✨ 27 ✨

1.4K 107 8
                                    

Dni mijały, zbliżały się do drugiego zadania turnieju, a Helena nadal nie miała pojęcia jaka jest odpowiedź do zagadki. Jedyny fakt ją pocieszał, że Tom Riddle również nie wie, co jest odpowiedzią, a oznaczało to, że jednak nie jest głupia. W ostatnich dniach zaczęła tracić nadzieję, że kiedykolwiek upora się ze wskazówką i modliła się do Wielkiego Salazara, by podpowiedź ukryta w zwięzłym tekście na pergaminie nie była niczym wielce ważnym, co mogłoby zaważyć na jej życiu. 

Zostały dwa dni do przerwy świątecznej, po której miał się odbyć dalszy etap turnieju. Po liście jaki Helena dostała od rodziców, nie miała zamiaru wracać na święta. Złość jej przeszła, jednak jej duma została dogłębnie urażona, a Chambell'owie nie są osobami, które kryją urazę. Przestała odpowiadać na listy od ojca, czasem przesyłając biednej matce kilka słów. W końcu kobieta nie zawiniła, a ślizgonka dobrze wiedziała, że matka się martwi o nią. To przecież nie jej wina, że ojciec tak ceni sobie dobre imię rodziny.



Tuż przed wigilijną ucztą wszyscy pozostali w Hogwarcie, których w tym roku było znacznie więcej ze względu na delegatów, zasiedli przy stole w anielskich nastrojach. Nawet Tom wydawał się być nieco bardziej pogodny, gdy Helena obserwowała jego zachowanie w momencie, gdy dyskutował ze Slughorn'em. Czasem wydawało jej się, że Riddle szczerze się uśmiecha, lecz za każdym razem, gdy chłopak patrzył w stronę ślizgonki, a jego mina rzedła, gdy napotykał jej zbłąkany wzrok, od razu wyrzucała tę myśl z głowy. 

W końcu uczta się rozpoczęła. Mnóstwo potraw wylądowało na ogromnym stole oszałamiając swoimi zapachami. Wszystko, co tylko można było sobie wymarzyć znajdowało się do dyspozycji uczniów i nauczycieli. Helena nie będąc zbyt głodna, nałożyła sobie to na co aktualnie miała ochotę i zabrała się za pałaszowanie. Po zaspokojeniu głodu przez zebranych uczniów i delektowaniu się przepysznymi deserami nadszedł czas na pogaduszki. Atmosfera się rozluźniła, a w sali słychać było śmiechy z każdego kąta. W tle przygrywała muzyka klasyczna z "Dziadka do Orzechów" Czajkowskiego, którą Helena uwielbiała. Kochała balet i operę, na którą przed wojną mugoli często chodziła z rodzicami. Przysłuchiwała się muzyce obserwując uważnie sztuczny, zaczarowany śnieg opadający na ziemię i znikający bez śladu. 


-Można?- usłyszała za sobą i odwróciła się momentalnie.

-Naturalnie.- uśmiechnęła się uprzejmie.

-Dziwne uczucie czując, że to może być ostatnia gwiazdka.- zaśmiał się smutno Gabriell, bo to właśnie on dołączył do Heleny.

-Sądząc po twojej minie, ty również nie wiesz jeszcze co kryję się za słowami sfinksa?- zapytała, po czym upiła łyk soku winogronowego.

-Proszę, to nie czas, by rozmyślać nad tym, co dręczy nas każdego dnia.- zmarszczył czoło, jednak mimo to nadal wyglądał łagodnie.

-Gabriell s'il vous plaît zatańczmy.- odezwała się jego siostra podchodząc do nich.- Gabriell nie przedstawiłeś moi jeszcze.- zwróciła mu uwagę.

-Przepraszam mon cher.- zarumienił się i wstał wtedy, gdy Helena by podać rękę dziewczynie.- To moja siostra Dominique. Dominique to Helena.

-Ależ oczywiście wiem!- pokiwała głową niedowierzająco w stronę brata.- Miło mi.

-Mi również.- powiedziała zgodnie z prawdą.

-Więc jak? Zatańczymy?- ponagliła brata, który po chwili zgodził się.


Dominique była zjawiskowa. Śliczna dziewczyna o biało-złotych, długich włosach. Miała niewinną buzię, śliczne różowe policzki, mały nosek i roześmiane oczy. Helena słyszała o tym, że dziewczyna jest wilą. Rozpoznała to widząc jej błyszczącą skórę, która nienaturalnie połyskiwała nawet, gdy nie miała dostępu do światła. Póki Dominique będzie młoda, jej postać będzie przypominać normalną kobietę, jednak z czasem przeobrazi się w istotę nie będącą w stu procentach człowiekiem.

I tak Helena przyglądała się tańczącemu rodzeństwu, gdy poczuła się na tyle senna, że przymknęła powieki. Na tyle, by nie usłyszeć jak Tom Riddle dosiada się do dziewczyny. Chłopak nie chciał jej przeszkadzać. Chciał się tylko pożegnać, a raczej pokazać Slughorn'owi jego maniery. Przyglądał się opartej o rękę dziewczynie, a po chwili wstał i ucałował ją w czoło, co momentalnie ją przebudziło. Wedle życzenia, Slughorn jak oszalały uśmiechał się sam do siebie na ten widok. Helena nie zadawała pytań chłopakowi. Pozwoliła, żeby spokojnie odszedł.


  ✨  


Dzień przed turniejem opiekun Slytherinu zaprosił do siebie Helenę na rozmowę. Wyglądał na bardzo przejętego odkąd Chambell weszła do gabinetu i usiadła w fotelu obok profesora. Zanim nauczyciel przeszedł do sedna sprawy z tysiąc razy zaproponował jej herbatę opowiadając jakieś nieistotne ciekawostki. W końcu zirytowana Helena przerwała mu, gdy rozpoczął opowiadanie kolejnej anegdoty, uśmiechając się przepraszająco. Horacy momentalnie się opamiętał i poprawił swoje usadowienie.


-Profesorze na prawdę rozumiem, o czym chciał pan porozmawiać.- powiedziała po długiej ciszy.

-Na...Naturalnie moja droga.- uśmiechnął się.- Czasami czuję się bardziej przejęty niż bym chciał, a to przecież wy powinniście się bardziej stresować.- zaśmiał się nerwowo.- W końcu macie do tego prawo.

-Chodzi panu o zagadkę?- zapytała mrużąc oczy.

-Tak, właśnie o nią.- przyznał od razu.

-Niestety nadal nie wiem, co może być rozwiązaniem.- powiedziała.- Już myślę o tym od tak dawna, że nie wiem, czy już przypadkiem tego nie rozwiązałam.

-Nie masz podejrzeń?- zdziwił się i nachylił, jakby chciał usłyszeć ciekawą historię.

-Owszem mam, ale wydają mi się nierealne.- przeniosła wzrok na tańczące iskierki w kominku.- Sądzę, że ministerstwo nie wprowadziłoby tak niedorzecznych przeszkód.

-Nie chcę tu nic sugerować, ale Chimery, Nundu i Mantrykory...- zatrzymał się myśląc, jak ubrać to w słowa.- Powiedzmy, że gryzą się z zasadami powszechnego bezpieczeństwa.

-Nie rozumiem.- przyznała Helena.- To znaczy, że ministerstwo nagina zasady?

-Nie jestem do końca pewien, dlaczego tak się dzieje.- wzruszył ramionami.- Chciałem ci jedynie powiedzieć, że skoro były już niebezpieczne zwierzęta, może być już tylko gorzej.

-Dlaczego dyrektor Dippet na to pozwala?

-Nie wiem. Już od jakiegoś czasu wszyscy tańczą jak im pan Minister zagra.- powiedział z nutą obrzydzenia w głosie.- Swego rodzaju marionetki.

-Marionetki?- zapytała sama siebie wpatrując się nieustannie w płomienie.

-Na brodę Merlina!- zwrócił na siebie uwagę dziewczyny.- Już za późno na takie pogaduszki.- zachichotał.- No zmykaj zanim profesor Merrythought da ci szlaban.

-Dobranoc profesorze.- powiedziała wstając.

-Ah moja droga. Zaczekaj chwilkę.- zatrzymał ją i podreptał do biurka.- Masz tu przepustkę do zakazanego działu.- powiedział i wręczy jej.- Sądzę, że możesz tam znaleźć rozwiązanie.

-Dziękuje profesorze. Dobranoc.- powiedziała i wyszła od razu zmierzając ku drzwiom biblioteki.




***

Z okazji moich urodzin dodaje dzisiaj dodatkowy rozdział! Mam nadzieję, że się spodoba.

PROMISE MEOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz