Czarnowłosa kobieta o błękitnych oczach przed trzydziestką wyszła z szatni wieszając na ramie torbę z wyposażeniem sportowym. Przeszła na długi korytarz by dojść do recepcji. Pchnęła drzwi i znalazła się w obszernym holu obok recepcji. Skierowała się w stronę wyjścia z budynku po drodze zakładając kurtkę, którą trzymała w torbie.
-Amara poczekaj!- usłyszała za sobą męski głos i odwróciła się w jego stronę. Mężczyzna niewiele od niej starszy podbiegł do niej i uśmiechnął się.- Już myślałem że cie nie dogonię.- zaśmiał się radośnie na co ciemnowłosa odpowiedziała szczerym uśmiechem.
-O co chodzi Benny?
-W poniedziałek kończy ci się miesięczny pakiet treningowy, a jeszcze nic nie mówiłaś że chcesz go przedłużyć. Chcesz zrezygnować?
-Mam zamiar wybrać bardziej ekstremalny pakiet. Wiesz nauka posługiwania się białą bronią. Sama walka i strzelanie mi się trochę znudziło, potrzebuje czegoś nowego, czegoś co da więcej adrenaliny.
-Czasami zastanawiam się czy wszystko czego potrzebujesz to adrenalina, ale spoko. Dam znać bratu, na pewno się ucieszy z kolejnego kandydata. On też to uwielbia, a jest szefem tego miejsca. I też ma bzika na punkcie broni. Zgaduje że skoro chcesz uczyć się nowych rzeczy to pewnie dokupisz sobie do swojej "tajnej" zbrojowni w domu kilka nowych zabawek.
-To wcale nie jest zbrojownia i tak masz racje, kupie jeszcze parę rzeczy.
-Wygląda to jakbyś szykowała się na apokalipsę, ale zaraz to przecież twoje niecodzienne hobby. Ale zmieniając temat, jest dziś piątkowy wieczór, wyjdźmy gdzieś na drinka czy coś innego. Co ty na to?- zapytał z nadzieją mężczyzna. Amara chwile milczała przypominając sobie czy ma na to czas.
-Dzisiaj nie mogę, muszę wcześniej się położyć. Jutro mam od rana dyżur w szpitalu. Z chęcią bym gdzieś poszła, ale sam wiesz że mam bardzo napięty grafik.
-Każdy kto cie zna to wie. Pół etatu w szpitalu i w specjalistycznej klinice chorób, ciągłe wyjazdy w delegacje, jeżdżenie po kraju na ekstremalne maratony i na surwiwal, chodzenie na strzelnice, treningi, odwiedzanie jako specjalny gość uniwersytetów medycznych i bla, bla, bla. Mógłbym godzinami wymieniać wszystkie twoje zajęcia. Tak myślę że przez to nie masz czasu na życie towarzyskie.
-Ej, mam przecież ciebie. I nic nie poradzę, takie mam właśnie życie i nie narzekam na nie. Ale mam wolny wieczór we wtorek, możemy gdzieś się wybrać, może być?
-Tak. Jeśli chcesz mógłbym cie odprowadzić do samochodu, jest już późny wieczór, ciemno i nigdy nie wiadomo co może się stać.
-Jestem dorosła i niby po co trenuje sztuki walki? Poradzę sobie.- ciemnowłosa wspięła się na palcach i pocałowała Benny'ego w policzek.- Do zobaczenia w poniedziałek.
-Oczywiście.- uśmiechnął się do niej po czym otworzył drzwi frontowe by Amara mogła wyjść.
Kobieta wyszła z budynku i poczuła chłodny powiew wiatru. Szczelniej przykryła się kurtkę i ruszyła w lewą stronę idąc chodnikiem by skręcić jeszcze raz w lewo i wejść w słabo oświetloną przez latanie alejkę, która prowadzi na tył za budynkiem gdzie znajduje się parking dla klientów. Amara przeszła przez dobrze znaną jej alejkę by podeszła do swojego samochodu na pustym prawie parkingu gdzie stał oprócz jej pojazdu samochód Benny'ego. Niebieskooka otworzyła klapę bagażnika i włożyła do środka swoją torbę. W jej stronę zaczęła szybko ale cicho zbliżać się dość niska i chuderlawa postać w czarnej bluzie z kapturem na głowie i z scyzorykiem w dłoni. Kobieta zamknęła bagażnik i w odbiciu tylnej szyby samochodu zobaczyła tą postać, która znalazła się tuż za nią. Szybko odwróciła się i złapała za dłoń napastnika w której trzyma broń, a przedramieniem drugiej reki przycisnęła do szyi popychając tą osobę na samochód i tym całkowicie ją obezwładniając. Postać jęknęła gdy uderzyła mocno plecami o pojazd i upuściła scyzoryk. Amara zwinnie zdjęła kaptur napastnika i gdy zobaczyła jego twarz była bardzo zaskoczona.
CZYTASZ
Wiecznie żywi | D.D. | Zakończone
Fanfiction"Życie powinno być czymś więcej niż tylko przetrwaniem." "Jeśli stracimy swoje człowieczeństwo, to czym wtedy będziemy różnić się od żywych trupów?" Amara Rogers to kobieta, która trudem i ciężką pracą osiągała swoje cele. Nawet jeśli jej rodzina mi...