16.

1.7K 156 9
                                    

Wolno mi to idzie, ale obiecuję się tym zająć baaaardzo mocno, jak tylko skończę DLMG :D

Tymczasem enjoy :*



Zayn podniósł się z mokrej ziemi. Prawdopodobnie mógł stracić przytomność, biorąc pod uwagę, że bolało go dosłownie wszystko. Ciągle w ustach miał smak krwi i chyba wolał nie wiedzieć, jak tak naprawdę wyglądał. W każdym razie musiał jakoś doczołgać się do samochodu i wrócić do domu.

Powoli mu się to udało i wsiadł do auta, zamykając za sobą drzwi. Miał nadzieję, że już spokojnie dojedzie na miejsce i przy okazji nie zemdleje gdzieś na środku drogi, rozbijając się na jakimś drzewie. Odpalił auto, wyjeżdżając z uliczki i ruszając w stronę domu Nialla. Nie jechał zbyt szybko, bo nawet nie czuł się na siłach przyspieszyć, jakoś nie miał zamiaru żegnać się jeszcze z życiem.

Wyjechanie za miasto zajęło mu dobrych kilka minut, ale w końcu dotarł do tego niewielkiego zjazdu w lasek i drogi do domu Nialla. Był ateistą, ale teraz był w stanie dziękować jakiemukolwiek bogu, że udało mu się tutaj dotrzeć i nie rozwalić się po drodze.

Wysiadł z auta niezdarnie, zataczając się lekko i łapiąc za brzuch, odruchowo syknął z bólu, dopiero teraz prawdopodobnie adrenalina opadała i czuł, jak wszystko, co możliwe zaczyna go boleć ze zwielokrotnioną siłą. Nieźle się nim zajęli, ale słowo daje, jeszcze zemści się na tym skurwielu, Azaelu.

Przeszedł kilka kroków, dosłownie wtoczył się na schody i za chwilę otworzył drzwi, prawie wpadając do mieszkania.

– Zayn? – usłyszał od razu głos Louisa, zdecydowanie zaskoczony głos. – Co ci się stało?

Szatyn podbiegł do niego i złapał pod ramię, prowadząc na kanapę, a Malik opadł na nią, jęcząc głośno i krzywiąc się z bólu.

– Azael – sapnął cicho. – Dopadł mnie, kiedy jechałem do miasta. To miało mi przypomnieć, że jeszcze nie dostał głowy Liama. Dał mi kilka dni.

– Kilka, to znaczy ile? – zapytał od razu Louis.

– Trzy – odpowiedział Zayn.

Tomlinson złapał się za głowę, biorąc głęboki oddech. Wiedział, że czas powoli im się kończył, ale nie miał pojęcia, że tak szybko, a oni nawet nie mieli planu co dalej. Co jeśli nie dostaną pieniędzy za okup? A nie dostawali ich i nie zanosiło się na to.

– Niall! – krzyknął w stronę kuchni. – Przynieś apteczkę i czystą wodę.

Blondyn wyłonił się z pomieszczenia, nie do końca wiedząc, co się dzieje i otworzył szeroko usta.

– Boże, co się stało? – zapytał.

– Przynieś apteczkę – powtórzył Louis, na co tym razem blondyn skinął głową i ruszył do łazienki, gdzie przechowywał wszystkie leki i tym podobne rzeczy. Zgarnął bandaże, plastry, leki przeciwbólowe i jakieś środki do dezynfekowania ran, nalał wody do miski i wziął ręcznik, po czym ruszył ze wszystkim do salonu i rozłożył to na stoliku przed Malikiem.

– Daj mi to – powiedział Zayn, wskazując na tabletki przeciwbólowe, a Horan podał mu je trochę niechętnie.



– Chodź, Harry – odezwał się po kilku minutach Liam. – Pójdziemy do kuchni, obiecałem Niallowi, że pomogę mu przy obiedzie, ale zrobię ci coś specjalnego na poprawę humoru. Co ty na to?

Harry zaśmiał się cicho, Liam był naprawdę świetnym przyjacielem.

– Zgoda – odezwał się. – A czy ty nie za bardzo zaczynasz się zakumplowywać z tym Niallem? – zapytał, szturchając Payne'a w bok.

Partners in crime. Not the worst crimeOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz