Wiadomo dlaczego ten rozdział zajął mi tyle czasu... 😁
Louis odsunął się, zostawiając Harry'ego lekko oniemiałego, ale przecież musiał wziąć kilka rzeczy ze środka. Zawsze miał je w schowku tak, na wszelki wypadek i nie pierwszy raz mu się przydały. Otworzył drzwi od strony pasażera i wyciągnął ze schowka niewielką buteleczkę lubrykantu i małą paczuszkę prezerwatyw, po czym od razu wrócił do siedzącego na masce chłopaka, który obserwował go uważnie. I Harry uśmiechnął się zadziornie, widząc, co Louis trzymał w ręce. Nie, żeby właśnie tego oczekiwał. Przyciągnął go do siebie od razu wkładając ręce pod jego t-shirt i starając się go ściągnąć, ale Tomlinson zatrzymał go, na co Harry jęknął protestująco, wywołując tym samym śmiech swojego porywacza.
Skoro tak...
Jego dłonie od razu zjechały w dół i Harry wpakował je pod zwyczajowe dresy, które chyba codziennie nosił tamten. Nie wiedział, czemu mu to nie przeszkadzało, gdyby to nie był Louis, na pewno miałby z tym problem, ale tutaj to było coś dziwnego. Szatyn absolutnie nie protestował, więc Harry śmielej włożył ręce jeszcze głębiej, ściskając pośladki Louisa.
– Nienawidzę cię, wiesz o tym? – odezwał się, kiedy Tomlinson całował go po szyi. – Ale dobrze się z tobą pieprzy.
– Czuję dokładnie to samo wobec ciebie – odpowiedział Louis, łapiąc chłopaka i popychając go trochę głębiej na maskę swojego samochodu, przez co Harry spiął się, miał dziwne wrażenie, że zaraz spadnie. – Trzymam cię – powiedział Louis, czując, jak chłopak spinał się, kiedy tracił grunt pod nogami. – A teraz połóż się, muszę to ściągnąć – oznajmił.
– To niesprawiedliwe – odezwał się od razu Harry, bo dlaczego on nie mógł tym razem rozebrać Louisa.
– Życie nigdy nie jest sprawiedliwe – odpowiedział Tomlinson – ale jeżeli ci nie pasuje, to trudno.
Chciał się odsunąć od chłopaka, zostawiając go tak pięknie rozłożonego na masce, jednak Harry był o wiele szybszy, niż Louis się tego spodziewał. Złapał go i przytrzymał za koszulkę.
– Pasuje mi – oznajmił.
Szatyn uśmiechnął się przebiegle. Zawsze zastanawiało go, dlaczego Harry był taki chętny, tak łatwy dla wszystkich, na czym wielu już skorzystało, ale gdyby ten chłopak był całkowicie jego, byłby o wiele bardziej utemperowany. Nie pozwoliłby mu nawet spojrzeć na innego mężczyznę i pewnie zabiłby go gdyby go zdradził.
Pociągnął nogawki jego ciasnych spodni, które doprowadzały go do szału, za dużo było z nimi roboty, ale w końcu udało mu się je ściągnąć. Co prawda wcale nie musiał tego robić, mógł go wziąć od tyłu, ale chciał go widzieć. Zlustrował wzrokiem jego półnagie chude ciało i wyciągnął z kieszeni buteleczkę, którą nawet nie wiedział, kiedy tam włożył. Otworzył ją i wylał sobie trochę na dłoń, stanął w jak najwygodniejszej dla nich pozycji między tak pięknie rozłożonymi nogami Harry'ego i pochylił się, żeby znowu zacząć go całować, jednocześnie zaczynając wkładać w niego palce, powoli go rozciągając.
Chwilę później pomógł mu przemieścić się trochę wyżej, bo Harry przez cały czas trzymał się kurczowo szatyna, mając dziwne wrażenie, że zaraz spadnie, ale podobało mu się. To było coś nowego. Przez całe swoje nudne życie uprawiał seks na wiele możliwych sposobów, ale to najczęściej było łóżko, głównie łóżko, ewentualnie kilka innych miejsc. Może i się puszczał, ale zawsze starał się robić to tak, żeby jednocześnie jak najbardziej unikać wścibskich spojrzeń innych ludzi, przecież znał go cały świat, dzięki swojej rodzinie był celebrytą.
Przewrócił oczami, gubiąc rytm pocałunku i czując, jak dobrze Louis go rozciągał. Zdecydowanie był w czołówce najlepszych mężczyzn, z którymi uprawiał seks, jeśli nawet nie najlepszym. Szatyn dokładał kolejne palce, a Harry dosłownie wił się pod jego dotykiem. Może to i dobrze, że dał się porwać, przynajmniej będzie miał co wspominać, kiedy już wróci do domu.
CZYTASZ
Partners in crime. Not the worst crime
Фанфик[[ Partners in crime - część 1 ]] Dwójka chłopaków z bogatych rodzin zostaje porwana. Porywacze chcą tylko pieniędzy...