Rogers stała oparta plecami o drzewo i ostrzyła nową strzałę, którą zrobiła. Ostatni raz przejechała nożykiem po drewnie po czym przyjrzała się naostrzonemu końcowi by sprawdzić czy aby na pewno jest dobrze naostrzony. Po czym postanowiła włożyć ją do leżącego pod drzewem kołczanu.
-Hej. Co robisz?- zapytał Gadriel podchodząc do niej z uśmiechem na twarzy. Kobieta spojrzała na niego i wskazała strzałę w dłoni, którą chwile później włożyła do kołczanu.
-Nic ciekawego.- wzruszyła ramionami.- Musze przyznać że to miejsce jest nudne.- powiedziała po czym dodała.- Ale to dobrze, jest przyjemnie i można odpocząć.
Gadriel parsknął uśmiechając się. Przeczesał dłonią krótko przycięte ciemne blond włosy po czym włożył obie dłonie do przednich kieszeni spodni i lekko pochylił się w jej kierunku.
-Jeśli się nudzisz możesz dołączyć do mnie w wyprawie. Jadę za miasto po kilka rzeczy. To warsztat z stacją benzynową, jest jakoś godzinę stąd. Chce naprawić chevrolet'a. Przydał by się jeszcze jeden działający samochód. - przyglądał się jej swoimi szarymi oczami i czekał na odpowiedź.
-Właściwie mogę się wybrać. Nie mam niczego szczególnego do roboty. A poszukiwania Sophie ponowimy dopiero jutro.
-Super, widzimy się za pół godziny przy szopie, dobrze?- zapytał szarooki, a ciemnowłosa przytaknęła mu głową.
Amara zabrała łuk, broń oraz torbę i poszła w wyznaczone miejsce po wyznaczonym limicie czasu. Gdy przechodziła obok domu na werandzie zobaczyła Beth i Jason'a jak razem rozmawiają. Minęła ich uśmiechając się na ten widok i chciała pójść dalej ale Jason ją zawołał.
-Amara! Poczekaj!- piwnooki przeskoczył przez balustradę werandy nie kłopocząc się by cofnąć się do schodów i po nich zejść. Upadł na lekko zgiętych kolanach po czym podbiegł do ciemnowłosej.
-Popisujesz się?- zapytała go kobieta gdy dotarł do niej.
-Nie. Gdzie idziesz?
-Jadę z Gadriel'em po kilka rzeczy. Powinniśmy wrócić za jakieś trzy godziny.
-Czemu tak długo? Glenn mówił że do miasta jest jakieś pół godziny drogi.
-Tak, ale jedziemy dalej za miasto, podobno jest tam stancja z warsztatem.
-Nie podoba mi się to.
-Co niby? Przecież nic mi nie będzie, to nie moja pierwsza wyprawa.
-Nie o to chodzi, wiem że sobie poradzisz. Ale nie chce byś jechała z nim.- wskazał podbródkiem Gadriel'a, który stoi przy szopie oparty o szary stary jeep i czeka na Amare.
-Czemu?
-Nie lubię go, za bardzo kreci się wokół ciebie i tak na ciebie dziwnie patrzy.
-Oh, uroczo. Ale nie musisz się martwić. Facet czy sztywny, dam sobie rade.
-Niech ci będzie.- zmrużył niezadowolony oczy. Amara przytuliła go i gdy puściła strzeliła z pstryczka w daszek jego czapki przez co zsunęła mu się trochę na oczy.- Nie lubię gdy to robisz.- poprawił czapkę i spojrzał na nią spod byka.
-Nie bądź taki naburmuszony.
Amara oddaliła się od Jason'a i podeszła pod szopę.
-Gotowa?- zapytał ją Gadriel, a ona skinęła głową na tak. Oboje wsiedli do samochodu, a mężczyzna odpalił silnik i ruszyli. Ale gdy mieli wyjechać Dale zamachał by na chwile się zatrzymali.
-O co chodzi Dale?- zapytała staruszka ciemnowłosa obniżając szybę by mogła go lepiej usłyszeć gdy ten podszedł do samochodu.
-Gdzie jedziecie?- zapytał Dale, kobieta mogła zauważyć troskę na jego twarzy.
CZYTASZ
Wiecznie żywi | D.D. | Zakończone
Fanfiction"Życie powinno być czymś więcej niż tylko przetrwaniem." "Jeśli stracimy swoje człowieczeństwo, to czym wtedy będziemy różnić się od żywych trupów?" Amara Rogers to kobieta, która trudem i ciężką pracą osiągała swoje cele. Nawet jeśli jej rodzina mi...