
- Nie masz gorączki,połóż się. Dajcie jej tabletkę. Zaraz powinna Ci pomóc.
- Gdzie Piotrek? Co z nim,doktorze? Wyjdzie z tego prawda?
- Tak, spokojnie wszystko jest pod kontrolą.
- Całe szczęście.. Czy mogę go zobaczyć?
- Oczywiście ale najpierw zjedz tabletkę,a później Cię do niego zaprowadzę.
Połknęłam tabletkę popijając wodą następnie wstając podeszłam do Wiktora.
- Doktorze,kiedy mnie wypuścicie? Nic mi nie jest a muszę zająć się małym..
- Jutro będziesz mogła wrócić do domu tylko Martyna, musisz się oszczędzać i lepiej dbać o siebie. Rozumiemy się?
- Tak jest.
- Chodź.
*
Przed salą Piotra stało mnóstwo lekarzy lecz nikt nie odważył się wejść. Nie wiedziałam o co chodzi i zaczęłam się bać..- Pani to Martyna Strzelecka? - Zapytał spanikowany lekarz na oko po 30-stce.
- Tak, a o co chodzi?
- Pani mąż wpadł w szał nie umiemy sobie z nim poradzić..Musi pani tam wejść i go uspokoić zanim rozwali całą salę lub co gorsza targnie się na życie.
- Zwariowaliście?! Ona tam nie wejdzie. Ja tam pójdę znam go dobrych parę lat - Wtrącił Wiktor już miał wchodzić do sali, ale ja szybko zareagowałam i zagroziłam mu drogę.
- Doktorze,stop! Ja tam wejdę. To jest mój mąż,ojciec mojego dziecka. Dam radę.
- Martyna, uważaj na siebie.
- Mówi doktor,tak jakby Piotrek był nieobliczalny. Pewnie się czegoś wystraszył..
- Jesteśmy za ścianą gdyby coś się działo..
- Będziecie monitorować całą sytuację. Tak,wiem.
- Powodzenia.
Nie rozumiem ich oni naprawdę sądzą, że Piotrek jest nieobliczalny? Powinni mu pomóc a nie go atakować. Wzięłam głęboki wdech weszłam do środka i zamknęłam za sobą drzwi.
*
Będąc w środku zobaczyłam widok o który nie posądziła bym osoby, którą tak dobrze znam,z którą mam dziecko..W pierwszej chwili nie wiedziałam co mam robić. Byłam w szoku,lecz później chciałam tylko pomóc mojemu mężowi. Załamany chłopak siedział na łóżku z zakrwawionymi rękami.
- Piotrek... - Podeszłam krok bliżej.
- Jestem tutaj. Chcę ci pomóc, kochanie.. - Brunet spojrzał na mnie nic nie mówiąc.
Na brak jakiejkolwiek reakcji podchodziłam powoli coraz bliżej łóżka ukochanego.
Kiedy chciałam usiąść na łóżku, odezwał się przerażony, a mnie przeszedł niemiły dreszcz.- Nie podchodź,nie chce zrobić ci krzywdy..
xklaudiaax
Przepraszam, że tak długo czekaliście ale wena mnie opuściła także, spokojnie wracam. Nie wiem na ile, lecz będę.
W razie jakichkolwiek pytań zapraszam na mojego Instagrama tylko jak będziecie pisać do mnie to do piszcie, że jesteście z wattpada.
Ig: k.jendrzokDo kolejnego,buźka💋
![](https://img.wattpad.com/cover/97520652-288-k422938.jpg)
CZYTASZ
Martyna i Piotrek ~ To Tylko Miłość
FanfictionW TRAKCIE POPRAWEK!!! #637 w fanfiction |27.10.2017r.| #504 w fanfiction |28.10.2017r.| #486 w fanfiction |12.11.2017r.|