Rozdział 40 "Wróć ze mną do domu"

446 15 2
                                    

-Chodzi o to,że...- zaciął się,nie umiał wydusić ani jednego słowa więcej. Tak jakby jakaś gula utknęła mu w gardle.

Usłyszeli płacz. Odwrócili się i zobaczyli jak ich synek biegnie,do nich cały zapłakany.

- Co się stało skarbie? Ojejku. Zaraz to opatrzymy i damy ci plasterek,dobrze? - Martyna wzięła chłopca na ręce i pocałowała w skroń.

- Już nie płaczemy. Zobacz raz,dwa i po kłopocie - posadziła go na ławce obok Piotrka i opatrzyła ranę. Po chwili dziecko już miało plaster na kolanie i przestało płakać.

-Dzielny,mój - mały chłopiec ponownie przytulił się do swojej matki.

Brunet patrząc na ten widok z boku,zdał sobie sprawę z tego co zrobił. Przecież on mógł ich stracić. Cały jego świat.. W jego oczach zebrały się łzy. Mikołaj widząc stan ojca,zachęcił go aby przytulił się do nich. Mężczyzna nie zważając na nic,przytulił ich najmocniej jak potrafił.

*

-Piotrek,co się dzieje? - widząc stan chłopaka,Wiktor postanowił z nim pogadać jak "mężczyzna z mężczyzną".

- Nic - uciekał wzrokiem jak najdalej.

-Przecież widzę - lekarz dalej naciskał choć wiedział,że przyjdzie do niego kiedy będzie chciał pogadać,tak sam od siebie.

- Zawaliłem. Wszystko zepsułem. Ja nie wiem jak to się stało. Żałuje,tak cholernie żałuje - ukrył twarz w dłoniach.

-Czego żałujesz,Piotrek?- Banach położył rękę na jego ramieniu.

- Jak Adam się dowie....On mnie zabije!

-Weź się w garść,chłopie! Nie ważne jaką drogę obierzemy i tak wszystko dopiero przed nami...

- To wcale nie pomogło,ale...Ale dziękuje doktorze - wyszeptał i wyszedł na zewnątrz.

Musiał zaczerpnąć świeżego powietrza bo aż zrobiło mu się nie dobrze. Stał przed bazą. Przymknął oczy i dmuchnął w niego zimny powiew wiatru. Przed oczami przeleciało mu całe życie z Martyną w ciągu sekundy. Wszystkie szczęśliwe chwile,kiedy się wspierali,ufali sobie.... Będzie to co ma być. Musi stawić temu czoła,choć bardzo nie chciał.

**

-Nie nawidzę Cię! Tak cholernie Cię nie nawidzę!!! - po jej policzkach strumieniami,spływały łzy.

Czuła się podle,chciała uciec najdalej od niego. Tak strasznie ją zabolało,jego wyznanie ale z drugiej strony cieszyła się,że był z nią szczery.

- Kocham tylko Ciebie...- był załamany, Najchętniej zapadłby się teraz pod ziemię,albo skoczył z mostu byleby nie patrzeć na jej cierpienie. Na cierpienie,które zadał jej on SAM.

-To już nie ma znaczenia. Nie ufam Ci..Przepraszam ale tak będzie lepiej. Nie dzwoń. Nie chcę Cię znać...- kiedy to powiedziała spakowała się i z Mikołajem na rękach,wyniosła się z i jego mieszkania na dobre.

***

Błąkała się po ciemnych uliczkach,nie mając pojęcia gdzie mogłaby pójść. Coraz mocniej przytulała śpiącego synka do piersi,chcąc dać mu więcej ciepła. Robiło się coraz zimniej a ona tylko myślała o swoim dziecku. Łzy nadal płynęły po jej policzkach,kiedy ujrzała niedaleko jakąś postać. Zbliżała się do niej. Będąc dość blisko dostrzegła,że to Piotrek.Cofnęła się o dwa kroki.

-Wróć ze mną,do domu. Proszę cię Martyna. Pomyśl o was. Gdzie się podziejecie?

-To już nie twój zasrany biznes,co z nami będzie - wysyczała przez zaciśnięte zęby.

- Nie daj się prosić....

Zawsze mu ulegała...i czy tym razem powinna? Nie miała pojęcia co będzie z nimi dalej...Tak cholernie się bała.

xklaudiaax

Martyna i Piotrek ~ To Tylko MiłośćOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz