Rozdział 43 "Nie chcę zrobić ci krzywdy."

319 17 7
                                    

*
- Wszystko okej? Blady jesteś.

- C-co? Nie,nic mi nie jest.

- Może powinieneś się zwolnić do domu. - zatroskana Martyna dotknęła jego dłoni.

- Nie..Dam radę - wysilił się na lekki uśmiech i wyszedł z bazy.

Źle się dziś czuł. Bardzo źle. Przyszedł do pracy tylko po to żeby ją zobaczyć.
Poszedł w kierunku karetki. Zakręciło mu się w głowie i upadł. Zemdlał.

*
- To do jutra - uśmiechnięta kobieta wyszła z bazy.

- O Mój Boże...- szepnęła widząc w oddali,męża leżącego na ziemi. Podbiegła do niego.

- Piotruś...Piotrek obudź się. Proszę Cię!! Nie rób mi tego..- mówiła do niego przez łzy. Dotknęła policzka i przejechała dłonią na szyję.

- Wszystko będzie dobrze słyszysz? Wyjdziesz z tego - sprawdziła jego oddech.
Nie oddychał.
Kolejne porcje łez,napełniały jej oczy. Drżącymi rękoma zaczęła go reanimować,zapominając o wezwaniu pomocy.

- Cholera,jasna! - pot spływał po jej czole,lecz on nadal nie oddychał.

- Martyna! Co się dzieje?! - z bazy wybiegł Wiktor,a za nim Lidka.

- Piotrek..on..ja już nie mogę... - spojrzała na niego,spuchniętymi od płaczu oczami,nie przestając reanimować ukochanego.

- Zmieniamy się na trzy - Wiktor kucnął naprzeciwko,Martyny.

-Raz..dwa,Trzy! - Martyna słysząc ostatnie słowo,odsunęła się i usiadła na ziemii oddychając głęboko.

Była tak zmęczona,że ledwo co widziała. Wszystko dookoła zaczęło wirować...

- Martyna,nie śpij. Słyszysz? - Lidka lekko ją potrząsnęła.

- Piotrek...Ja nie chciałam..T-to moja wina..Powinnam kazać mu iść do domu... - znów zaczęła płakać, kołysząc się w przód i tył.

- Cicho. To nie twoja wina. Wyjdzie z tego,jest silny.

Więcej nie usłyszała tylko poczuła jak upada.

**
- Co z nimi?

- Wszystko będzie dobrze. Piotrka uratowali, Martyna tylko straciła przytomność z wycieńczenia.

- Czy oni kiedykolwiek razem będą szczęśliwi? - Zapytała Lidka stojąc parę kroków dalej od Adama i Wiktora.

- Tego nie wie nikt,nawet oni...

***
Otworzyłam oczy i poczułam przeszywający moje ciało ból. Wstając z łóżka złapałam się za głowę. Do pokoju weszły pielęgniarki z Wiktorem i Lidką.

- Spokojnie Martyna. Boli Cię coś? -  Wiktor przyłożył mi rękę do czoła.

- Głowa..

- Nie masz gorączki,połóż się. Dajcie jej tabletkę. Zaraz powinna Ci pomóc.

- Gdzie Piotrek? Co z nim,doktorze? Wyjdzie z tego prawda?

- Tak, spokojnie wszystko jest pod kontrolą.

- Całe szczęście.. Czy mogę go zobaczyć?

- Oczywiście ale najpierw zjedz tabletkę,a później Cię do niego zaprowadzę.

Połknęłam tabletkę popijając wodą następnie wstając podeszłam do Wiktora.

- Doktorze,kiedy mnie wypuścicie? Nic mi nie jest a muszę zająć się małym..

- Jutro będziesz mogła wrócić do domu tylko Martyna, musisz się oszczędzać i lepiej dbać o siebie. Rozumiemy się?

- Tak jest.

- Chodź.

*
Przed salą Piotra stało mnóstwo lekarzy lecz nikt nie odważył się wejść. Nie wiedziałam o co chodzi i zaczęłam się bać..

- Pani to Martyna Strzelecka? - Zapytał spanikowany lekarz na oko po 30-stce.

- Tak, a o co chodzi?

- Pani mąż wpadł w szał nie umiemy sobie z nim poradzić..Musi pani tam wejść i go uspokoić zanim rozwali całą salę lub co gorsza targnie się na życie.

- Zwariowaliście?! Ona tam nie wejdzie. Ja tam pójdę znam go dobrych parę lat - Wtrącił Wiktor już miał wchodzić do sali, ale ja szybko zareagowałam i zagroziłam mu drogę.

- Doktorze,stop! Ja tam wejdę. To jest mój mąż,ojciec mojego dziecka. Dam radę.

- Martyna, uważaj na siebie.

- Mówi doktor,tak jakby Piotrek był nieobliczalny. Pewnie się czegoś wystraszył..

- Jesteśmy za ścianą gdyby coś się działo..

- Będziecie monitorować całą sytuację. Tak,wiem.

- Powodzenia.

Nie rozumiem ich oni naprawdę sądzą, że Piotrek jest nieobliczalny? Powinni mu pomóc a nie go atakować. Wzięłam głęboki wdech weszłam do środka i zamknęłam za sobą drzwi.

*

Będąc w środku zobaczyłam widok o który nie posądziła bym osoby, którą tak dobrze znam,z którą mam dziecko..W pierwszej chwili nie wiedziałam co mam robić. Byłam w szoku,lecz później chciałam tylko pomóc mojemu mężowi. Załamany chłopak siedział na łóżku z zakrwawionymi rękami.

- Piotrek... - Podeszłam krok bliżej.

- Jestem tutaj. Chcę ci pomóc, kochanie.. - Brunet spojrzał na mnie nic nie mówiąc.

Na brak jakiejkolwiek reakcji podchodziłam powoli coraz bliżej łóżka ukochanego.
Kiedy chciałam usiąść na łóżku, odezwał się przerażony, a mnie przeszedł niemiły dreszcz.

- Nie podchodź,nie chce zrobić ci krzywdy..

xklaudiaax

Przepraszam, że tak długo czekaliście ale wena mnie opuściła także, spokojnie wracam. Nie wiem na ile, lecz będę.
W razie jakichkolwiek pytań zapraszam na mojego Instagrama tylko jak będziecie pisać do mnie to do piszcie, że jesteście z wattpada.
Ig: k.jendrzok

Do kolejnego,buźka💋

Martyna i Piotrek ~ To Tylko MiłośćOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz