37.

1.3K 121 29
                                    

Harry wymknął się po cichu z ich sypialni starając się nie obudzić Liama. Dla świętego spokoju dał się namówić mu do pójścia spać, ale średnio mu to wychodziło, zdrzemnął się trochę, jednak tutaj był niespokojny, właśnie dlatego wyszedł i powoli zszedł po schodach, żeby wrócić i czuwać przy Louisie. Miał nadzieję, że nie natknie się na nikogo po drodze, ale na szczęście wszyscy spali, a w domu było cicho, tak cicho, że aż czuł ciarki na plecach, ale pewnie to było spowodowane tym, co tutaj przeżył. Pewnie gdzieś podświadomie bał się, że znowu jakiś psychopata z bronią w ręku wyskoczy na niego z którejś części domu. Zszedł schodami do piwnicy i zamknął za sobą drzwi, wolał, żeby nikt nie słyszał o tym, co opowiadał Louisowi. Nie to, że miał coś do ukrycia, ale mówił czasami takie bzdury opowiadając chociażby o tym, co robił w dzieciństwie. I to chyba były jego najlepsze wspomnienia. Może był głupim dzieciakiem, ale wtedy był najszczęśliwszy, potem już tylko udawał, tym bardziej, im był starszy.

Nie świecił światła, bo cały sprzęt dawał go wystarczająco, zresztą nawet nie do końca wiedział gdzie je zaświecić, nie zawracał sobie tym wcześniej głowy, a teraz po prostu mu się nie chciało. Przeszedł przez o pomieszczenie, w którym czuł się odrobinę dziwnie i usiadł na krześle. Nikt go nie przestawiał, więc albo nikt tutaj nie był, albo, co bardziej prawdopodobne, przydało się Niallowi lub Zaynowi, kiedy oni odwiedzali Louisa.

Położył dłoń na dłoni Tomlinsona gładząc kciukiem jej wierzch.

– Mógłbyś się już obudzić, wiesz? Nie musiałbym się martwić, chociaż wtedy pewnie będę musiał wrócić – powiedział. – Ale może uda nam się jakoś dogadać? Co o tym myślisz?

Przerwał na chwilę, patrząc na nieprzytomnego Louisa.

– Naprawdę nie jesteś taki zły, polubiłem cię.

I może cieszył się, że Louis nie jest świadomy, co do niego mówił, bo pewnie inaczej nigdy by mu tego nie powiedział.

Ziewnął i potarł odruchowo oczy, był środek nocy, więc może naprawdę powinien się wyspać? Ale tutaj czuł się o wiele lepiej i nie miał zamiaru wracać do pokoju, był spokojniejszy, kiedy siedział przy Louisie.

– Nie obrazisz się, jeśli się trochę zdrzemnę? – zapytał. – Cały czas będę tutaj, tylko trochę odpocznę.

Nie oczekiwał żadnej odpowiedzi, więc po prostu oparł się i przymknął oczy. Będzie czuwał, więc zareaguje, jeśli Louisowi coś by się stało, ale miał ogromną nadzieję, że tak nie będzie i kiedy się obudzi z Tomlinsonem będzie już o wiele lepiej.





– Co ty tutaj robisz? – usłyszał Harry i właśnie to go obudziło.

Rozejrzał się po pokoju zdezorientowany. Było już całkowicie jasno, ale w środku nie było nikogo oprócz niego i...

Spojrzał na Louisa, który patrzył na niego uważnie i od razu uśmiechnął się szeroko. Dosłownie kamień spadł mu z serca, kiedy widział go wreszcie przytomnego.

– Louis – powiedział, nie umiejąc nic innego z siebie wydusić.

– Powinieneś być w domu – usłyszał w odpowiedzi szorstki głos szatyna.

Zamrugał oczami zdezorientowany, nie będąc pewnym czy dobrze usłyszał, ale coś mu się wydawało, że nie miał halucynacji.

– Ja... – zawahał się, nie mając pojęcia, co mu odpowiedzieć, nie tego się spodziewał. – Pójdę powiedzieć Niallowi, że się obudziłeś – oznajmił i wstał z krzesła.

Nie oglądając się, ruszył na górę, gdzie pewnie blondyn już nie spał i szykował dla nich śniadanie. Dziwne, że tutaj nie zaglądał, a może był, tylko Harry go nie usłyszał. W każdym razie czuł się z tym wszystkim źle, myślał, że Louis ucieszy się na jego widok, przecież spędził przy nim tyle czasu, opowiadał mu te wszystkie historie, martwił się o niego, a tymczasem szatyn nie był zadowolony z tego, że nadal tutaj był. Wszedł do salonu i rozejrzał się za blondynem. Tak, jak się spodziewał, zastał go w kuchni.

Partners in crime. Not the worst crimeOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz