*19*

2.1K 117 20
                                    

Rick wziął parę osób ze sobą, Shane, Daryl'a oraz Amare i poprowadził ich do strumienia gdzie pod korzeniami i zagłębieniem zostawił Sophie aby była bezpieczna i później samemu odciągnąć od niej sztywnych.

-To na pewno to miejsce?- zapytał Daryl wchodząc w strumień i sprawdzając rzekome miejsce gdzie Rick zostawił Sophie. Były szeryf zapewnił go że to tutaj. 

-Odciągnąłem szwędaczy w stronę bagna.

-W bagnie to my siedzimy po uszy.- stwierdził kusznik i zaczął rozglądać się za śladami tak samo jak Amara.  

-Gdy wróciłem jej już nie było. Myślałem że pobiegła do was. Kazałem jej iść w te stronę i mieć słońce po lewej.- wyjaśnił Rick i wskazał kierunek gdzie znajduje się autostrada. Ciemnowłosa podeszła do brzegu gdzie mogła iść Sophie. Daryl nadal będąc w strumieniu też podszedł w podobne miejsce, które wskazał Grimes. 

-O ile odróżnia lewą od prawej. Była zmęczona i przestraszona. Kto wie ile zapamiętała.- powiedział lekceważąco Shane, w jego głosie nie było słychać zmartwienia zaginięciem Sophie. Niezbyt był przekonany co do tego szukania, dziecko przepadło i tyle. Ale przyszedł tu z Rick'em oraz pozostałymi. Robił to o co prosił go przyjaciel nawet jeśli mu to nie odpowiadało. Widział jak reszta ślepo podąża za jego przyjacielem, nigdy w ten sposób nie traktowali go. 

-Widzę tu jeszcze świeże odciski butów.- reszta słysząc to co powiedział Daryl, a Amara również potwierdziła jego słowa o poszlakach podeszli bliżej nich aby się przyjrzeć znalezisku. 

-Pobiegła w stronę autostrady. Ruszajmy, nie mogła odejść za daleko.

Amara stojąc na brzegu wyciągnęła dłoń w stronę kusznika. Chwycił ją, a ona pomogła wyjść mu z wody. Spojrzeli sobie w oczy będąc blisko siebie gdy przyciągnęła go po czym ruszyli jako pierwsi za śladami, a reszta podążyła tuż  za nimi. Przeszli kawałek drogi po czym zatrzymali się przy drzewie z zwisającymi pnączami. Tu ślady butów zmieniły kierunek, zamiast iść dalej w kierunku autostrady skręciła w bok i poszła gdzieś indziej. Amara i Daryl spojrzeli po sobie. Dziewczynka z jakiegoś powodu zmieniła kierunek. 

-Czemu dalej nie idziemy?

-Do tej pory szła dobrze. Wystarczyło się nie zatrzymać, ale skręciła w te stronę.- kusznik wskazał inni kierunek. 

-Ale po co?- zapytał Shane.

-Może się czegoś wystraszyła. Sztywnych?- zapytał Rick.

-Nie, są tu tylko jej ślady, nie ma żadnych innych.- odpowiedziała mu Amara rozglądając się uważnie czy aby na pewno niczego nie przeoczyła. Ale gdyby tak było to Daryl by się odezwał że czegoś nie zauważyła, a przecież jest dobrym tropicielem lepszym niż ona, ale milczał. Wiec pewnie myśli tak samo.

-Czyli co, włączamy w to wszystkich?- zaproponował Shane.

-Nie, wróć z Amarą na drogę. Ludzie zaczynają panikować. Przekażcie im, że staramy się z całych sił. Najważniejsze by zachowali spokój.- Rick ma racje. Zaginiecie Sophie oraz stado sztywnych, które przeszło przez autostradę przeraziło ich. Czegoś takiego jeszcze nie było. Trzeba uspokoić nerwy bo to może tylko im zaszkodzić. 

-Zajmę ich przeszukiwaniem samochodów. Wymyśle jakieś dodatkowe prace żeby się nie nudzili. 

-Powodzenia.- Amara poklepała Daryl'a po ramieniu po czym razem z Shane'em poszli w kierunku autostrady. 

Po powrocie wyjaśnili pozostałym że Daryl razem z Rick'em podążają tropem Sophie i że to tylko kwestia czasu gdy ją znajdą i przyprowadzą tu. By nie marnować czasu zanim wrócą zaczęli spychać z drogi samochody aby można było wykręcić kamperem i zawrócić do obwodnicy, którą znalazł na mapie Glenn. Chłodnica została już naprawiona w kamperze, a Tdog wypompował dość sporo paliwa z innych pojazdów wiec starczy im na jakiś czas jazdy. 

