*24*

2.1K 132 43
                                    

Następnego dnia rano reszta grupy dotarła kamperem na farmę gdy ci którzy tu byli skończyli robić honorowy nagrobek dla Otis'a. Byli wszyscy oprócz Rick'a oraz Lori, którzy czuwają przy swoim synku. Zanim opuścili autostradę zostawili wiadomość dla Sophie, wymalowali napis na samochodzie i zostawili trochę zapasów. 

Amara przytuliła na powitanie Jason'a, który z innymi podeszli w ich stronę i kobieta szybko wyjaśniła im o co chodzi. Najbliżsi Otisa położyli symbolicznie po kamyku na jego nagrobku. Hershel poprosił Shane by powiedział coś o Otisie, to on widział go jako ostatni żywego. Czarnowłosy próbował jakoś  uniknąć takiej przemowy, ale żona Otisa i jego syn nalegali aby wiedzieć że jego śmierć miała sens. Mężczyzna nadal był niechętny, ale zgodził się na to. Shane zaczął mówić chwaląc Otisa, że poświecił swoje życie by ratować Carl'a oraz jego. Opowiedział jak odwrócił uwagę sztywnych by mógł wydostać się i uciec do samochodu. Kończąc powiedział że zginął jak bohater. 

Po pogrzebie rozeszli się. Amara i jej grupa zebrała się przy kamperze by porozmawiać co dalej robić w poszukiwaniu Sophie. Maggie dołączyła do nich z mapą by ułatwić im poszukiwania i aby mogli mieć lepsze rozeznanie w terenie. Tak samo Hershel aby móc doradzić im w jakich terenach mogą szukać dziewczynki. Rick po transfuzji krwi oraz Shane, który ma obolałą kostkę po ucieczce nie mogli ruszyć w wyprawę, musieli dojść do siebie. Daryl oświadczył że sam pójdzie szukać, choć Rick przekonywał go że nie musi robić tego sam oraz że jutro wyruszą w większej grupie i przeczeszą większe teryny, ale on upierał się przy swoim. Amara wtrąciła się mówiąc że dołączy do niego. Kusznik nie był zadowolony z tego i oznajmił przy wszystkich że nie potrzebuje niczyjego wsparcia, a w szczególności jej. Ciemnowłosa rzucała mu wściekłe spojrzenia, a reszta rozmawiała miedzy sobą po czym zaczęli się rozchodzić nie widząc sensu aby zostać gdy wyjaśnili sobie co potrzeba, a nie mieli ochoty na oglądanie pojedynku miedzy Amarą a Daryl'em. Gdy już inni odeszli kobieta przystąpiła do słownego ataku, wcześniej nie chciała się kłócić przy reszcie i nie robić widowiska.

-Nie możesz iść sam.- oznajmiła kobieta krzyżując ramiona na piesi i posyłając brązowowłosemu piorunujące spojrzenie. 

-Poradzę sobie, nie jesteś mi potrzebna, nikt nie jest mi potrzebny.- wykrzyknął szorstko i odszedł od niej nie mając ochoty na kontynuowanie rozmowy, a raczej kłótni z nią.

-Ja też cie nie potrzebuje. I wiesz co? Nikt tak naprawdę cie nie potrzebuje!- wykrzyknęła za nim, ale mężczyzna nie odwrócił się tylko szedł przed siebie zaciskając pieści. Amara dyszała ze złości i dopiero teraz zdała sobie sprawę co powiedziała.- Idiotka.- szepnęła do siebie. Czasami nie potrafiła trzymać języka za zębami i często później żałowała słów, które padły z jej ust i nie potrafiła tego cofnąć. Tym razem też tak było. Cholera zależało jej na dobrej relacji z nim, ale nie, ona znowu wszystko zepsuła. Zamiast spróbować porozmawiać na spokojnie ona nie przemyśląc tego co mówi oznajmiła że nie jest im potrzebny. Jak mogła to powiedzieć? Zachowała się jak prawdziwa suka i do tego ktoś mógł to słyszeć, a raczej na pewno ktoś to słyszał. To on jako jedyny tak uparcie szuka Sophie, a przecież nie jest ona jego problemem, ale nadal to robi mimo że inni już tracili nadzieje. Nawet Carol, która coraz bardziej czuła że nie znajdą jej, a przynajmniej nie żywą. 

Stała parę minut w miejscu osłupiała i patrzyła jak kusznik oddala się w stronę lasu. Westchnęła ciężko i otarła twarz dłonią. Może powinna teraz za nim podążyć i go przeprosić czy może lepiej poczekać aż wróci i może wtedy go przeprosi? Nie wiedziała co może być lepsze. Może go to nie tknęło, ale jak takie słowa mogą nie boleć? Każdy nawet jeśli po nim nie widać tego nie jest być w stanie odporny na bolesne słowa, nikt nie jest w stanie być na nie odporny. Ale ona nie miała pojęcia jak bardzo go to tknęło gdy wykrzyczała za nim te słowa. Szedł dalej, a to co powiedziała odbijało się echem w jego głowie. Może miała racje? Zawsze był dziwakiem, trzymał się na uboczu. Może wcale go nie potrzebują bo po co im ktoś taki jak on?

