Przedwiośnie dawało już o sobie znać. Śnieg topniał zamieniając się w błotnistą breję, drzewa powoli spowijały soczyście zielone liście. Dni stawały się coraz dłuższe a zarazem cieplejsze ciesząc się rzadkimi promieniami słońca. Treningi Quidditcha rozpoczęły się otwierając nowy sezon. Atmosfera w szkole również uległa zmianie. Z ciężkiej, melancholijnej, zimowej na pogodną i pełną energii wiszącej w powietrzu. Nawet puchowe płaszcze znalazły swoje miejsce w szafie czekając do następnych mrozów.
Od ostatniego patrolu w Hogsmead minęło sporo czasu. Wszyscy zapomnieli o podejrzanych uczniach podróżujących pub'owym kominkiem, a rytm życia w wiosce wrócił do normy. Mimo to Tom i Helen postanowili nie pojawiać się w wiosce za często, by uniknąć niechcianych komplikacji.
Przez ten czas ta dwójka nie spędzała ze sobą wiele czasu. Mimo to troszkę sobie odpuścili nawzajem. Głównie zmieniło się to, że Riddle przestał odnosić się z taką wyższością do ślizgonki jak dotychczas. Zmianę w ich postępowaniu zauważył jako pierwszy Slughorn, który od początku przyglądał się tej dwójce. Byli to jego ulubieni uczniowie i nie ukrywał, a nawet głośno przyznawał, że idealnie by do siebie pasowali. Bardzo spodobało mu się ich przemiana i był wielce ciekawy co na nią wpłynęło. Profesor postanowił wydać przyjęcie Klubu Ślimaka z okazji nadejścia wiosny. Wówczas do jego klubu należeli sami chłopcy, więc mężczyzna uznał, że miła będzie odmiana. Podzielił się tym pomysłem z obecnymi członkami Ślimaka, jednak ci wyznali wielką niechęć. Tom uznał, że jest mu to obojętne, gdyż nie robi mu to żadnej różnicy. Ta odpowiedź nieco bardziej usatysfakcjonowała nauczyciela. Mimo to postanowił, że weźmie pod uwagę zdanie wszystkich uczniów. Powstrzymał się przed zaproszeniem dziewcząt do ich grona. Jednak przyjęcie było nadal aktualne, dlatego każdy musiał sobie znaleźć partnerkę.
Jako pierwszy odważył się Mulciber, czyli przystojny, elegancki i niezwykle uprzejmy chłopak o wyszukanych manierach, który zaprosił Ruby od razu po rozmowie ze Slughorn'em. Przez najbliższe dni Reynolds mówiła tylko o nim i o przyjęciu. Była zafascynowana propozycją Charles'a, by zostać jego towarzyszką podczas tych, jak wszyscy uważają, prestiżowych spotkań. Następna z kolei została zaproszona Mortishia, co było zdziwieniem dla wszystkich dziewczyn. Kilka dni po Mulciberze, Avery postanowił pójść w jego ślady i odważył się zaprosić Eden. Jeszcze większym zdziwieniem dla jej przyjaciółek był fakt, że przyjęła je z uśmiechem na twarzy. Mortishia jest piękną, ciemnowłosą dziewczyną, jednak nie jest zbytnio zainteresowana takimi przyjęciami i raczej wiecznie trzymała się na uboczu. Nikt nie podejrzewał jej o to, że kiedykolwiek zobaczą ją w towarzystwie elity szkoły. Była raczej uznawana za lubującą w książkach i nauce, czym przypominała przykrywkową postać Heleny. Była kompletnym przeciwieństwem Ruby, która również szczyciła się dużą urodą, co podkreślały jej blond loki, ale charakterem nie przypominały się w żadnym stopniu. Reynolds uwielbia chłopców, zabawy i wszelkiego rodzaju intrygi. Z ich grupy wyróżniała się wybuchowym charakterem. Nie była też fanką nauki, ale nie uważano jej za głupią. Zdarzało jej się powiedzieć coś niemądrego, co zawsze komentowano tylko ciszą, jednak dodawało jej to uroku. Zawsze miała duże poczucie humoru, którego nie rozumiała tylko Tish, mimo tych przeciwieństw dogadywały się ze sobą niebywale dobrze, a czas spędzany razem nigdy nie był stracony.