Amara razem z Andreą oraz Shane'm zepchnęli z drogi kolejny samochód. Ciemnowłosa przystanęła na chwile przy kamperze by trochę odsapnąć. Słońce mocno przygrzewa co nie pomaga im w pracy. Zaczęła przyglądać się jak na innym pojeździe już zepchniętym na bok Jason oraz Carl siedząc na masce grają w karty. Chłopcy śmieją się z czegoś, ciemnowłosa jest za daleko by słyszeć o czym rozmawiają, ale sam widok uśmiechu na twarzy jej chłopca zadowala ją i przestaje chwilowo się martwić. 

-Mógłby nam pomóc.- Shane pojawił się obok niej i wskazał podbródkiem na piwnookiego.

-Niech jeszcze sobie pograją. To dzieci, powinni się bawić, a nie ciężko pracować.

-Jason ma szesnaście lat, nie jest już dzieckiem.- stwierdził czarnowłosy mężczyzna.

-Dla mnie zawsze będzie. Sami sobie dobrze radzimy wiec wracajmy do pracy.

-Tak radzimy sobie, ale byłoby szybciej i łatwiej z dodatkową parą rąk. 

-Nie ty tu decydujesz.- przypomniała mu kąśliwie, mężczyzna zacisnął mocno szczękę posyłając jej ostrzegawcze spojrzenie. To był drażliwy dla niego temat. Zanim Rick się pojawił to jego się słuchali, to on dbał o ich przeżycie. A odkąd zjawił się Grimes to jego zaczęli się słuchać, cieszył się że odzyskał przyjaciela, ale przy tym dużo stracił. Wszyscy zapomnieli co dla nich zrobił. Shane jest dobrze zbudowanym mężczyzną. Sama jego postawa mówi żeby nie wchodzić mu w drogę i ostrzega każdego przed sprzeciwieniem mu się. Nawet teraz gdy stoi na przeciw Amary i góruje nad nią ezrostem ona się nie cofnęła. Tak samo było w obozie gdy Ed nie chciał pozwolić swojej żonie i córce odejść. Shane nawet przez moment nie zauważył u ciemnowłosej obawy ani leku że może jej coś się stać. Tym  razem też, nie miała zamiaru ustąpić, a zastraszanie jej by nie pomogło.

-Jak chcesz.- machnął lekceważąco dłonią i wycofał się aby nie doszło miedzy nimi do zbędnej kłótni. 

-Dlaczego przestawiamy auta zamiast jej szukać?- szarowłosa Carol podeszła do nich krzyżując ramiona na piersi. Cały czas stała na poboczu drogi i obserwowała las czekając z utęsknieniem oraz mając nadzieje, że lada moment jej córeczka wyłoni się z lasu i znowu będzie mogła wziąć ją w objęcia.

-Musimy uprzątnąć drogę by można było zawrócić kamperem.- wyjaśnił jej Shane. Kobieta przeniosła swoje spojrzenie z niego na Amare.

-Jason mówił że potrafisz tropić. Dlaczego wiec jej nie szukasz?- mimo że pytanie Carol mogło zabrzmieć pełne wyrzutów to w rzeczywistości wcale takie nie było. Patrzyła na ciemnowłosą litościwym i podłamanym spojrzeniem. 

-Wystarczy że dwoje naszych ją szuka. Amara jest potrzebna tutaj.- powiedział Shane. Szarowłosa obdarzyła go krótkim i cierpkim spojrzeniem.

-Nie mówiłam do ciebie.

-Daryl jest lepszym tropicielem. I udało im się znaleźć jej ślad, podążają za nim. Wierze że ją znajdą, to tylko kwestia czasu.- Amara położyła dłoń na ramieniu Carol posyłając jej pocieszny uśmiech. Kobieta skinęła jej głową rozumiejąc. 

-Jak dla mnie to i tak za długo.- wtrąciła się Andrea przechodząc obok nich.- Nadal nie otrząsnęłam się po tym stadzie.

-No właśnie, co to był za pochód?- zapytał Glenn dołączając do rozmowy.

-Jak stado. Tak samo było z atakiem na nasz obóz. Też wędrująca wataha tylko mniejsza.- powiedziała Lori z grymasem na twarzy gdy przypomniała sobie to wydarzenie. 

-Nadal mamy dużo do zrobienia. Wracajmy do pracy.- rozporządził Shane, a wszyscy rozeszli się wracając do wykonywania swoich czynności. 

Amara zauważyła jak Carol ponownie stoi na uboczu drogi i wpatruje się w las. Mogła wyobrazić sobie jak szarowłosa się teraz czuje, jej dziecko zaginęło. Sama nie byłaby w stanie wiedzieć co by z nią było gdyby straciła Jason'a. Może by jej odbiło, a może straciła by powód do życia? 

Wiecznie żywi | D.D. | ZakończoneOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz