✨ 33 ✨

1.3K 101 6
                                    

Całe trybuny mieniły się czterema kontrastującymi kolorami. Żółte, zielone, czerwone i niebieskie szaliki lekko dodawały pomieszczeniu ciepłej kolorystyki. Wszyscy uczniowie łącznie z nauczycielami zgromadzili się w specjalnie zainscenizowanej kryształowej jaskini, w której na samym środku znajdowało się jeziorko z smoliście czarną wodą, która zapewne wydawała się być trucizną. Kryształowe stalagmity i stalagnaty odbijały od siebie światło dobiegające ze słabo oświetlonych trybun, rozpraszając je na taflę wody. Wszyscy czekali w napięciu na rozpoczęcie drugiego zadania Turnieju Trójmagicznego, które miało zostać ogłoszone wraz ze zgaśnięciem górującej nad całą jaskinią smugi światła. Reprezentanci znaleźli się na przeciwko jeziorka skąd mieli przedostać się na wysepkę. W końcu kula światła opadła na taflę wody, po czym fale wody pożarły ją, czemu towarzyszył świst gaszonego wodą ognia. W jaskini zapadł kompletny mrok i nie było słychać nic prócz delikatnych fal obijających się o brzegi kryształów. W końcu Helena wyciągnęła różdżkę i za pomocą zaklęcia 'lumos' rozświetliła sobie drogę, co po chwili zrobili inni reprezentanci. Cała trójka znajdywała się w dość dużych odległościach od siebie, przez co nie usłyszeliby nawet, że ktoś coś do kogoś mówi. Po niedługiej chwili Helena dostrzegła, że Gabriel wyciąga coś z wody. Usłyszała dźwięk szeleszczących łańcuchów i wylewającej się wody. Z otchłani smolistej cieczy zaczęła wyłaniać się łódź z lipowego drewna o bogatych zdobieniach. Dziewczyna poszła w jego ślady i za pomocą zaklęcia 'accio' złapała metalowy łańcuch. Niestety w tym zadaniu magia jej więcej nie pomogła. Chambell jak i inni musiała wykazać się siłą. Zahaczyła nogą o wystający kawałek kryształu, a następnie z całej siły szarpnęła za łańcuch. To wyzwanie okazało się dla niej dość ciężkie, gdyż łódka była naprawdę ciężka i masywna. Na szczęście niedługo musiała się męczyć. Gdy weszła do środka drewnianego przedmiotu zauważyła, że Gabriel i Magnus są już w połowie drogi. Tym razem użyła magii i w skuteczny sposób przyśpieszyła łódź. Jednak każde użycie magii oddalało ją od celu. W końcu kompletnie zrezygnowała z użytku zaklęć i pozwoliła, by łódka samowolnie dopłynęła do wysepki. W tym czasie Helena przyklęknęła i spoglądała w głąb tafli wody. Doszukiwała się w niej dna, lecz wydawało się być na tyle odległe, że nie widać go było gołym okiem. W końcu dostrzegła pewien ruch. W pierwszej chwili na myśl przyszły jej morskie zwierzęta. Jednak nie pasowało jej to do wyglądu żadnego stworzenia, o którym miała pojęcie. Chambell zawiesiła wzrok na na pływającej w wodzie istocie, która zdawała się jej zbliżać do niej. W ostatniej chwili, gdy myślała że stworzenie zaraz chwyci ją i wciągnie do wody, łódź uderzyła o kryształową wyspę i wyrwała ją z transu. Helena spojrzała na wysepkę, a następnie powróciła wzrokiem na wodę, lecz stworzenie, które widziała zniknęło tak, jakby nigdy go tam nie było. 


