12.

1.9K 161 25
                                    

– Co się stało? – zapytał Harry, patrząc na przerażonego Liama stojącego obok.

On dosłownie czuł, że odpowiedź to nie będzie nic dobrego, biorąc pod uwagę to, że w tym samym pokoju co on, był również ten mulat, który tak bardzo przyczepił się do jego przyjaciela. Chłopak wzruszył ramionami.

– Nic ważnego – odpowiedział. – Po prostu on nie daje mi spokoju.

Harry pokiwał głową i już chciał coś odpowiedzieć, ale jego uwagę przyciągnęły podniesione głosy dochodzące z parteru. Przyłożył palec do ust pokazując Liamowi, że ma być cicho, a sam podszedł do drzwi. Skinął lekko głową, żeby tamten się odsunął, na co Liam i posłał mu spojrzenie mówiące jedynie „nie wychodź", ale Harry i tak już nacisnął klamkę. Powoli otworzył drzwi i teraz krzyki z dołu były o wiele bardziej wyraźne.

Wyszedł z pokoju i ruszył w kierunku schodów, nie zważając na ciche protesty za sobą.

– Dobrze wiesz, że mamy mało czasu – usłyszał głos Louisa, kiedy stanął na szczycie schodów. Praktycznie wstrzymał oddech, żeby tylko usłyszeć jak najwięcej.

– Jakoś ich starzy nie kwapią się do płacenia.

– Myślisz, że tego nie wiem? – warknął szatyn. – To nie ja mam nóż na gardle, tylko ty. Robię to dla ciebie.

Harry zmarszczył brwi. Nie miał pojęcia, o co chodziło, jednak to wydawało mi się dziwnie podejrzane.

Któryś z nich widocznie musiał zrozumieć, że zachowują się zbyt głośno, dlatego od tego momentu Harry przestał słyszeć cokolwiek. Jedynie ciche głosy, z których nie mógł wyłapać żadnych słów. Stał jeszcze chwilę na schodach, czekając, aż może któryś z nich znowu powie głośniej coś, co miałoby im się przydać, jednak to nie nastąpiło, a nawet w krótkim czasie na parterze zrobił się ruch, co sprawiło, że Harry pobiegł pędem do pokoju, starając się robić przy tym jak najmniej hałasu.

Liam przez cały czas go obserwował, więc tylko odsunął się, wpuszczając chłopaka do środka i zamykając za nim drzwi. Kiwnął pytająco głową, a Harry opadł na łóżko.

– Nie słyszałem zbyt wiele – powiedział – ale to brzmiało tak, jakby wpadli w jakieś długi i chyba kończy im się czas na zapłatę.

Payne o dziwo zaśmiał się ironicznie.

– Niezły sposób na ich spłatę, żeby nas porwać. Trochę nielogiczne...

Harry wzruszył ramionami.

– Ludzie robią różne głupie rzeczy.

Chyba w tym momencie odrobinę zaczęło mu się robić szkoda tamtej trójki. Trzeba być chyba nieźle zdesperowanym, żeby porywać ludzi dla pieniędzy.

Nie umiał się postawić w tej sytuacji. On zawsze miał ich mnóstwo i wydawał je na prawo i lewo.

Wstał z łóżka.

– Idę pod prysznic – oznajmił, biorąc parę swoich rzeczy, które kupili dla nich Niall, Louis albo Zayn.




Louis wszedł do pokoju, nawet nie pukając. Miał gdzieś, że było już cholernie późno i był w stu procentach pewien, że ta dwójka spała, oczywiście, jeśli znowu nie przyszło im do głowy planować ucieczki. Tym razem jednak zaśmiał się, kiedy zobaczył, jak smacznie sobie oboje śpią.

– Harry – odezwał się, jednak chłopak nie zareagował.

Właściwie mógłby iść do Zayna, ale jakoś ostatnio to nie było to, dużo bardziej wolał tego zbuntowanego loczka.

Partners in crime. Not the worst crimeOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz