Był piątkowy wieczór, a ja spędzałem go dokładnie tak jak chciałem. Siedziałem w swoim pokoju z nosem w książce i miałem spokój. Nie dałem się przekonać Harry’emu i nie poszedłem na imprezę, inaczej właśnie bym się szykował do wyjścia. Myślałem, że po naszej ostatniej konwersacji Harry zrozumiał, że nie mam ochoty iść na tę imprezę, ale wtedy usłyszałem dzwonek do drzwi. Miałem go zignorować, ale słyszałem krzyki sióstr żebym ruszył tyłek i otworzył. Poszedłem zobaczyć kto i po co przyszedł, a wtedy zobaczyłem w progu drzwi Harry’ego.
- Hej kochanie. - powiedział nachylając się, aby mnie pocałować. - Ty jeszcze nie gotowy?
- Co ty tu robisz? - osłupiałem na jego widok, przecież jak któraś z moich sióstr by go zobaczyła to miałbym przesrane. - Mówiłem ci, że nie idę.
- I co? Myślałeś, że pozwoliłbym ci nie iść?
- Tak? Idź Hazz, bo jeszcze ktoś cię zobaczy. - wyszeptałem podenerwowany.
- Będę tu stać dopóki ze mną nie wyjdziesz. - odpowiedział zakładając ręce.
- Proszę nie zachowuj się jak dziecko.
- Mam zacząć krzyczeć? - zagroził robiąc ten typowo chytry uśmieszek.
- Pojeba… - zacząłem, ale nie skończyłem, bo usta chłopaka skutecznie mi to uniemożliwiły. - Nie przeklinaj i wpuść mnie... - wyszeptał przy moich wargach.
Nie miałem większego wyboru dlatego szybko przemknąłem się ze Stylesem do mojego pokoju. Zielonooki od razu podszedł do mojej szafy i zaczął wyrzucać z niej róże ubrania przy okazji robiąc w pokoju taki bałagan jakby przeszedł przez niego tajfun.
- Mogę wiedzieć co robisz? - spytałem marszcząc brwi.
- Szukam ci czegoś co mógłbyś założyć. Chyba nie pójdziesz w tym Lou. - zaśmiał się pokazując dołeczki po czym rzucił we mnie ubraniami.
Złapałem ciuchy, a następnie ruszyłem do łazienki żeby się przebrać, bo rzeczywiście nie miałem na sobie zbytnio wyjściowych ubrań, gdyż były to dresy i t-shirt, w których w życiu bym nie wyszedł do ludzi. Założyłem szybko czarne obcisłe rurki, które wybrał loczek oraz szary sweter trochę odsłaniający obojczyki. Gdy wróciłem do pokoju Harry tylko wspomniał jak idealny w tych spodniach jest mój tyłek, a następnie wyszliśmy zostawiając wcześniej karteczkę, iż wyszedłem do Liama na noc.
Kiedy dotarliśmy do domu Michaela i weszliśmy do środka znów czułem w powietrzu unoszącą się woń alkoholu, zioła, po prostu typowej imprezy. Wszędzie było pełno jedzenia oraz alkoholu, szczerze mówiąc nie widziałem różnicy między tą, a poprzednią imprezą.
Na samym początku Harry kazał mi ze sobą chodzić po całym domu i poznawać bliżej jego znajomych, ponieważ nigdy nie było jakoś okazji. Nie miałem dziś za bardzo ochoty na tego typu integrację i może było to spowodowane tym, że nie wypiłem jeszcze nawet kropelki alkoholu, a może tym, że nawet nie chciałem tu być. Postanowiłem, że dziś na pewno nic nie wypiję, bo po prostu się bałem. Niby miałem Stylesa, który obiecywał, że będzie mnie pilnować, ale po pierwsze nie chciałem go obarczać zajmowaniem się mną, a po drugie mimo wszystko miałem jakąś blokadę i najzwyczajniej w świecie nie chciałem pić. Poza tym jeszcze wczoraj Harry ostrzegał, że być może to ja powinienem się zajmować nim.
Kiedy zobaczyłem, że loczek jest bardzo zajęty konwersacją z jakąś dziewczyną postanowiłem poszukać kogoś znajomego. Z jednej strony niechętnie opuszczałem Harry'ego, bo kręciła się przy nim jakaś dziunia, ale nudziłem się i nie mogłem patrzeć na to jak ślini się do niego, a wiem, że i tak nic bym z tym nie zrobił. Poza tym ufałem loczkowi i byłem przekonany, że nie zrobiłby mi żadnego świństwa, w szczególności z dziewczyną. Pierwszą osobą, która się napatoczyła był Horan. Przywitałem się z nim i w sumie chwilę siedzieliśmy rozmawiając. Blondyn był już dosłownie najebany przez co przy dyskusji z nim można było się uśmiać. Po pijaku wygadywał tak idiotyczne rzeczy, że nie dało się nie śmiać. Spędziłem z nim i jeszcze kilkoma osobami sporo czasu, bo zleciały ponad dwie godziny. Kiedy w końcu Niall aka największy komik zaliczył zgon na kanapie w salonie ruszyłem na poszukiwania Harry’ego. Dziwiło mnie, że tak bardzo chciał żebym przyszedł z nim, a nawet nie spędza ze mną czasu. Niestety nigdzie go nie mogłem znaleźć więc odpuściłem, gdy po drodze spotkałem Liama z Zaynem. Z nimi siedziałem i rozmawiałem przez kolejne dwie godziny jak nie więcej. W taki sposób zleciało mi jakieś pięć godziny imprezy. Chłopaki niestety mnie po tych rozmowach zostawili i poszli do pokoju, bo podobno byli zmęczeni, ale patrząc na to jak się przy mnie kleili do siebie to po prostu byli nieźle napaleni. Ich związek był zdecydowanie udany, i pomyśleć, że wszystko dzięki temu, że jeden zabrał telefon Harry'emu, a drugi mi. Chociaż patrząc na to jak się uwielbiają to myślę, że i tak w końcu by się zeszli.
