*46*

2K 122 17
                                    

Przed południem udało im się znaleźć trochę ekwipunku oraz skafandry strażników, które były w bloku C. Położyli wszystko na stoliku w sąsiednim pomieszczeniu obok tego z celami i dokładniej zaczęli przeglądać zdobyte rzeczy. Tylko cześć z nich tu była, reszta przebywa w drugim pomieszczeniu i przyzwyczaja się do nowego miejsca.

-Nieźle.- pochwalił Tdog biorąc do rąk broń i sprawdzając jej stan. 

-Granaty hukowe i dymne. Nie wiem jak podziałają na szwedaczy, ale bierzemy je.- powiedział Rick przeglądając sprzęt. 

-Nie założę tego cholerstwa.- Daryl skrzywił się z obrzydzenia gdy podniósł hełm ochronny i wypłynął z niego śluz z trupów.

-Można je przegotować.- zaproponowała Amara zerkając w stronę kusznika.

-Nie starczy drewna choćbyś cały las wyrąbał.- stwierdził Tdog gdy podniósł do góry inną cześć stroju strażnika, z której siekała duża ilość śluzu i odłożył ją szybko.- To śmierdzi gorzej niż gówno.

Zaśmiali się krótko na słowa ciemnoskórego mężczyzny.

-Dawaliśmy sobie bez nich rade.- powiedział Rick.

Rick, Daryl, Amara, Hershel, Glenn, Maggie oraz Tdog założyli kamizelki ochronne i przygotowali się do dalszego odkrywania pozostałych części wiezienia.

Weszli do ciemnego korytarza, który prowadzi w głębsze części budynku. Musieli oświetlać sobie drogę latarkami aby cokolwiek tu zobaczyć.

-Trochę jak w horrorze.- zażartowała półszeptem Amara. Daryl zerknął na nią kątem oka i lekko się uśmiechnął. Kobieta nie mogła tego zauważyć ponieważ była zbyt skupiona rozglądaniem się i do tego jest tu zbyt ciemno.

Szli dalej tunelem korytarzy. Po drodze natknęli się na kilka martwych ciał, które częściowo miały roztrzaskane czaszki. Ktoś musiał tu z nimi walczyć. Glenn farbą w spreju rysował strzałki aby łatwiej im było wrócić oraz by się nie zgubili w tej plątaninie korytarzy. 

Rick jako pierwszy z ostrożnością wyjrzał przez kolejny już zakręt. Żadnego niepokojącego ruchu nie zauważył, było czysto wiec dał znak pozostałym. Wyszli tuż za nim trzymając się w zwartym szyku i kurczowo trzymając broń w dłoniach. To miejsce przyprawiłoby każdego o ciarki. Ciemno, dość wąsko, trupy i nigdy nie wiadomo czy za kolejnym rogiem nie ma niebezpieczeństwa, które tylko czyha aby się zbliżyli. Wiec szybkie bicie serca oraz zdenerwowanie w tej sytuacji to normalka. W każdej chwili mogą zostać zaatakowani i niestety właśnie ta chwila nastąpiła. Gdy poświecili latarkami w kolejny korytarz, w który chcieli wejść zza rogu wyłonili się sztywni. Ale nie kilku tylko cała masa. Szuranie i charczenie niosło się echem, a oni spanikowani zaczęli się cofać.

-Zawracajcie!

Ruszyli w drogę powrotną, ale z innego korytarza pojawili się kolejni sztywni, przez których złamali szyk i musieli zmienić drogę ucieczki. 

-Tutaj!- krzyknęła Amara gdy znalazła drzwi, które można otworzyć, a nie mieli szansy aby udało im się uciec korytarzami. Szybko wbiegli do niedużego pomieszczenia. Szybko zamknęli drzwi i oparli swoim ciałem o nie aby szwedacze nie mogły tu wejść. Spojrzeli po sobie i zdali sobie sprawę że dwoje z nich gdzieś zniknęło. Glenn i Maggie. Prawdopodobnie rozdzielili się gdy druga grupa szwedaczy ich zaskoczyła. Nie mogli po nich teraz wrócić, sztywnych jest za dużo, a ciężko walczyć gdy jest ciemno mimo, że mają latarki to i tak jest trudno dokładnie wszystko widzieć.

Czekali w całkowitej ciszy i przysłuchiwali się dźwiękom zza drzwi. Po kilku minutach ucichło wiec mogli już wyjść. Otworzyli drzwi i wyszli na korytarz. Jak na razie nie było w ich zasięgu szwedaczy. Szli dalej.

Wiecznie żywi | D.D. | ZakończoneOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz