97; rozdział

246 15 8
                                    

17/20

-Jak ty to tak dobrze ukrywałeś? - Brendan podszedł bliżej ukochanego, wciskając się na jego kolana.

- Jak wracałem z studio ostatnio- zaśmiał się- skłamałem że byłem w korku A poszedłem zamówić nam sale... Więc jakby wybrałem już termin - zachichotał nerwowo.

-A zdradzisz mi coś więcej?

- Poznaliśmy się 8 września prawda ?- przygryzł wargę.

-Dokładnie tak skarbie - uśmiechnął się.

-Więc... znasz odpowiedź?

-We wrześniu, przyszłego roku? - szepnął.

-Termin jeszcze można zmienić...

-To w porządku Lou -uśmiechnął się - będziemy mieli dwa ważne wydarzenia w jednym dniu.

-Nie spieszymy się za bardzo z tym?- westchnął

-W rok... dziecko, zaręczyny i ślub, może odrobinkę i jeśli uważasz, że to za szybko, to w porządku Lou

-Dla mnie jest okej- zaśmiał się i zaczął muskać jego szyję.

-Dla mnie tym bardziej skarbie - szepnął, odchylając głowę.

-Freddie śpi?- szepnął, wkładając dłonie pod jego koszulkę.

-Jak wychodziłem przed chwilą to spał - westchnął, zagryzając wargę.

-Postarasz się go nie obudzić?- zachichotał, powoli rozpinając jego spodnie.

-Nie obiecuję - mruknął, muskając jego wargi.

-Ja cię naprawdę kiedyś zaknebluję- zaśmiał się i wstał, przechodząc z nim do sypialni.

-Więc zrób to Lou, możesz teraz - prowokował go. Położył go na łóżku i sięgnął do szuflady po swój krawat. Związał jego dłonie z ramą łóżka.

-Jesteś cholernie niegrzeczny, wiesz?- powoli, torturując go, zaczął się rozbierać.

-Wiem tatusiu - stęknął cichutko, na to co działo się przed nim.

-A wiesz, że niegrzeczni chłopcy zasługują na karę?- wyszeptał mu do ucha, kiedy był już całkowicie nagi. Zaczął rozbierać chłopaka.

-Zamierzasz mnie ukarać? - zagryzł wargę.

-Zamierzam- szepnął, prowokująco liżąc jego szyję.

-Lou... droczysz się ze mną... - westchnął.

Zaśmiał się w jego skórę i wyznaczył językiem mokrą drogę do jego pępka, wsuwając w niego język. Posunął się o krok dalej, zamierzał go sprowokować ustami, chociaż jeszcze tego nie robili.

Poruszył się niespokojnie, mimowolnie jego biodra delikatnie się uniosły w górę. Zsunął się niżej, aż w końcu polizał go od jąder w górę, wsuwając język w szczelinkę.

-Boże... - jęknął odrobinę zbyt głośno, od razu zagryzł wargę.

Przewrócił oczami.

-Usta w ramię i cicho sza- mruknął po czym wrócił do drażnienia językiem jego penisa.

Odchylił głowę, to było zdecydowanie zbyt przyjemne. Męczył swoją wargę, szukając sposobu na to by nie obudzić ich synka. W końcu Louis odsunął się i oparł dłońmi po obu bokach jego głowy.

-Mam ci serio zamknąć czymś te usta?- zaśmiał się.

-Zrób to tatusiu, ucisz mnie jakoś - westchnął. Ustawił się przy jego dziurce, powoli się w niego wsuwając. Przyciągnął go do pocałunku, przez co każdy dźwięk jaki opuszczał jego wargi był zdecydowanie cichszy. Louis po chwili oderwał się od jego ust i wsunął cały. Zaczął się w nim dosyć szybko poruszać. Przygryzł wargę i przystawił dwa palce do jego ust. Rozchylił lekko wargi, od czasu do czasu cichutko pojękiwał. Powoli wsunął w niego dwa palce, wciąż poruszając się w nim.

-Kocham cię- wyszeptał.


Goodbye Sunshine|| Zouis Instagram 2Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz