Rozkojarzona Amara podążała za Daryl'em. Niczego do tej pory nie znaleźli. Coraz bardziej ciemnowłosa myślała nad tym, że dziewczynka już przepadła i jej nie odnajdą. To było przykre dla niej, a nie mówiąc już co mogła czuć jej matka. Rogers usłyszała szelest i obróciła głowę w kierunku jego źródła nadal idąc przed siebie. Ptaki wzbiły się w powietrze, to one narobiły hałasu, który zwrócił uwagę kobiety. A to nie było dla niej korzystne bo nie zauważyła, że Daryl zatrzymał się przez co wpadła prosto na jego plecy. Stęknęła gdy w niego uderzyła po czym upadła do tyłu na tyłek. Miała pecha bo gdy próbowała zamortyzować upadek rękoma jedna z jej dłoni natrafiła na kamień z szorstkimi zakończeniami. Rozcięła sobie nim wierzch dłoni. Syknęła i złapała się za nią przyciskając ją do klatki piersiowej. Przyjrzała się rozcięciu, które zaczęło już krwawić. Rana nie była aż tak poważna aby było trzeba ją zszyć, ale i tak piekło jak cholera.
-Co ty do cholery wyprawiasz?- brązowowłosy odwrócił się do niej zirytowany. Ale kobieta nie spojrzała na niego.
-Nic mi nie jest.- wyprzedziła zanim zdążył zapytać skąd ta krew.- Zagapiłam się.
Jego wyraz twarzy złagodniał gdy zauważył że jest ranna, choć to niewielkie draśniecie. Ukucnął przed nią, wziął jej skaleczoną dłoń w swoją i wyjął z tylnej kieszeni bandanę. Zaczął obwiązywać jej ranę aby zatrzymać krwawienie. Amara była zaskoczona jego troską oraz tym jak bardzo był przy tym delikatny. Obserwowała jego skupioną twarz lekko się uśmiechając i z rumieńcem na twarzy spowodowany jego bliskością. Gdy skończył podniósł swój wzrok i spotkał jej ciemnobłękitne tęczówki, które były cały czas skupione na nim.
-Co?- zapytał nie rozumiejąc czemu się tak szczerzy, ale gdy zauważył jej lekko zaczerwienione policzki zdał sobie sprawę, że są cholernie blisko siebie. Puścił jej dłoń i wstał cofając się o krok. Odchrząknął i wyciągnął w jej kierunku dłoń. Ciemnowłosa chwyciła go zdrową ręką, a on podciągnął ją i pomógł jej wstać.
Amara zerkała na niego idąc z nim ramie w ramie gdy ruszyli dalej w drogę. A gdy ich spojrzenia skrzyżowały się oboje szybko odwrócili wzrok.
-Oprócz polowań, które jak sądzę lubisz, czy jest coś jeszcze co sprawia ci przyjemność?- zapytała po paru minutach ciszy ciemnowłosa mając nadzieje na rozpoczęcie jakiejś rozmowy. Chciała bliżej go poznać, a za wiele o nim nie wie, właściwie to prawie nic. Tylko to że miał brata Merle, który podobno był typkiem spod ciemnej gwiazdy.
-Patroszenie zwierząt, a później ich jedzenie.- właściwie to nie był zbyt chętny do prowadzenia tej rozmowy.
Ciemnowłosa uniosła brwi, ale i tak się uśmiechnęła. Może to trochę dziwne, ale ważne że przyznał że coś lubi, to już jakiś postęp.
-Fajnie, a jest coś jeszcze?
-Strzelanie z kuszy i nieirytujący ludzie.
-Mam nadzieje że nie jestem z tych co cie irytują.- trąciła go zaczepnie ramieniem. Daryl spojrzał na nią z ukosa.
-Może.- powiedział i dalej milczał.
-Powiedz coś jeszcze.- poprosiła go.- Rozumiem że jesteś trochę introwertyczny i nie jesteś typem, który lubi dzielić się tym co myśli, ale ja nie gryzę i nie osadzę cie jeśli powiesz coś więcej niż kilka słów, nawet jeśli mi się to nie spodoba.
-Lubie cisze wiec daruj sobie tą gadkę, nie jesteśmy psiapsiółkami.- przyspieszył kroku.
-Ah, ale ty masz ciężki charakter.
-Jeśli coś ci nie pasuje możesz sobie iść.
-Dobra.- powiedziała i zatrzymała się, on też to zrobił i spojrzał na nią z miną czy ona mówi poważnie.- Żartowałam, nigdzie się nie wybieram. Ale skoro lubisz cisze, uszanuje to i będę milczeć. Zadowolony? Nie chce się z tobą kłócić.
CZYTASZ
Wiecznie żywi | D.D. | Zakończone
Fanfiction"Życie powinno być czymś więcej niż tylko przetrwaniem." "Jeśli stracimy swoje człowieczeństwo, to czym wtedy będziemy różnić się od żywych trupów?" Amara Rogers to kobieta, która trudem i ciężką pracą osiągała swoje cele. Nawet jeśli jej rodzina mi...