Zostałem już sam i nie miałem innego wyboru niż szukanie zielonookiego, poza tym trochę się martwiłem. Po raz setny przeszedłem przez ogród, salon, kuchnię i inne pokoje, w których byli imprezowicze. W dalszym ciągu nigdzie nie widziałem ukochanego przez co naprawdę zaczynałem się martwić. Poddając się usiadłem na kanapie i zacząłem myśleć gdzie mógł się podziać chłopak. Nie wiedziałem czy nadal się bawi, czy może już leży pod jakimś stołem w posiadłości. Moje rozmyślenia przerwał Liam, który usiadł obok mnie.
- Louis… - zaczął niepewnie. - Chyba musisz coś zobaczyć. - dokończył nieco smutnym tonem.
- O co chodzi? I co w ogóle tu robisz… Myślałem, że ty i Zayn… Wiesz. - wymamrotałem dalej zastanawiając się co się stało z Harrym.
- Bo mieliśmy, ale siedzieliśmy jeszcze chwilę przy barze, a dopiero przed chwilą poszliśmy do pokoju, ale… - przerwał.
- Ale co Payno? - zapytałem zmęczony nierozumiejąc o co chodzi.
- Chodź LouLou. - szepnął ciągnąc mnie za sobą w kierunku pokoi.
Wskazał mi drzwi od jednego z pokoi, a następnie je uchyliłem, aby zobaczyć o co mu chodziło. Wtedy moim oczom ukazała się zguba, której szukałem połowę imprezy tylko, że nie sama. Był tam Harry i ta sama dziewczyna, z którą rozmawiał wcześniej. Z tego co mi się wydawało nazywała się Camille. Widziałem ich, ale nie to było najgorsze. Najgorsze było to, że ta kurwa właśnie mu obciągała, a on z tego co było widać był cholernie zadowolony. Byli tak zajęci sobą, że nawet nie zauważyli trójki obserwatorów stojących w uchylonych drzwiach. Nie docierało to do mnie, stałem tam jak słup i po prostu czekałem, aż któreś mnie zauważy. Do moich oczu natychmiast napłynęły łzy, które szybko spływały po moich policzkach i wtedy nie wytrzymałem.
- Harry… - zaskomlałem już cały czerwony od płaczu.
Wtedy zobaczyłem jak chłopak nareszcie odwraca się w moją stronę. Wyglądał trochę na skołowanego i bardzo zdziwionego, ale także na takiego… Nieobecnego, jakby nie za bardzo docierało do niego co się dzieję. Starałem się spojrzeć mu w oczy, ale on unikał mojego wzroku. Dłużej nie mogłem na to patrzeć i ile miałem sił w nogach wybiegłem z domu Michaela. Biegłem przed siebie aż do swojego mieszkania. Całą drogę powstrzymywałem się od płaczu żeby podczas biegu nie zakrztusić się łzami. Gdy dotarłem do mieszkania szybko wyjąłem klucze i cicho otworzyłem drzwi by nikogo nie obudzić. Błyskawicznie pobiegłem do pokoju zamykając za sobą drzwi i wszedłem pod kołdrę. To cholernie bolało. Martwiłem się całą imprezę gdzie on jest, a pewnie cały czas był z tą kurwą. Chciałem zaszyć się gdzieś pod ziemią i już nigdy stamtąd nie wychodzić. Chciałem przestać o tym myśleć i w spokoju zasnąć, ale nie mogłem. Przez cały czas zastanawiałem się co by było gdybym odciągnął od niego tę sukę zamiast ich zostawiać, ale… Ja po prostu zaufałem Harry'emu, po prostu mu zaufałem. Przecież to normalne, prawda? To chyba normalne, że uwierzyłem komuś do kogo coś czuję. Na zamianę obwiniałem siebie i Stylesa, ale nie mogłem dojść do tego kto zawinił, bo byłem zły na siebie, że nie zareagowałem w odpowiednim momencie oraz zły na chłopaka za… Za to wszystko. Łzy ciągle na nowo napływały mi do oczu, a przez szlochanie chciałem się udusić. W końcu po dwu godzinnych próbach zasnąłem.
***
I jak wrażenia kochani? 😅
Miłego dnia!
CZYTASZ
Opposites attract || Larry Texting
FanfictionLouis na korytarzach jest popychadłem, Harry idąc przez szkołę wzbudza dookoła respekt. Louis ma miano szkolnego kujona, Harry króla szkoły. Louis ma jednego prawdziwego przyjaciela, Harry pomijając dwóch dosyć dobrych kolegów z drużyny koszyka...