Louis odwrócił głowę i spojrzał na chłopaka, uśmiechając się pod nosem.
– Do samochodu – nakazał. – I zapnij pas.
Harry'emu nie trzeba było dwa razy powtarzać, wsiadł do auta i zapiął pasy podekscytowany tym, co zaraz miało się stać. Nie wiedział, dlaczego ufał Louisowi, ale w tym momencie czuł, że nic złego mu się nie stanie, że to właśnie Louis nie pozwoli, żeby coś mu się stało. A nawet gdyby, to wiedział, że przez to porwanie czuł więcej emocji niż przez całe swoje życie i to w jakiś dziwny sposób mu się podobało. Może to przez ten nadmiar adrenaliny, która od tamtego momentu cały czas krążyła w jego żyłach. Czy adrenalina w ogóle uzależniała? Jeśli tak, to on już na pewno był uzależniony.
Tomlinson przekręcił kluczyk, odpalając samochód, dawno tego nie robił, ale miał nadzieję, że to nadal było w jego głowie, zwłaszcza jeśli chodzi o to miejsce, bo przecież tutaj rozbijali z Zaynem pierwsze samochody ucząc się tego wszystkiego. Powoli ruszył po sporym parkingu, rozpędzając się coraz bardziej. Lubił tutaj przebywać, z niewiadomych przyczyn to miejsce go uspokajało, nawet jeśli coraz bardziej popadało w ruinę.
Harry obserwował szatyna, zastanawiając się, co się teraz wydarzy, bo widział to wszystko jedynie na filmach. Tak naprawdę mało w życiu przeżył. Mimo że był w wielu krajach, to żadnego tak naprawdę nie widział, jedynie szlajał się po klubach, upijał, wydawał pieniądze i pieprzył, z kim popadnie. Był aż tak nudny? Jeśli jakimś cudem przeżyje to wszystko i kiedyś znowu będzie wolny, to musi to zmienić.
Zapiszczał głośno, kiedy Louis nagle wszedł ostro w zakręt i dosłownie zaczął łapać się, czego popadnie, do tego momentu nawet nie wiedział, że umiał też wydawać takie dźwięki, a kiedy samochód po chwili się zatrzymał, złapał się za serce.
Szatyn spojrzał na siedzącego na siedzeniu obok chłopaka i zaśmiał się. Taki odważny Harry...
– Baba – powiedział.
Harry podniósł wzrok, starając się jednocześnie wyrównać oddech i wlepił w Louisa zaciekłe spojrzenie.
– Jeszcze raz – odezwał się, a Louis uniósł brwi w lekkim niedowierzaniu. Ten chłopak miał jednak uparty charakter.
– Okej, tylko nie piszcz jak dziewica – zaśmiał się znowu szatyn i po raz kolejny zaczął rozpędzać samochód.
Harry teraz już dobrze wiedział, co go czeka, więc liczył, że już więcej tak się nie przestraszy. Liczył, bo i tak krzyknął, kiedy Louis po raz kolejny wprawił samochód w poślizg, czym znowu wywołał śmiech szatyna, ale tym razem się nie zatrzymali. Louis zataczał kółka na placu, sprawiając wrażenie, że dobrze się przy tym bawił. I Harry też się dobrze bawił, chociaż krzyczał i zamykał oczy za każdym razem, kiedy samochód wpadał w poślizg, ale on naprawdę potrzebował ostatnio tak dużej dawki adrenaliny.
Był ciekawy czy sam byłby w stanie kiedyś się tego nauczyć, chociaż pewnie w tej kwestii trochę za bardzo by się bał. On nawet ledwie umiał jeździć samochodem, zawsze miał szofera albo zamawiał taksówkę.
W końcu samochód się zatrzymał i Louis spojrzał na Harry'ego przyklejonego do siedzenia i trzymającego się drzwi i podłokietnika. Wyglądał zabawnie.
– Wystarczy – oznajmił. – Piszczysz jak składana w ofierze dziewica, nie mogę cię słuchać.
Harry zaśmiał się, trochę się przez to rozluźniając.
– Aż tak? – zapytał.
– Aż tak – potwierdził Louis, po czym zastanowił się przez chwilę, bo powinni już wracać, ale chyba jeszcze kilka minut nie zrobi różnicy. Zapali, zanim stąd odjadą.
CZYTASZ
Partners in crime. Not the worst crime
Fanfiction[[ Partners in crime - część 1 ]] Dwójka chłopaków z bogatych rodzin zostaje porwana. Porywacze chcą tylko pieniędzy...