Helena zapomniała o nim i zajęła się swoim zadaniem. Wyszła z łodzi ostrożnie stawiając swoje kroki, jakby bała się o stabilność kryształowej wysepki. Dotarła na jej szczyt, gdzie znalazła się ku jej zdziwieniu jako pierwsza. Rozejrzała się dookoła w poszukiwaniu innych reprezentantów, ale była sama. Nie dochodziły do niej żadne dźwięki, nawet najmniejsze szmery. Zasięg jej wzroku obejmował tylko niewielki obszar kryształowej wyspy i nic poza tym. Poczuła, że coś jest nie tak, lecz nie wiedziała czyja to sprawka. W głowie rozważała nad dwiema opcjami. Pierwszą z nich dotyczyła ogólnego zamysłu zadania. Osamotnienie i niepewność. To mogłoby zostać motywem przewodnim, lecz z drugiej strony uruchamiało się w jej głowie coś w rodzaju instynktu. Wyczulona ostrożność i niepewność podpowiadały jej, że za tym zadaniem kryje się coś więcej. Chambell zeszła ponownie do miejsca, gdzie chwilę temu wysiadła z łodzi, której już tam nie było. Rozejrzała się, czy aby na pewno tutaj ją pozostawiła i  w końcu uznała, że tak. Dziewczyna postanowiła obejść wysepkę, by dowiedzieć się jakiej wielkości jest tak na prawdę. Z miejsca, gdzie rozpoczynało się zadanie wyglądała na niewielką, zdolną pomieścić dwoje lub nawet jedną osobę, lecz gdy dotarła na nią, nabrała całkiem innego, większego i obszernego kształtu. Helena szła tak długo, jakby wyspa nie miała końca. Miała wrażenie, że obeszła ją z tysiąc razy, jednak tak nie było. Podczas tej wędrówki nie zobaczyła żadnego z pozostałych reprezentantów, co przyprawiło tylko jej niepokój. W końcu zrezygnowała z dalszej wędrówki i wróciła na szczy kryształowej wysepki. Gdy była już na górze zobaczyła, że znajduje się tam coś na kształt misy o idealnie gładkiej, perłowej strukturze wypełnionej do pełna ciemno-fioletową cieczą, spod której można było zobaczyć jakiś walcowaty przedmiot o złotej barwie. Obok misy leżała muszelkowa miseczka o niewielkiej pojemności. 


-Trzeba to wypić...- pomyślała Helena.- Mało magiczne wyzwanie.


Nim dziewczyna chwyciła łopatkę za pomocą przywołującego zaklęcie podjęła próbę wyciągnięcia złotego przedmiotu z misy. Oczywiście nie było to możliwe, ze względu na silne zaklęcia obciążające przedmiot, płyn i całą tą scenerię. 


-Warto było spróbować.- wzruszyła ramionami i odłożyła różdżkę na kryształ obok misy. 


Wzięła do ręki muszelkę i za jej pomocą upiła łyk czarnej cieczy. Pierwsze, co w nią uderzyło to silny ból siedzący gdzieś w głowie. Nie był to taki podobny do tych towarzyszących chorobie. Zdawał się być silniejszy, bardziej nerwowy i dokuczliwy. Jej organizm odmówił posłuszeństwa, a mózg nie pozwalał jej przyjąć kolejnej dawki płynu. Zaczęła głośno krzyczeć, jakby jakieś głosy szeptały jej nieznośnie do ucha. Gdzieś dosłuchiwała się cichych krzyków, podobnych do tych jej. W końcu, gdy jej organizm uspokoił się przeczołgała się do misy. Chwyciła wcześniej upuszczoną muszelkę i nabrała kolejną porcję cieczy, którą z trudem przełknęła. Ponownie dziwne szepty i nieznośny ból uderzyły jak silna fala do jej głowy. Tym razem wcześniej słyszalne krzyki stały się o kilka decybeli głośniejsze i zaczęły brzmieć znajomo. Natomiast szepty były niezrozumiałe i dziwne. Helena nie czekała, aż to przejdzie tylko wlała w siebie siłą kolejną porcję eliksiru. Jej usta stawały się coraz ciemniejsze w wyniku zabarwienia cieczą. Zaczęła się czuć jakby powoli zamarzały, co było kompletnie dla niej niezrozumiałe. Kolejne łyki przychodziły jej z większą łatwością, lecz towarzyszył im głośniejszy krzyk, bardziej natrętne szepty i delikatne mroczki przed oczami. Ust już kompletnie nie czuła, tak jakby zaczęły obumierać. Nie wiedziała teraz, co jest nie tak z osobami, które wymyśliły te zadania. Przez głowę przemknęło jej nawet pytanie, czy aby na pewno ktoś sprawdzał zgodność tych wyzwań z ogólnymi zasadami BHP. 


Krzyki w głowie były już bardzo nieznośne i głośne, a zarazem rozpoznawalne. Rozejrzała się ostatkiem sił dookoła, gdyż była pewna, że jednym z głosów jest Gabriel. Nigdzie jednak go nie dostrzegła. Chambell dzielnie wstała z pomocą kryształów, którymi mocno się podtrzymywała. Podeszła do czary i wyjęła z niej złoty przedmiot, który okazał się zwojem. Nic z tego nie zrozumiała. Dlaczego trwało to tak krótko? Dlaczego ją podtruli eliksirem, jeśli dostała już to, co było jej potrzebne? Gdzie jest Gabriel i Magnus? Helena rozwinęła zwój, który był pusty. Jedyne co się na nim znajdowało to mały druczek zapisany pismem runowym. Pozostało jej tylko rozszyfrować, co jest tam napisane, a żeby to zrobić musiała wrócić do Hogwartu. Tylko jak? Jednego Helena była pewna w tym momencie. Tego, że to jeszcze nie koniec zabawy.

PROMISE MEOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz