-Zapewne w zniecierpliwieniu czekacie na popołudniową kontynuację turnieju.- zabrał głos Dippet podczas śniadania w Wielkiej Sali.- Nie wątpimy, że nasi reprezentanci rozgryźli już zagadki, dlatego sądzimy, że im jak i pozostałym przyda się chwila odpoczynku. - dodał i poprosił profesor Merrythought, by zabrała głos.
-Zajęcia w dniu dzisiejszym są odwołane.- powiedziała, a wiwat i radość uczniów wypełniła całą salę.- Zastąpi je obowiązkowy bal Bożonarodzeniowy. Wszyscy uczniowie mają prawo przyjść. Nieodłącznym elementem turnieju będzie taniec reprezentantów, dlatego zwracam się bezpośrednio do was moi drodzy.- skierowała swój wzrok na każdego uczestnika z osobna.- Znajdźcie sobie towarzyszy i przygotujcie się, bo to wy rozpoczniecie bal. To by było na tyle informacji.- dodała i wróciła na swoje miejsce.
-Drugie zadanie turnieju zostaje przesunięte, a teraz udajcie się na przygotowania.- zażartował zwracając się bardziej do dziewcząt.
-Orion?- zwróciła się do chłopaka Walburga.- Idziemy razem oczywiście?
-Zaiste.- powiedział uroczyście.
-A ty Heleno?- zwróciła się do niej Black.- Wybierzesz Tom'a czy Gabriell'a?- poruszyła sugestywnie brwiami.
-Zapytam Tom'a.- odpowiedziała obojętnie.
-To lepiej się pośpiesz.- powiedziała chichocząc i wskazała głową na chłopaka.- Już się do niego zlatują... jak muchy.- wycedziła żartobliwie, a wszyscy spojrzeli w stronę Tom'a i dwóch dziewczyn próbujących zająć go rozmową.
-Chyba musisz wkroczyć do akcji.- mruknął Orion ukrywając śmiech pod burzą ciemnych loków.
Helena bez słowa wstała lekko oszołomiona widokiem śmiejącego się Oriona, który zazwyczaj bywał cichy, wszystko obserwował i rzadko kiedy się śmiał. Chambell zebrała w sobie całą odwagę i podeszła dumnie do Tom'a, który ignorował dwie krukonki i usiłował się skupić na książce. Helena posłał im rozbawione spojrzenie, które ani na sekundę ich nie speszyło. Pierwszy raz ślizgonka poczuła się zdenerwowana widząc jak te dziewuchy zachowują się przed Tom'em. Helena pod wpływem impulsu wpadła na świetny pomysł, jak usunąć te głupie uśmiechy z ich twarzy. Szybko jednak zrezygnowała, ponieważ użycie klątwy lub jakichś zaklęć źle by o niej świadczyło. Roześmiała się pod nosem i zignorowała dwie krukonki. Podeszła bliżej Riddle'a i nachyliła się do jego ucha, po czym delikatnie go pocałowała. Tom był oszołomiony, lecz nie dał po sobie tego poznać. Popatrzył pytająco na Helenę, a ta tylko chwyciła go za dłoń i odciągnęła na bok na taką odległość by te głupie dziewuchy ich widziały, lecz nie słyszały. Tom ku zdziwieniu Chambell nic nie powiedział tylko poszedł bez słowa za dziewczyną.
-Głupie zołzy.- mruknęła, gdy w końcu zatrzymali się.
-Które?- zapytał kompletnie nie rozumiejąc o co jej chodzi.
-Te krukonki.- powiedziała i przewróciła oczami.
-Co zrobiły?- dopytywał głosem nienasiąkniętym emocjami.
-Nie widziałeś?- zdziwiła się i wytrzeszczyła oczy.
-Czego?- zapytał już zirytowany.
-Adorowały cię.- powiedziała jakby to było obojętne.
-I co z tego?- zapytał obojętnie, jednak w duchu uśmiechał się złośliwie.
-Nie ważne.- wzruszyła ramionami niewzruszenie.- Chciałam zapytać, czy pójdziemy razem na bal.
-Jaki bal?- zapytał i uniósł brew.
-Czy ty dzisiaj ignorujesz wszystko i wszystkich?- zapytała retorycznie, a następnie westchnęła.- Bal Bożonarodzeniowy. Jest dzisiaj. Muszę mieć partnera, żeby ze mną zatańczył podczas otwarcia.
-Nie.- odparł od razu.
-Co nie?
