Wróciłam! 😁
– Yair – odezwał się Niall, kiedy zdezorientowani ludzie Azaela zaczęli rozglądać się dookoła, a wokół padało coraz więcej trupów.
Momentalnie wykorzystał okazję i wstał, uderzając patelnią najmocniej, jak umiał człowieka za sobą, który padł na ziemię, a Zayn od razu zgarnął jego broń i skoczył w stronę Azalea. Louis zrobił dokładnie to samo, wyrywając broń stojącemu za nim zdezorientowanemu mężczyźnie, który chyba zapomniał, że miał go pilnować, kiedy jego towarzysze zaczęli padać jak muchy, i teraz oboje mieli tylko jeden cel – dorwać Azaela, który już zaczął uciekać w stronę samochodu osłaniany przez swoich ludzi.
Harry doczołgał się do Liama i powalił go na ziemię, starając się jakoś go osłonić i przetrwać piekło, które nagle nie wiadomo skąd się tutaj rozpętało. A jeszcze chwilę temu myślał, że gorzej być nie może, kiedy jego przyjaciel miał zginąć, a on zaraz po nim, już nawet nie licząc trójki ich porywaczy.
– Nic ci nie jest? – usłyszał Liam tuż przy uchu.
– Nie, a tobie? – odpowiedział pytaniem.
– Wszystko w porządku. Musimy się jakoś wydostać – powiedział Styles i uniósł lekko głowę, żeby zorientować się, co się dzieje, ale teraz już nawet nie wiedział, kto w tym zamieszaniu jest kim.
Wokół było coraz więcej ludzi, którzy otaczali ich z każdej strony, a ci blisko niego upadali na ziemię. Tylko po pojedynczym słowie wypowiedzianym przez Nialla mógł przypuszczać, że tam wśród tych wszystkich ludzi są ludzie ich przyjaciela, którzy prawdopodobnie chcą im pomóc, jednak po tym, co się działo, już niczego nie był pewien. No, może oprócz tego, że najlepiej byłoby, gdyby jakimś cudem znaleźli się z Liamem w domu, wtedy byliby bezpieczni.
Louis przepychał się pomiędzy zdezorientowanymi sługami Azaela. Zabił po drodze kilku, bo w porównaniu do nich strzelał celnie, kiedy oni miotali się, strzelając na oślep, ale Azael sam był sobie winien, kiedy brał ze sobą takich przygłupów robiących jedynie sztuczny tłum, mający świadczyć o jego potędze.
Podbiegł do samochodu dokładnie w momencie, w którym tamten miał zamiar zamknąć się w środku. Uderzył stojącego najbliżej mężczyznę i pociągnął drzwi, otwierając je jak szeroko, po czym złapał Azalea za ubranie i wyszarpał na zewnątrz, rzucając go na ziemię, miał jasny cel. Zayn podbiegł do nich, przepychając się i zabijając po drodze jeszcze kilku ludzi, którzy mieli zamiar bronić swojego szefa, w tym tego, którego chwilę temu uderzył jego przyjaciel, po czym od razu przystawił Azaelowi pistolet do głowy, łapiąc go za włosy i ciągnąc w górę. Louis spojrzał na niego porozumiewawczo, jednocześnie obserwując wszystko wokół. Po tylu latach przyjaźni i wspólnej pracy rozumieli się bez słów, więc Zayn bez problemu zrozumiał, co chciał mu przekazać. Wolał ich ubezpieczać, zostawiając przyjacielowi tę przyjemność pozbycia się wreszcie ich rzekomego szefa, on zadowoli się zabiciem jeszcze kilku jego sług.
– I co ty na to, Azael? Nie spodziewałeś się, że mam przyjaciół, którzy chętnie pomogą mi pozbyć się ciebie? – zaśmiał się mulat, patrząc na tamtego z wyższością. Wreszcie, po tylu latach, to on był górą.
– Nie rób tego, Zayn – ostrzegł tamten. – Inaczej gorzko tego pożałujesz. Myślisz, że tylko ty masz za sobą jakichś ludzi? – zapytał.
– Myślę, że wielu chętnie usłyszy o tym, że ktoś cię wreszcie wysłał na tamten świat – odpowiedział mu, jednak przez chwilę jeszcze zastanowił się nad tym, co miał zamiar zrobić, chociaż śmierć Azaela była przepustką do jego wolności, wiedział to i to bardzo dobrze.

CZYTASZ
Partners in crime. Not the worst crime
Fanfiction[[ Partners in crime - część 1 ]] Dwójka chłopaków z bogatych rodzin zostaje porwana. Porywacze chcą tylko pieniędzy...