W końcu i Larissa doczekała się swojego zaproszenia od Williama Lestrange'a, czyli najprzystojniejszego bruneta zaraz po Tom'ie według całej szkoły. Chłopak miał dobrze zbudowane ciało, kręcone włosy, delikatne rysy twarzy i niebywale oszałamiający uśmiech. Henderson skakała ze szczęścia za każdym razem, gdy tylko ktoś wspomniał o nadchodzącym przyjęciu. Larissa zawsze była uśmiechnięta i pogodna. Uwielbiała wyzwania i adrenalinę. Quidditch był jej pasją, której starała się poświęcać każdą wolną minutę. Tak jak jej przyjaciółki była śliczna. Jej włosy były w kolorze truskawkowego blondu, a cera blada, lecz zdrowa. Była najwyższa z całej 4, ale nie rzucało się to w oczy. Henderson potrafiła obdarzyć każdego falą ciepła, pozytywnej energii i miłości, gdyż biło to od niej na kilometr. Ona i Ruby były do siebie bardzo podobne. Obie również odznaczały się większą popularnością niż Mortishia i Helena, ale nie przeszkadzało im to. Wszystkie 4 dogadywały się świetnie ze sobą i miały bardzo bliskie kontakty. Dla Tish przyjaciółki były jak siostry, których nie miała. Ruby i Larissa mimo dużej ilości młodszego czy też starszego rodzeństwa potrafiły obdarować przyjaciółki tak wielką miłością jak własną rodzinę, a dla Helen posiadającej tylko straszą siostrę, która niestety odeszła, gdy ślizgonka miała 10 lat, przyjaciółki były ostoją w każdej chwili.
✨
Dzień przed przyjęciem Helena siedziała w bibliotece męcząc się z lekturą, którą przerywał jej nieustanny katar oraz ból głowy. Siedziała z chusteczką przyłożoną do nosa i tylko wpatrywała się w tekst przed nią. W końcu podszedł do niej Tom i usiadł na przeciwko podnosząc okładką tak, by zobaczyć tytuł. Uśmiechnął się na widok zmęczonej dziewczyny, jakby sprawiało mu to przyjemność. Opamiętał się jednak i zniwelował nieprzyjazny uśmieszek przybierając maskę obojętności.
-Zapomniałaś jak się czyta?- zapytał na wstępie.
-Odczep się.- mruknęła wycierając nos.
-Jutro jest przyjęcie u Slughorna.- zaczął prostując się nieznacznie.- Horacy byłby zachwycony, gdybyś mi towarzyszyła.- powiedział beznamiętnie.
-Horacy, czy ty?- zakpiła, co delikatnie zdenerwowało Tom'a, ale nie dał za wygraną.
-Zatem widzimy się jutro wieczorem.- powiedział uroczyście.
-Jeśli załatwisz mi członkostwo w Klubie to może...- zaśmiała się,a chłopak przewrócił oczami.
-Zgoda.- odpowiedział, co jeszcze bardziej rozbawiło dziewczynę.
-Nigdzie nie idę Tom. Nie chce umrzeć z nudów u twego boku.
-Dziwne, że jeszcze się wytrzymujesz w swoim towarzystwie.- wzruszył ramionami i wyszedł z biblioteki. -Słowo się rzekło, moja droga.- mruknął do siebie z chytrym uśmieszkiem.
Mimo tych uwag była to rozmowa z humorem, która rozbawiła dwójkę ślizgonów. Ostatnio takie dialogi zdarzały im się częściej, dlatego byli w stanie wysiedzieć w swoim towarzystwie dłużej niż zazwyczaj. Helen nie wzięła na poważnie zaproszenia Tom'a, dlatego następnego dnia nawet nie myślała o przyjęciu tylko spędziła go w łóżku. Przeziębienie trochę ją wzięło, dlatego kurowała się pod kołdrą obserwując przygotowania przyjaciółek do wieczornej zabawy. Wieczorem czuła się nieco lepiej, jednak nie miała większej ochoty wychodzić poza obręb pokoju. Nadzorowała przyjaciółki, pomagała w zapięciu sukienki czy upięciu włosów i śmiała się z ich pośpiechu. W końcu gdy wyszły mogła wrócić do łóżka i bez problemu wkroczyć do krainy snów.
.
CZYTASZ
PROMISE ME
Fanfiction----------------------------------------------------------------------------------------------------------------------- -Śmierć mi nie straszna, jest moim pobratymcem.- powiedziała dziarsko.- Ponieważ tylko sprytni potrafią ją przechytrzyć. Tom patr...