-Nie pójdę z tobą na bal.- odparł i już chciał wrócić na swoje miejsce, jednak Helena go zatrzymała.
-Niby dlaczego?- zapytała już zdenerwowana.
-Nie chodzę na bale, nie tańczę i w ogóle nie mam nastroju.- odparł i widać było, że też nie leży mu ta rozmowa.
-Dobrze.- westchnęła i uśmiechnęła się złośliwie w duchu.- Zatem pójdę z Gabrielem.- założyła ręce na piersi.
-Nie pójdziesz ani ze mną, ani z nim.- powiedział przez zaciśnięte zęby.- W ogóle nie pójdziesz na bal.
-Nie rozumiesz, że muszę?- wykrzyczała szeptem próbując zachować pogodny wyraz twarzy.
-Nie obchodzi mnie to, wymyślisz coś żeby nie iść.- powiedział i odwrócił się na pięcie.
-Pójdę na ten bal. Choćby sama.- powiedziała stanowczo i odeszła zanim Tom zdołał coś dopowiedzieć.
✨
Po południu Tom przesiadywał w bibliotece doczytując końcówkę książki, której nie dane mu było skończyć podczas śniadania. W pomieszczeniu prócz niego, kilku pierwszorcznych i drugorocznych, pani Pince i woźnego Pringle nie było tam nikogo. Wszyscy zapewne przygotowywali się na bal lub siedzieli w dormitoriach przyglądając się jak inni to robią. Gdy w końcu Tom skończył czytać, a miłosne pogawędki bibliotekarki i woźnego zaczęły poważnie denerwować Riddle'a, chłopak postanowił wyjść i udać się w spokoju do swojego pokoju. Wychodząc z biblioteki natknął się na swojego ulubionego profesora Slughorn'a, który właśnie szedł na pomoc w dekorowaniu Wielkiej Sali na bal.
-Oh Tom. Ty jeszcze tutaj?- zdziwił się na widok chłopaka.- Sądziłem, że będziesz się szykował na bal!
-Nie profesorze, nie idę.- powiedział spokojnie Riddle.
-Dlaczego? Chyba nie pozostawisz panienki Chambell na pastwę losy, kiedy ona jak i inni reprezentanci mają być gwiazdami wieczoru.- zmartwił się, po czym zachichotał.
-Sądzę, że Helena da sobie rade. Nie jestem fanem takich imprez, nie chcę jej popsuć nastroju.- skłamał po części.
-Nonsens!- zaprzeczył stanowczo Slughorn.- Na pewno bardzo, by się ucieszyła! Szkoda, bardzo chciałem was zobaczyć razem.- powiedział zmartwiony.- A teraz wybacz chłopcze, ale muszę pędzić na ratunek pani Merrythought w dekorowaniu Wielkiej Sali.
Slughorn uśmiechnął się o wiele mniej serdecznie niż na początku i wyminął Tom'a, udając się w stronę pierwszego piętra. Riddle odprowadził wzrokiem profesora próbując opanować gotującą się w nim złość. Spojrzał jeszcze raz przez drzwi biblioteki, skąd widział jak woźny Pringle adoruje bibliotekarkę. Ten obraz dolał oliwy do ognia, a Tom nie wytrzymał i z całej siły uderzył pięścią w ścianę. Nie zwrócił uwagi na ból jaki to spowodowało i na dłoń, która momentalnie zaczęła mu pulsować. Trzymał ją tak przez chwilę przyłożoną do ściany, po czym wyprostował się jakby nigdy nic i ruszył w stronę dormitorium. Jego dłoń bardzo bolała, zrobiła się sina i napuchnięta, lecz zignorował to. Na jego twarzy nie było widać nic prócz złości, która chwilowo mijała. Minął korytarz w lochach prowadzący do Salonu Ślizgonów, wypowiedział poprawne hasło i jak burza wparował do środka nie zaszczycając nikogo spojrzeniem. Rozejrzał się tylko po pomieszczeniu, by upewnić się, że nie było tam Heleny i ruszył dalej. Wszedł do dormitorium i z hukiem zatrzasnął za sobą drzwi, o które od razu się oparł dysząc głośno.
-Pożycz mi szatę wyjściową.- zażądał.
CZYTASZ
PROMISE ME
Fanfic----------------------------------------------------------------------------------------------------------------------- -Śmierć mi nie straszna, jest moim pobratymcem.- powiedziała dziarsko.- Ponieważ tylko sprytni potrafią ją przechytrzyć. Tom patr...