Minęły dwa kolejne dni. Carl i Daryl doszli częściowo do siebie i mogli już opuścić łóżka.
Kontynuowali poszukiwania Sophie, ale to na nic się zdało. Nawet trop, który znalazł Dixon im nie pomógł. Za każdym razem to był ślepy zaułek. Coraz bardziej zaczęli wątpić że dziewczynka odnajdzie się, a przynajmniej żywa.
Shane zorganizował dla tych, którzy nie umieli strzelać ćwiczenia. Hershel nie był tym zbytnio zadowolony, ale przyzwolił im na to. Oczywiście nie ćwiczyli na farmie tylko oddalili się od niej by przez odgłosy strzałów nie zwabić sztywnych.
Amara skonfrontowała się z Lori, powiedziała jej że wie o jej ciąży. Kasztanowłosa myślała że Glenn powiedział Amarze, ale ona wyjaśniła że po prostu słyszała ich rozmowę gdy byli przy jej namiocie i myśleli że nikogo tam nie ma. Rogers spytała ją czy Rick o tym wie, ale Lori jeszcze mu o tym nie powiedziała. Ciemnowłosa wykorzystała chwile i zapytała w prost czy łączyło ją coś z Shane. Grimes była zaskoczona że wie i chciała wiedzieć skąd się dowiedziała. Amara wytłumaczyła jej że po prostu zauważyła ich dziwne zachowania i sama doszła do wniosku że było coś na rzeczy. Kasztanowłosa prawie się popłakała i przyznała się że nie wie kim jest ojciec jej dziecka. Amara próbowała ją pocieszyć i poradziła jej że mimo wszystko powinna powiedzieć o tym Rick'owi. Tak będzie lepiej. Lori nie była pewna, ale stwierdziła że ona ma racje i obiecała że powie kiedy będzie w stanie.
Ostatnio Rogers zrobiła hamak miedzy drzewami i teraz odpoczywa na nim. Z przymkniętymi oczami i założonymi rękoma za głowę relaksuje się gdy poczuła że ktoś podchodzi do niej i ustał obok hamaka.
-Mogłabyś się podzielić, wiesz?- to Glenn. Kobieta uśmiechnęła się i spojrzała na niego. Podniosła się do siadu i przeniosła nogi tak że teraz zwisają jej nad ziemią.
-Racja, nie mogę być samolubna. I tak miałam zamiar iść coś dokończyć. Wiec możesz korzystać póki ktoś inny nie zajmie hamaka.- ciemnowłosa zeskoczyła na ziemie po czym poklepała koreańczyka po ramieniu i odeszła.
-Dzięki!- krzyknął za nią i skoczył na hamak. Amara odwróciła się na moment do niego i machnęła do niego. Bardzo go polubiła. Zawsze jest przyjazny i pomocny. Prawdziwy z niego przyjaciel.
Amara wzięła wiadro i poszła do studni. Podłożyła wiaderko pod kran i zaczęła naciskać dźwignię by nalać wody. Gdy wiaderko było pełne przestała i poszła w stronę kampera. Weszła do niego i postawiła wiadro na stole po czym wyszła i spojrzała na dach pojazdu.
-Hej Dale, przyniosłam wodę o którą prosiłeś!- krzyknęła do starszego mężczyzny, który podziękował jej po czym wrócił do obserwowania.
-Pani Rogers!- zawołał Carl podbiegając w jej stronę. Kobieta spojrzała na niego uważnie.
-Możesz mi mówić po imieniu.- uśmiechnęła się lekko.- Coś się stało? Źle się czujesz? Boli cie rana?- obsypała go pytaniami o jego zdrowie, ale chłopiec zaprzeczył że nic mu nie jest.- Wiec o co chodzi?
-Pomyślałem sobie że możemy zagrać w baseball jeśli masz czas.
-W sumie to mam. Gdzie Jason? Zagramy we trójkę.- zaproponowała szukając wzrokiem piwnookiego.
-On jest zajęty. Ostatnio prawie cały czas jest zajęty.- ciemnowłosa spojrzała na chłopca, który wydał się przygnębiony.
-Nie ma dla ciebie czasu?- niebieskooki chłopiec przytaknął jej.- Zgaduje że często przebywa z Beth. Porozmawiam z nim.
-Nie, nie trzeba.
-Na pewno?
-Tak.
-No dobrze. Chodź, zagramy we dwoje.
CZYTASZ
Wiecznie żywi | D.D. | Zakończone
Fanfiction"Życie powinno być czymś więcej niż tylko przetrwaniem." "Jeśli stracimy swoje człowieczeństwo, to czym wtedy będziemy różnić się od żywych trupów?" Amara Rogers to kobieta, która trudem i ciężką pracą osiągała swoje cele. Nawet jeśli jej rodzina mi...