Amara usiadła pod jednym z drzew gdzie jej grupa postanowiła trzymając się blisko domu rozbić obóz. Podkuliła nogi i owinęła je ramionami przyciągając je do klatki piersiowej. Siedziała tak bezczynnie nie zwracając nawet uwagi że ktoś podszedł do niej po czym usiadł obok, ale utrzymując dystans aby czuć się komfortowo. Na początku zanim uniosła głowę myślała że to może Jason czy ktoś inny z jej grupy, ale gdy spojrzała w bok, tej osoby nie spodziewała się. Zobaczyła Beth, tą blond włosą dziewczynę, która posłała jej delikatny uśmiech. Pewnie też słyszała, pomyślała Amara.

-Uczucia są ciężkie.- przemówiła spokojnym i melodyjnym głosem przerywając cisze miedzy nimi.

-To prawda, a najgorsze jest to gdy nie wiesz co ta druga osoba czuje i myśli.- powiedziała smętnie ciemnowłosa patrząc na wiejskie krajobrazy przed sobą. Beth też przygląda się im.

-Nie wiem co was łączy, ale mogę poświadczyć że zależy mu na tobie.

-Skąd możesz wiedzieć?

-Widziałam jak patrzy na ciebie wtedy przy kamperze, a gdy ty spoglądałaś na niego odwracał wzrok jakby robił coś czego nie powinien. To da się łatwo zauważyć.

-Serio? Mi dał jasno do zrozumienia że nie jestem dla niego w żadnym stopniu ważna.

-Nie wygląda na kogoś kto mówi każdej napotkanej osobie o tym co czuje. Może nie czuje że jest wart aby komuś na nim zależało?

To co powiedziała Beth dało Amarze do myślenia. Może ma racje. To by wyjaśniło kilka spraw.

-Szkoda tylko że wykrzyczałam mu że nikt go nie potrzebuje. Niby jak mam to naprawić?

-Jak mówiłam uczucia są ciężkie i trzeba dużo o nie dbać. Ale zawsze jest warto spróbować naprawić błąd, nie sądzisz?- spojrzała na nią swoimi błękitnymi oczami. Jest mądra mimo że jest znacznie młodsza od Amary.

-Dzięki za rozmowę.

-Nie ma za co. 

~~~~

Glenn razem z Maggie pojechali do miasta do apteki by zebrać więcej zapasów, które są na wyczerpaniu. Reszta zajmowała się stawianiem obozowiska, a Rick i Lori doglądali swojego syna, który powoli wraca do zdrowia. Nie działo się nic nadzwyczajnego w ciągu dnia. Można powiedzieć że to miejsce jest aż nadmiernie nudne, ale to dobrze. Nuda jest bezpieczna. To niezwykłe że to miejsce zostało jakby ominięte przez ten cały bajzer związany z wirusem i zarażonymi. Ci którzy tu mieszkają nie mają pojęcia co dzieje się w innych miejscach, nie wiedzą jak okropnie tam jest. 

Nadchodził powoli wieczór. Daryl wrócił z poszukiwań, ale śladu Sophie nie znalazł. Jedyne na co się natknął to dom, w którym ktoś pomieszkiwał w szafie, ktoś niedawno to miejsce opuścił. Możliwe że to dziewczynka tam nocowała, ale na to nie było konkretnego dowodu. Amarze nie udało się złapać go by z nim porozmawiać. Większość czasu rozmawiał z Carol, próbował pocieszyć ją że na pewno odnajdzie się jej córeczka. Amare bolało to że nawet nie patrzył na nią, unikał jej spojrzeń. Po prostu spieprzyła.

Amara postanowiła przejść się po okolicy. Gdy szła po polu wzdłuż ogrodzenia zauważyła stojącego i opierając się łokciami o płot Gadriel'a. Przyglądał się krajobrazom. Ciemnowłosa postanowiła podejść do niego. Ustała obok i zerknęła na niego. 

-Przykro mi z powodu twojego ojca.- powiedziała łagodnie.

-Był dobrym człowiekiem.

-Jak się czujesz?

-Sam nie wiem. Brakuje mi go. Mama bardzo to przeżywa.- szarooki westchnął przygnębiony. Amara położyła mu dłoń na ramieniu by dodać mu trochę otuchy i wsparcia.- Umarł jak bohater.

-Tak, uratował Carl'a i Shane'a. Jeszcze raz, bardzo mi przykro. Rozumiem co możesz czuć.

Gadriel odwrócił się będąc teraz bokiem do płotu i przodem do niej. Amara zauważała jakiś błysk w jego szarych oczach. Musiała przyznać że mężczyzna jest niczego sobie, jest może o rok czy dwa starszy od niej i ma uroczy uśmiech. Blondyn pochylił się i objął ją. Ciemnowłosa na początku zaskoczona jego niespodziewanym gestem zesztywniała, ale po chwili otrząsnęła się i odwzajemniła uścisk. Dopiero co stracił ojca, potrzebuje pocieszenia i czyjejś bliskości. Pogładziła go gdy położył głowę w zgięcie jej szyi. Amara nie znała jego zamiarów jak i nie wiedziała że ktoś ich obserwował. 

Wiecznie żywi | D.D. | ZakończoneOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz