154; rozdział

236 21 0
                                    

4/10

Louis przeglądał telefon, czekając na Malika. Nie był pewien, czy przyjdzie...

Zayn po cichutku i od tyłu zakradł się do szatyna. To musiał być on, nikogo więcej tutaj nie było. Zasłonił mu oczka i wyszeptał.

-Cześć skarbie...

Uśmiechnął się. Schował telefon i odwrócił się, przyciskając go do drzewa.

-Cztery miesiące to zdecydowanie zbyt długo- wpił się w jego wargi.

Jęknął cichutko, odwzajemniając pieszczotę. Ręce splótł za jego szyją. Złapał go za pośladki, podnosząc. Oplątał biodra Tomlinson nogami, trzymał się go na tyle mocno by nie spaść.

-Mogłem wynająć pokój- szepnął w jego wargi. Usiadł na ławeczce z chłopakiem na kolanach.

-Tu w pobliżu jest niedrogi hotel, powinny być wolne pokoje... -wymruczał.

-Niedrogi?- parsknął- Skarbie, powinienem cię zabrać do najdroższego hotelu z drogim szampanem i jacuzzi w pokoju- wyssał mu dużą malinkę pod uchem.

-Louis, nie potrzebuje tego... chcę Ciebie, teraz, tutaj i na zawsze - stęknął, odchylając głowę.

-Gdyby tylko to było takie łatwe- przeszedł z nim do samochodu, sadzając go na miejscu pasażera. Okrążył auto i pojechał pod miasto, gdzie był nie drogi, ale też nie tani, odpowiedni hotel.

Przez większą część trasy ręka Zayna gładziła udo Louisa. Czasami wędrowała wyżej.

-Zayn- wysapał, parkując pod hotelem- jeszcze chwila...

-Zaraz poproszę żebyś przeleciał mnie tutaj - mruknął.

-Przelecę cię kilka razy w kilku pozycjach i ci obciągnę, tylko wytrzymaj- zaśmiał się, otwierając mu drzwi.

Szybko wysiadł z pojazdu, łapiąc go za rękę. Kilkanaście minut później, Louis przyciskał go do ściany pokoju, agresywnie całując.

-W końcu sami - zachichotał. Zaczął dobierać się do jego spodni.

Zrzucił swoją kurtkę, to samo robiąc z garderoba Mulata. Pozwalał mu na wszystko. Kiedy w końcu je rozpiął, zsuwając je, schodził w dół. Kiedy już klęczał, spojrzał w jego oczy. Pozbył się bielizny chłopaka i polizał jego męskość.

-Pieprzony prowokator- docisnął jego głowę.

Przyjął go dzielnie, pozwalając mu na wszystko. Potrzebował tego cholernie bardzo. Zagryzł wargę i zaczął pieprzyć mocno jego usta. Może to nie było normalne, ale kutas Malika, wręcz wyrywał się z jego spodni. Uwielbiał te ostre zabawy z nim. Poruszał się szybko w jego ustach.

-Nie chcę dojść w twoim gardle- sapnął- tylko na twoją twarz, rozumiesz?- Był zaborczy i bezpośredni, ale cholera, chciał tego.

Mulat jęknął z jego penisem w ustach. On też tego chciał.

-Blisko- sapnął.

Zayn odsunął się od niego, pieprząc go ręką. Był tak bardzo podniecony. Po chwili Tomlinson wytrysnął z przeciągłym jękiem na twarz Mulata. Malik, zbyt zajęty tym co się dzieje, nie zarejestrował momentu, w którym doszedł w bokserki i spodnie. Jedyne co mu to sugerowało to mokra plama, którą poczuł.

-Kurwa... - mruknął.

-Coś nie tak?- spojrzał na niego zaskoczony- przesadziłem?

-Nie - zarumienił się - po prostu... ja...

Klęknął przy nim.

- Co się dzieje słoneczko?

-Ja się pobrudziłem tatusiu - zagryzł wargę, spuszczając przy tym wzrok. Było mu wstyd.

-Oh- mruknął zdziwiony- Nic się nie stało kochanie, byłeś podniecony, a ja Cię sprowokowałem- podniósł jego głowę i nie przejmując się swoją spermą na jego twarzy, wpił się w jego wargi.

Odwzajemnił pieszczotę. Zamierzał mu powiedzieć, że to z jego powodu doszedł tak szybko. Popchnął go delikatnie na podłogę. Zaczął rozpinać jego spodnie. Malik cichutko jęknął.

-Lou... - wyszeptał jedynie.

-Hm?- Pozbył się jego koszulki.

-Ja przez Ciebie doszedłem tak szybko, tylko ty umiesz to zrobić, że się rozpadam - stęknął. Znów robił się twardy.

-Cieszę się Zayn... cholernie się cieszę - ponownie wpił w jego usta.

Goodbye Sunshine|| Zouis Instagram 2Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz