*65*

1.8K 125 69
                                    

Gdy wyszli z chaty myśliwskiej zauważyli, że na zewnątrz nie ma Daryl'a. 

-Daryl?- ciemnowłosa zapytała rozglądając się do okoła. Ale nie było po nim śladu.

-No proszę, zostawił cie.- powiedział złośliwie Merle.

-I właśnie dlatego nie chciałam abyś szedł z nami.- mruknęła zdenerwowana i wskazała w niego palcem podchodząc bliżej niego.- Potrafisz wszystko niszczyć. W ogóle wiesz czemu tak się zachowujesz? Jesteś skończonym palantem. I ty się dziwisz czemu ludzie nie chcą mieć z tobą nic do czynienia?- zapytała ze złością, a on przybrał obojętny wyraz twarzy.

-Przyznaje, że nie jestem dobrym człowiekiem. Zrobiłem wiele rzeczy, z których nie jestem dumny. Ale brat jest dla mnie najważniejszy.

-Skoro tak jest to co to miało być?- zapytała wspominając zdarzenie w salonie.- Czemu go popchnąłeś?

-Mała pomoc. Nie jestem ślepy, lubisz go, zależy ci na nim.

-Tak jak na każdym innym w grupie.- wyjaśniła próbując ukryć prawdę i przełknęła ślinę. Czy on zauważył to?

-Nie, bardziej, jakby był wszystkim czego potrzebujesz. Cały czas jesteś w jego pobliżu. Cholera nawet cele macie blisko siebie.

-I co? Masz zamiar się ze mnie nabijać bo zależy mi na twoim bracie?- zapytała i odwróciła wzrok czując że zaraz pęknie, a nie chciała pokazać mu swoich słabości. Myślała że dobrze to ukrywała, nikt z grupy o tym do niej nie mówił. A może to było oczywiste tylko nie chcieli się wtrącać? A Merle jako jedyny odważył się, nie przejmował się że może tylko pogorszyć.

-To urocze, doktoreczko.- ciemnowłosa spojrzała na niego zaskoczona i zaczęła szukać w wyrazie jego twarzy kpiny, ale nie było tam tego.- Mój brat nie jest taki jak ja, jest dobry. I zasłużył aby mieć kogoś komu na nim zależy. Wiem że nigdy nie byłem bratem roku, daleko mi do ideału. Ale to nie znaczy, że chce dla niego źle. I nie wiem czemu taki jestem, po prostu tak jest. Może to przez schrzanionych rodziców, gówniane dzieciństwo.

-Jak to?- ciemnowłosa zmarszczyła brwi nie wiedząc o co mu chodzi.

-Czyli nic ci nie wspominał, nie dziwie się. Nie ma się czym chwalić. Nie to co ty. Piękne życie, kochająca się rodzinka.

-Nie Merle. Moje życie stało się lepsze gdy odeszłam od rodziny. Dla nich zawsze byłam niczym. Nigdy nie mówiłam tego Jason'owi, wiedział tylko te dobre rzeczy, sam miał kiepskie dzieciństwo zanim go spotkałam. Wiec mogło się wydawać, że zawsze miałam to czego pragnęłam, ludzi którzy mnie wspierali i kochali, ale tak nie było. Zawsze mogłam liczyć tylko na siebie. Ciężko harowałam aby stać się kimś, a nie nadal być tą żałosną i beznadziejną dziewczyną będącą marginesem społeczeństwa... Ty chociaż masz brata. Ja nie miałam nikogo.- spojrzała w dół na zwoje buty i objęła się ramionami jakby to mogło jej pomóc w pozbyciu się tego cierpienia.

-Nie wiedziałem.- mruknął zmieszany przyglądając się jej.

-Nikt nie wiedział.

-Spierdolone życie... Ojciec lubił się na nas wyżywać, nadużywał alkoholu i nie obchodziło go co z nami się działo. Matka zmarła w pożarze, ale i ona też miała nas gdzieś. Miałem dość tego co robił mi ojciec, do dziś mam blizny. Porzuciłem rodzinę i wstąpiłem do wojska. Nie wiedziałem, że to samo robił Daryl'owi. Nie było mnie gdy mnie potrzebował... Wygląda na to że masz słabość do chłopców, nad którymi znęcali się ojcowie.- spróbował zażartować aby rozluźnić atmosferę.

-Dlaczego mi to mówisz?

-Może to twój urok osobisty tak działa... Nie mów tego Daryl'owi.- ciemnowłosa przytaknęła głową zgadzając się.

Wiecznie żywi | D.D. | ZakończoneOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz